Gdy ustały miażdżące ofensywy wojskowe i nastąpiła mała stabilizacja, Syryjczycy muszą mierzyć się z głodem, zimnem i chorobami. „Sytuacja ekonomiczna w kraju jest naprawdę zła, ludzie już chodzą głodni, zwłaszcza w dużych miastach, ponieważ wojna zniszczyła wiele zakładów pracy i infrastrukturę” – mówi s. Maria Lucia Ferreira w wywiadzie dla stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie.
Siostra podkreśla, że wiele osób na co dzień zmaga się, by przeżyć. Wspomina jedną z wielu znajomych jej rodzin w potrzebie: „pięć osób, tylko ojciec pracuje i przynosi pensję. Jeśli kupią ryż, to nie mogą kupić warzyw, a jeśli kupią warzywa, to nie mogą kupić reszty...”. Siostra dodaje, że „jeżeli chodzi o ubrania, czy jakikolwiek sprzęt domowy to ich nabycia jest po prostu niemożliwe, bo takie rzeczy kosztują ćwierć albo nawet połowę pensji”. W przypadku oliwy lub oleju rodziny stać na zakup jednego litra na miesiąc. Zakonnica bardzo się martwi nadchodzącą zimą. Tłumaczy, że „zakup oleju opałowego lub drewna, stał się niezwykle drogi”. „Nie wiem, nie wiem, co będzie... A prądu prawie nie ma…” – mówi siostra.
Trudna sytuacja Syrii jest nie tylko wynikiem wojny, ale także pandemii oraz sankcji gospodarczych nałożonych przez Stany Zjednoczone i Unię Europejską na reżim Baszszara al-Asada. Kraj zmaga się z hiperinflacją: przed wojną płaciło się mniej niż 50 funtów syryjskich za dolara amerykańskiego, dziś według nieoficjalnego kursu dolar kosztuje nawet 5000 funtów. Na domiar złego końcem września wybuchła w Syrii epidemia cholery, która wciąż się rozprzestrzenia. Jednocześnie pomimo chwilowej stabilizacji, konflikt zbrojny jest daleki od rozwiązania.