„Rolą chrześcijan w Ziemi Świętej – a szczególnie w Betlejem, jest nieść przesłanie nadziei i pokoju. Tę nadzieję musimy mieć w sercu cały czas. Modlitwa o pokój właściwie w naszym domu nie ustaje” – mówi o sytuacji w Betlejem w rozmowie z Opoką s. Szczepana Hrehorowicz, przełożona Domu Pokoju, sierocińca dla palestyńskich dzieci w Betlejem, prowadzonego przez Zgromadzenie Sióstr św. Elżbiety.
W Betlejem od 2012 r. Polki ze Zgromadzenia Sióstr św. Elżbiety prowadzą Dom Pokoju – sierociniec dla palestyńskich dzieci, przyjmują pielgrzymów, prowadzą działalność charytatywną. W rozmowie z Opoką siostra Szczepana Elżbieta Hrehorowicz opisuje, jak wygląda sytuacja w Betlejem i Domu Pokoju w ostatnich dniach, po ataku Hamasu na Izrael.
„Sytuacja w Betlejem po 7 października zdecydowanie się zmieniła. Ze względu na zamknięte granice wielu Palestyńczyków nie może pójść do pracy, sytuacja wielu rodzin pogarsza się. W związku z wojną w Betlejem nie ma także pielgrzymów, więc wszystkie hotele, sklepy, warsztaty – miejsca, które dawały pracę, praktycznie są zamknięte. W związku z tym w naszym domu przybywa potrzebujących dzieci, obecnie mamy ich pod opieką ponad 40-stkę” – mówi elżbietanka.
Dodaje, że w reakcji na wydarzenia w Strefie Gazy w szkołach bardzo często odbywają się demonstracje. „Staramy się tak zorganizować dzieciom czas, by w naszym Domu Pokoju mogły nadrobić szkolne zaległości. Zdarza się, że rodzice, którzy są analfabetami, przysyłają do nas swoje dzieci, prosząc o pomoc w edukacji. Pracujemy podwójnie, by jak najwięcej pomóc potrzebującym” – mówi.
„Oprócz zaległości edukacyjnych wiele dzieci doświadcza wojennej traumy. Nad naszym domem przelatywały ciężkie samoloty, a nie daleko nas spadały rakiety, słychać było karetki pogotowia, wyjące syreny, w powietrzu czuć było zapach gazu i spalonych opon. To wszystko budzi w dzieciach niepokój, trudno się im skoncentrować. Dzięki pomocy z polski udało nam się wybudować salę gimnastyczną, dzięki czemu dzieci mogą w zdrowy sposób choć trochę rozładować stresy i napięcia” – dodaje elżbietanka.
Siostra przyznaje, że był taki czas, kiedy w Betlejem brakowało dosłownie wszystkiego: warzyw, owoców, mąki, cukru, tych podstawowych produktów, które są najbardziej potrzebne w życiu. „Dzięki pielgrzymom z Polski mamy trochę zapasów, ale one już się kończą. Staramy się także dzielić żywnością z osobami, które o nią proszą. Nie wyobrażam sobie odmówić komuś jedzenia. Ceny poszły do góry o około 10 procent” – mówi.
S. Szczepana zwraca także uwagę, że zbliżające się święta Bożego Narodzenia będą dla mieszkańców Betlejem i podopiecznych Domu Pokoju szczególnie trudne.
„Pandemia sprawiła, że święta były puste - bez pielgrzymów i dużych uroczystości. Te natomiast będą smutne, wiele osób zginęło, w mieście panuje atmosfera żałoby” – mówi. „Rolą chrześcijan w Ziemi Świętej – a szczególnie w Betlejem, jest nieść przesłanie nadziei i pokoju. Tę nadzieję musimy mieć w sercu cały czas. Modlitwa o pokój właściwie w naszym domu nie ustaje. Zdarza się, że dzieci same się o nią upominają” – dodaje.
S. Szczepana wyjaśnia, że tegoroczne święta Bożego Narodzenia w geście solidarności z cierpiącymi rodzinami ze Strefy Gazy, będą w obchodzone skromniej.
„W tym roku przeżyjemy te święta dużo skromniej. Staramy się solidaryzować z rodzinami ze Strefy Gazy, które być może w te święta nie będą miały nawet kawałka chleba. Więcej czasu poświęcimy na refleksję i modlitwę. Radość z Bożego Narodzenia chcemy przekuć na owocną modlitwę o cud pokoju. Naszym pragnieniem jest, by w okresie Bożego Narodzenia wydarzył się ten upragniony cud, żeby zaprzestano wojenny działań, aktów agresji i nienawiści, żeby Książę Pokoju zwyciężył” – mówi.