W domu nadziei, jaki powstał w obozie dla uchodźców w Bidibidi, tętni życie. W rozmowie z PKWP o. Andrzej Dzida wyjaśnia, że z budynku może korzystać jednocześnie nawet 300 dzieci. Najmłodsi mają już ławki, krzesła, możliwość korzystania ze sceny, a rozwój i naukę umożliwi im dodatkowo sprzęt komputerowy od IŁ Capital.
Z inicjatywą budowy domów nadziei dla dzieci i młodzieży z Bidibidi wyszedł misjonarz o. Andrzej Dzida. Werbista najpierw towarzyszył potrzebującym w Sudanie Południowym, a po ich ucieczce z kraju pomaga im przetrwać z dala od domu. Miejscem, które uchodźcy wybrali na swoje schronienie, jest Uganda. Warunki, w jakich przyszło im żyć, pozostawiają wiele do życzenia. Najmłodsi uczą się w przepełnionych klasach. Dorośli mają pod opiekę dzieci swoich najbliższych, którzy nieraz nie zdołali uciec przed wojną lub przetrwać trudów podróży do Bidibidi. Łącznie na terenie obozu przebywa 300 tys. osób.
Papieskie Stowarzyszenie Pomoc Kościołowi w Potrzebie – widząc, jak wygląda życie w obozie w Ugandzie – postanowiło wesprzeć plany o. Andrzeja. Darczyńcy Stowarzyszenia przekazali środki na wybudowanie pierwszego domu dla dzieci. Jego otwarcie odbyło się w czerwcu tego roku. Same mury to jednak za mało, by najmłodsi chętnie korzystali z nowego budynku. „W wyposażeniu tego miejsca pomogły nam parafie z Polski i ludzie dobrej woli” – mówi o. Andrzej Dzida. Wyjaśnia, że jego podopieczni „mają już stoły i krzesła, przez co mogą odrabiać zadania domowe i uczyć się po szkole”.
Misjonarz zauważa, że to, co gwarantuje dom nadziei, było wcześniej nieosiągalne dla potrzebujących. „W swoich chatkach nie mieli możliwości nauki po zajęciach” – zaznacza. W porze deszczowej nie pozwalał na to przeciekający dach. Na niektórych spadała też odpowiedzialność, by zająć się młodszym rodzeństwem. „W domu nadziei dzieci mają światło i elektryczność. Już korzystają ze sceny, gdzie mogą przedstawiać różne dramaty i pantomimy” – podkreśla o. Andrzej. By obudzić w najmłodszych kreatywność, ich duszpasterz zorganizował dla nich konkurs. „O Świętej Rodzinie, o sakramencie bierzmowania, Fatimie i pierwszych sobotach miesiąca” – mówi.
Budynek tętni życiem, a – według werbisty – jednocześnie może korzystać z niego nawet 300 dzieci. Pojawiają się plany, by na miejscu organizowane były warsztaty. O. Andrzej myśli też o zatrudnieniu nauczyciela, który pomagałby dzieciom na co dzień i przebywał cały czas wśród nich. Ze strony misjonarza płynie ogromna życzliwość dla wszystkich, którzy wspierają jego działania. „Dziękuję, że w Polsce pamiętacie, mimo wojny na Ukrainie, o uchodźcach z Bidibidi, o dzieciach z Sudanu Południowego” – podkreśla.
Wyposażenie domu nadziei w sprzęt komputerowy zapewniła firma IŁ Capital, z którą PKWP współpracowało już także m.in. przy przekazywaniu pomocy dla Libanu i Ukrainy.
Biuro Prasowe PKWP Polska