Sprawa pastora Latzela: niemiecki sąd usiłuje dyktować interpretację Słowa Bożego

Rozstrzygnęły się losy pastora Olafa Latzela, który wniósł odwołanie po wyroku skazującym za głoszenie biblijnego nauczania w kwestii homoseksualizmu.

Latzel, protestancki teolog i pastor, został w listopadzie 2020 r. skazany przez Sąd Okręgowy w Bremie za „homofobiczną mowę nienawiści” – to znaczy, za cytowanie fragmentów Biblii, które jednoznacznie potępiają homoseksualizm. Chodziło o słowa, które wypowiedział w trakcie seminarium dla par małżeńskich, dostępnego na Youtube, w których cytował fragmenty biblijne odnoszące się do homoseksualizmu. Pastor odwołał się od tego wyroku, jednak termin apelacji przeciągał się. Związane to było z odrzuceniem przez bremeńską prokuraturę i sąd ekspertów, którzy wskazywali, że nauczanie Latzela ma mocne podstawy biblijne.

Zmuszony do rezygnacji został Christoph Raedel, profesor teologii, ponieważ zdaniem sądu był on stronniczy. W swojej opinii podkreślał, że zgodnie z Biblią homoseksualizm nie jest możliwy do zaakceptowania i musi być określany jako grzech. Niestety jego biblijne poglądy odrzucone zostały nie tylko przez sąd, ale także przez wielu niemieckich liberalnych teologów.

Sprawa jest o tyle istotna, że sąd usiłował wejść w kompetencje teologów i zdecydować, jaki jest właściwy sposób interpretacji Biblii. Gdyby ostateczny werdykt okazał się niekorzystny dla Latzela, oznaczałoby to, że to świeckie władze decydują, jak rozumieć Biblię i że wszelkie odmienne interpretacje są w surowy sposób karane.

Sala sądowa Sądu Rejonowego w Bremie stała się świadkiem rozważań nad tekstami biblijnymi mówiącymi o moralności seksualnej. Jednym z cytowanych fragmentów był werset z Księgi Kapłańskiej: „Ktokolwiek obcuje cieleśnie z mężczyzną, tak jak się obcuje z kobietą, popełnia obrzydliwość. Obaj będą ukarani śmiercią, sami tę śmierć na siebie ściągnęli” (Kpł 20,13). Odczytane były także fragmenty z Listu do Rzymian (rozdział 1), Listu do Tymoteusza i Księgi Apokalipsy oraz inne wersety z 20. rozdziału Księgi Kapłańskiej, mówiące o kazirodztwie i sodomii.

„Studium Biblii w sądzie” – brzmiał nagłówek artykułu w niemieckiej gazecie Weser Kurier. W treści artykułu przebijało wyraźne zdziwienie dziennikarzy. Sąd zwrócił się do dwóch kolejnych ekspertów, teologów Isolde Karle i Ludgera Schwienhorsta-Schönbergera, o ocenę biblijnego i chrześcijańskiego spojrzenia na homoseksualizm. Ostatecznie odrzucona została opinia tej pierwszej – jako wyraźnie stronnicza, tym razem skierowana przeciwko oskarżonemu.

Sprawa nie jest trywialna. Chodzi o zasady. Czy sąd ma w ogóle prawo wypowiadać się w kwestiach teologicznych, ingerując w interpretację Biblii i wiary chrześcijańskiej? Czy powołanie się na opinie ekspertów w tak delikatnej kwestii może być wystarczającym uzasadnieniem dla wydania wyroku?

Można tu wskazać analogię w przypadku badań naukowych. Wielokrotnie różne teorie naukowe rywalizują ze sobą, a poszczególni naukowcy nie mogą się zgodzić co do interpretacji faktów. Czy w takiej sytuacji rozsądzać między nimi powinien sąd? Czy nie jest to domena samej nauki, która słusznie cieszy się autonomią, a podważanie teorii naukowych i tworzenie nowych należy do samej jej istoty? Czy tym bardziej kwestia interpretacji Biblii nie powinna pozostać w domenie teologów, a nie podlegać interpretacji świeckiego sądu? Zwolennicy liberalizmu i świeckiego państwa oburzają się na działania inkwizycji, która wydawała surowe wyroki w oparciu o błędne poglądy teologiczne oskarżonych, a wyroki te miały także moc cywilną. Tymczasem dziś chcieliby, aby sąd ustalał prawdy dotyczące teologii i skazywał tych, którzy nie zgadzają się z interpretacją uznaną przez sąd. Czy nie ma w tym fundamentalnej sprzeczności?

Wydaje się, że sąd apelacyjny, w odróżnieniu od poprzedniej instancji, dostrzegł ten problem. Nie próbował więc ustalić jednej obowiązującej interpretacji doktryny chrześcijańskiej, ale zajął się tylko kwestią, czy poglądy Latzela mieszczą się w szerszym spektrum chrześcijańskiego nauczania na temat homoseksualizmu, czy raczej jest on radykałem lub outsiderem. Nawet i to jest niepokojące, jednak nie w takim stopniu, jak usiłowanie narzucania chrześcijanom przez władze świeckie jednej obowiązującej doktryny (de facto sprzecznej z Biblią i Tradycją Kościoła).

Ostatecznie sąd uznał apelację Latzela i uwolnił go od oskarżenia o mowę nienawiści. Pozostawia to promyk nadziei dla niemieckich chrześcijan – czy to protestantów, czy katolików, którzy pragną trzymać się zdrowej, biblijnej nauki na temat etyki seksualnej, a nie podążać za światowymi trendami.

« 1 »

reklama

reklama

reklama