Podczas panelu zorganizowanego z udziałem Nancy Pelosi padły z jej ust szokujące słowa. Według marszałek amerykańskiej Izby Reprezentantów ci, którzy sprzeciwiają się dostępowi kobiet do aborcji, popełniają poważny grzech
Uniwersytet Kalifornijski w San Francisco (UCSF), jeden z głównych ośrodków szkolenia aborcyjnego w kraju, zorganizował w ostatnich dniach panel z udziałem pani marszałek Izby Reprezentantów Parlamentu USA Nancy Pelosi. Miał on miejsce w Dniu Równości Kobiet.
Co szczególnie szokujące, to fakt, że Nancy Pelosi powołuje się na swoją wiarę katolicką jako rzekome uzasadnienie swoich proaborcyjnych poglądów i jest w tym konsekwentna do tego stopnia, że uważa postawę pro-life za nieuprawnioną i grzeszną.
W trakcie wystąpienia na UCSF, wielokrotnie powoływała się na kwestię „grzechu” w odniesieniu do ochrony nienarodzonych dzieci przed aborcją. Według niej grzesznikami nie są lekarze, którzy dokonują aborcji ani kobiety, które się na nią decydują, ale ci, którzy usiłują bronić kobiet przed podjęciem jednej z najbardziej dramatycznych życiowych decyzji.
„To, że jest to atak na kobiety kolorowe i kobiety z rodzin o niższych dochodach, jest po prostu grzechem” – powiedziała Pelosi. Powtórzyła swą myśl, dodając: „Jest czymś grzesznym i złym, że ktoś mógłby mówić kobietom, co jego zdaniem powinny robić ze swoim życiem i ciałem. Ale to jest grzeszne, to wszystko jest niesprawiedliwe”.
Jej poglądy są jawnie sprzeczne z nauczaniem Kościoła. Jak przypomina Katechizm Kościoła Katolickiego:
Kościół od początku twierdził, że jest złem moralnym każde spowodowane przerwanie ciąży. Nauczanie na ten temat nie uległo zmianie i pozostaje niezmienne. Bezpośrednie przerwanie ciąży, to znaczy zamierzone jako cel lub środek, jest głęboko sprzeczne z prawem moralnym (n. 2271).
Katechizm zwraca także uwagę na to, że kwestia ochrony życia nie jest sprawą prywatną:
Niezbywalne prawo do życia każdej niewinnej istoty ludzkiej stanowi element konstytutywny społeczeństwa cywilnego i jego prawodawstwa: „Niezbywalne prawa osoby winny być uznawane i szanowane przez społeczeństwo cywilne i władzę polityczną. Owe prawa człowieka nie zależą ani od poszczególnych jednostek, ani od rodziców, ani nie są przywilejem pochodzącym od społeczeństwa lub państwa. Tkwią one w naturze ludzkiej i są ściśle związane z osobą na mocy aktu stwórczego, od którego osoba bierze swój początek. Wśród tych podstawowych praw należy wymienić... prawo do życia i integralności fizycznej każdej istoty ludzkiej od chwili poczęcia aż do śmierci” (KKK 2273)
Jako polityk Pelosi jest więc szczególnie odpowiedzialna za uznanie prawa do życia w sferze publicznej. Tymczasem nie traci okazji, aby swymi słowami i czynami sprzeciwiać się nauce Kościoła. Zwracał na to uwagę wielokrotnie abp. Cordileone, będący ordynariuszem jej diecezji. W jednym z wywiadów podkreślił, że „nikt nie może twierdzić, że jest pobożnym katolikiem i przyzwalać na zabijanie niewinnego ludzkiego życia, nie mówiąc już o tym, że rząd za to płaci. Używanie aborcji jako zasłony dymnej w kwestii zdrowia i sprawiedliwości wobec biednych kobiet jest uosobieniem hipokryzji: a co ze zdrowiem zabijanego dziecka? Co z daniem biednym kobietom prawdziwego wyboru, tak aby były wspierane w wyborze życia? Dałoby to im sprawiedliwość i równość z kobietami zamożnymi, które stać na wydanie na świat dziecka. To ludzie wiary prowadzą kryzysowe kliniki ciążowe pro-life; są jedynymi, którzy zapewniają biednym kobietom życiodajną alternatywę dla zabijania ich dzieci w łonie matki”.
Czy wolność obejmuje prawo do odebrania życia drugiej osobie?
Według Pelosi obalenie wyroku w sprawie Roe v. Wade przynosi kobietom szkodę, ponieważ aborcja jest tym, co daje kobietom wolność. „Niewyobrażalny ból jest zadawany kobietom w całym kraju” – mówiła w Los Angeles. „Amerykańskie kobiety nie są dziś tak wolne jak ich matki... To niesprawiedliwość, której nie będziemy tolerować i której nie możemy znieść”.
Wtórował jej Ushma Upadhyay, profesor położnictwa i ginekologii na UCSF, który wcześniej prowadził badania Turnaway, które rzekomo miały potwierdzać, że kobiety nie żałują decyzji o aborcji. Wyniki tych badań zostały jednak zakwestionowane i nie znalazły potwierdzenia w innych, niezależnie prowadzonych badaniach. Samo badanie Turnaway Study obciążone było poważnymi wadami. Najpoważniejszą była grupa badawcza. Już na początku badaniem objęto zbyt małą grupę kobiet, ponadto z tysięcy kandydatek na udział zgodziło się zaledwie 27%, ostatecznie zaś w badaniu wzięło udział tylko 17% z nich. Na dodatek, próba nie była losowa, ale dobrana przez przedstawicieli przemysłu aborcyjnego. Trudno w takich okolicznościach oczekiwać rzetelnych badań i miarodajnych wyników.
Bardzo wątpliwym argumentem jest także twierdzenie, że aborcja przynosi kobietom wolność czy wyzwolenie. W rzeczywistości pod taką „wolnością wyboru” ukrywa się presja społeczna, wyzysk ekonomiczny czy dysfunkcje rodzinne. Decyzja o aborcji nie likwiduje tych czynników, ale je utrwala.
Rola UCSF
Trudno nie dostrzec, że kalifornijski uniwersytet UCSF ma swój interes w promowaniu aborcji. Jest jednym z głównych ośrodków szkoleniowych w zakresie aborcji, finansującym i prowadzącym ponad 100 programów w całym kraju. Jest również zaangażowany w pobieranie tkanek płodowych i eksperymenty na nich.
Dr Eleanor Drey, która wystąpiła na panelu, jest dyrektorem medycznym Women's Options Center w San Francisco General Hospital, szpitalu szkoleniowym prowadzonym przez UCSF School of Medicine. Wcześniej już mówiła, że jej celem jest „utrzymanie i zwiększenie liczby aborcji, które wykonujemy, co pozwoliło nam zwiększyć liczbę szkolonych przez nas rezydentów i studentów”. Dzieje się tak pomimo tego, że liczba aborcji dokonywanych w całych Stanach Zjednoczonych miała tendencję spadkową do czasu pandemii COVID-19, co każe zadać pytanie, dlaczego Drey uważa za konieczne kształcenie większej liczby aborcjonistów i zwiększenie liczby aborcji.
źródło: www.liveaction.org