Zebrani delegaci debatowali w czwartek rano nad treścią dokumentu końcowego europejskiego synodu kontynentalnego. Podkreślono, że odmiennych stanowisk nie należy traktować w kategoriach konserwatyści-progresiści, ale raczej pytać, czy są one zgodne z Ewangelią
W ostatnim dniu publicznych wystąpień w Pradze 9 lutego, 200 delegatów Europejskiego Zgromadzenia Kontynentalnego zostało zapytanych, czy dokument końcowy zgromadzenia - opracowany przez sześcioosobowy komitet - jest zgodny z tym, co było omawiane w poprzednich trzech dniach zgromadzenia.
Jako jeden z pierwszych głos zabrał ukraiński bp Oleksandr Jazłowiecki, łaciński biskup pomocniczy z Kijowa, który wyraził sprzeciw wobec wielokrotnego używania terminu LGBTQ na „co drugiej stronie” dokumentu, sugerując, że lepiej byłoby ująć ten temat w jednym akapicie. Przestrzegał też przed interpretacją wszelkich postulatów jako natchnionych przez Ducha Świętego i wzywał do uważnego rozeznawania duchowego na dalszych etapach procesu synodalnego, mówiąc: „nie wierzę, że diabeł pojechał na wakacje”. Do rozwagi nawoływał także abp Eric de Moulins-Beaufort z Francji, mówiąc: „dopiero zobaczymy, czy doszło do zesłania Ducha Świętego”.
Abp Stanisław Gądecki sprzeciwił się używaniu terminów „konserwatywny i liberalny” w opisie Kościoła, sugerując, by zamiast tego wyjaśnić, czy dane wypowiedzi zgadzają się z Ewangelią, czy też nie. Podobne opinie wyrażali także inni delegaci, zarówno świeccy, jak i duchowni, m.in. abp Paolo Pezzi z Moskwy. Należy zrezygnować z posługiwania się antagonizującym zestawieniem konserwatyści-progresiści, gdyż jest to nieewangeliczny sposób traktowania opinii. Przestrzegano także przed posługiwaniem się sformułowaniem, że „Bóg kocha zsekularyzowany świat”, należy bowiem raczej mówić, że kocha On ludzi żyjących w tym świecie. Przewodniczący polskiego episkopatu zauważył również, że proponowany dokument nie przekazuje właściwego stanowiska Kościoła w odniesieniu do osób LGBT.
Bp Georg Bätzing, przewodniczący konferencji biskupów niemieckich, stwierdził natomiast, że Kościół nie jest jeszcze w momencie „nowej Pięćdziesiątnicy”, wbrew temu, co napisano w treści dokumentu. Abp Felix Gmür z Bazylei w Szwajcarii zauważył, że niektóre części tekstu wydają się „zbyt niejasne”. Potrzebna jest większa klarowność zwłaszcza w miejscach, w których występują napięcia i rozbieżność opinii.
Na rozbieżności, napięcia i braki wskazywali także inni mówcy. Bp Brian McGee powiedział, że szkocka delegacja była zaskoczona tym, jak dokument „wielokrotnie w jednym zdaniu usiłował etykietować rozmaite grupy.” „Nie jesteśmy przeciwni inkluzywności, ale mamy wrażenie, że można by to ująć w sposób cechujący się większą wrażliwością”.
Abp Eamon Martin stwierdził natomiast, że brakuje mu w dokumencie większego zwrócenia uwagi na „głos ubogich”, choć w trakcie zgromadzenia wypowiadała się Caritas International i inne katolickie organizacje charytatywne. „Chciałbym, aby nieco bardziej wyeksponowano wołanie ubogich, wołanie Ziemi i wołanie o pokój” – powiedział irlandzki prymas.
Bp Aliaksandr Jaczewski, biskup pomocniczy z Mińska na Białorusi, zwrócił uwagę, że tekst wymaga klaryfikacji, ponieważ zawarte w nim uwagi dotyczące święceń żonatych mężczyzn oraz święceń kobiet nie odzwierciedlają wspólnej opinii zgromadzenia.
W tekście wspomniano, że święcenia kobiet do diakonatu zostały wymienione w dyskusji jako opcja, dodając jednak: „z drugiej strony, w Europie istnieje wyraźny podział w kwestii święceń kobiet do kapłaństwa, nie tylko między Wschodem a Zachodem, ale także wewnątrz różnych krajów zachodnich”. Postulaty dotyczące dopuszczenia kobiet do święceń (diakonatu oraz prezbiteratu) najmocniej wyrażali przedstawiciele delegacji niemieckiej. Jedną z nich była Irme Stetter-Karp, która stwierdziła: „Sprawy na pewno pójdą źle, gdy kobiety XXI wieku będą karmione odpowiedziami z ubiegłych wieków; ‘niet’ nie jest przekonujące”. Anna Diouf, młoda kobieta reprezentująca Obserwatorium Nietolerancji i Dyskryminacji Chrześcijan w Europie, pytała, jak tekst może podkreślać ważną rolę kobiet w Kościele, nie wspominając o Najświętszej Maryi Pannie.
Ze względu na ograniczenia czasowe, delegaci nie zdążyli przeczytać całego tekstu dokumentu końcowego przed rozpoczęciem debaty. Zamiast tego ks. Jan Nowotnik odczytał na głos projekt dokumentu podsumowujący i syntetyzujący wkład katolików z całego kontynentu w ciągu ostatnich trzech dni.
Wśród tematów wyróżnionych w dokumencie znalazły się m.in. sekularyzacja, nadużycia duchownych, napięcia wokół liturgii i dialog ekumeniczny. Wspomniano w nim również obawy wielu delegatów co do tego, że synod o synodalności może doprowadzić do „rozwodnienia” katolickiej doktryny. „Niektórzy podkreślają, że w tego rodzaju procesie istnieje ryzyko poddania się duchowi świata. Te obawy zostały wyrażone również podczas naszego spotkania, podkreślano troskę o ewentualne rozwodnienie doktryny lub o używanie wyrażeń socjologicznych w grupach roboczych”.
Nie doszło do głosowania nad ostatecznym tekstem z pierwszej połowy zgromadzenia. Zamiast tego organizatorzy zgromadzenia zapytali, czy ktoś ma jakieś zastrzeżenia co do upublicznienia projektu tekstu.
Druga część - spotkanie biskupów
Począwszy od 10 lutego, biskupi europejscy spotkają się we własnym gronie przez trzy dni w Pradze na drugiej części zgromadzenia, aby wspólnie przejrzeć dokument, wysłuchać przemówień przewodniczącego konferencji episkopatu każdego kraju i opracować swój własny drugi dokument końcowy dla procesu kontynentalnego synodu.
Kardynał Jean-Claude Hollerich zapewnił delegatów, że ich uwagi i sugestie z dotychczasowej debaty zostaną wzięte pod uwagę przy tworzeniu ostatecznego projektu. Biskupi nie mogą zmieniać tego, co wypracowało europejskie zgromadzenie synodalne. Jestem pewny, że opinia publiczna nie będzie tego tolerować – powiedział kard. Hollerich na zakończenie pierwszej części posiedzenia synodalnego, które odbywa się w Pradze.
Kard. Hollerich jako arcybiskup Luksemburga nie należy do żadnego episkopatu. W Pradze jest jednak jako mianowany przez Papieża relator generalny synodu, który odbędzie się w październiku w Watykanie. Przyznał, że jest zadowolony z dotychczasowych obrad. Jego zdaniem po raz pierwszy doszło do otwartej wymiany zdań między przedstawicielami Kościoła z różnych części naszego kontynentu. Zastrzegł, że nie jest to synod o homoseksualizmie czy kapłaństwie kobiet, choć on sam opowiada się za otwarciem na homoseksualistów i uważa, że kwestia święceń dla kobiet powinna zostać jeszcze dogłębnie rozważona. Przyznał, iż oczekiwał o wiele bardziej gwałtownych dyskusji. Wyraził przypuszczenie, że o wiele trudniej będzie na obradach samych biskupów.
Zapytany, po co w ogóle jest ta druga część spotkania, odpowiedział: „To dobre pytanie. Cieszę się jednak iż zostało powiedziane, że zgromadzenie biskupów, przewodniczących konferencji episkopatów nie może korygować dokumentu końcowego. Przygotują własny dokument, zobaczymy, co to będzie. Chciałbym się mylić, ale myślę, że zgromadzenie biskupów będzie bardziej skomplikowane niż to zgromadzenie kościelne. Chciałbym się mylić. Ponieważ trzeba się wystrzegać kościelnej polityki. Tu nie chodzi o uprawianie polityki. Ale o to by stanąć razem, by razem iść ku przyszłości, razem głosić Chrystusa i służyć światu. A wyzwania są wielkie. To zgromadzenie biskupów to jedna z możliwości. Również na innych kontynentach jest taka możliwość. I trzeba pamiętać, że także na synodzie w Rzymie będą przede wszystkim biskupi. Nie tylko, ale przede wszystkim. To należy do ich funkcji w Kościele. W tym sensie jest to w pełni uprawnione. Ale istnieją obawy, że całkowicie zmienią dyskurs. Nie sądzę jednak, by jakiś biskup czy biskupi mogli by to zrobić. Ludzie są zbyt odpowiedzialni. Są współodpowiedzialni za ten proces i jestem pewny, że opinia publiczna i świeccy w Kościele nie będą tego tolerować. Biskupi kończą rozeznawanie, ale treść rozeznawania została ustalona przez cały lud Boży. Dlatego nie można powiedzieć, że teraz zrobimy coś całkiem innego. To nie jest w porządku.“
Źródła: KAI, Vaticannews.va, CNA