Akceptacja, choćby tylko częściowa, homoseksualnej ideologii jest jednym z najpoważniejszych zagrożeń dla Kościoła – podkreśla ks. Dariusz Kowalczyk SJ w najnowszym „Idziemy”.
Profesor rzymskiego Gregorianum pisze o „homoherezji przewalającej się przez katolickie wspólnoty i instytucje”, która obejmuje między innymi postulaty błogosławienia związków homoseksualnych, które szczególnie silny oddźwięk znajdują w Niemczech. Trudno przy tym pojąć, jak to możliwe, że z jednej strony środowiska świeckie i kościelne oburzają się na homoseksualne skandale takie, jak ten z Dąbrowy Górniczej, a jednocześnie nie dostrzegają zagrożenia ze strony homoseksualnej ideologii infiltrującej Kościół i całą przestrzeń publiczną.
Dlaczego „homoherezja”? Chodzi bowiem nie tylko o pojedyncze grzechy, nie tylko o zgorszenie, ale o całkowite odwrócenie wartości – o przedstawianie grzechu jako czegoś właściwego, jako cnoty: „to zmiana dwutysiącletniego nauczania Kościoła w imię modnych ideologii. Wprowadzanie chaosu do wspólnoty wierzących i usprawiedliwianie go rzekomym powiewem Ducha Świętego. Pan Jezus przestrzegał przed zgorszeniami. Ale mówił też o fałszywych prorokach, którzy będą wprowadzać w błąd (por. Mt 24, 23nn).”
Jak powinno się traktować postulaty niemieckiej „drogi synodalnej”? Jest wśród nich m.in. stwierdzenie: „Kapłaństwo służebne, które teoretycznie miałoby być zarezerwowane jedynie dla mężczyzn heteroseksualnych, jest dyskusyjne i niekompatybilne z praktyką życia. Dopuszczanie do święceń kapłańskich na podstawie przynależności seksualnej tworzy nieporozumienia, jest dyskryminujące i powinno zostać odrzucone. Argumenty, według których celibat miałby być stylem życia obowiązującym dla kapłanów, nie są już dla większości do zaakceptowania i nie przekonują. Pojawia się wyraź nie żądanie zaakceptowania równej akceptacji homoseksualizmu także wśród księży”. I z takimi właśnie postulatami przedstawiciele niemieckiego Kościoła pojechali na Synod Biskupów do Rzymu.
Zapewne, jak pisze o. Kowalczyk: „uczestnicy orgii w Dąbrowie Górniczej przyklasnęliby tego rodzaju wywodom… Tyle że mówimy o tekście, który kursuje pośród uczestników synodu w Rzymie i który nie spotkał się z żadną oficjalną reprymendą Stolicy Apostolskiej”. Czy doczekamy się wyraźnej i zdecydowanej reakcji papieża lub Dykasterii Nauki Wiary? Nie dodaje tu nadziei papieska odpowiedź na dubia skierowane do niego przez grono pięciu kardynałów, a konkretnie na pytanie o to, czy związki niemałżeńskie, takie jak homoseksualne, stanowią jakieś „dobro” i jako takie powinny być akceptowane.
Papieska odpowiedź zawiera z jednej strony potwierdzenie małżeństwa jako „wyłącznego, trwałego i nierozerwalnego związku między mężczyzną i kobietą”, z drugiej jednak pojawia się zastrzeżenie, że „roztropność duszpasterska musi właściwie rozeznać, czy istnieją formy błogosławieństwa, o które prosi jedna lub więcej osób, które nie przekazują błędnej koncepcji małżeństwa”. Jaki można z tego wyciągnąć wniosek? Czy nie jest to jakaś forma przyzwolenia na błogosławienie par homoseksualnych w Kościele?
O. Kowalczyk przestrzega: „gdyby iść tą drogą, to coraz częściej zdarzałoby się, że homoseksualni i «otwarci» heteroseksualni duszpasterze błogosławiliby pary homoseksualne w katolickich świątyniach. Czerwony dywan, wszystkie światła zapalone, organy grają, zaproszeni goście zachwyceni. Homoherezja w pełnej krasie! Pozostaje pytanie, czy Pan Bóg do tego dopuści i na jak długo”. Synod Biskupów trwa i nie jest powiedziane, czy w ogóle zajmie się postulatami płynącymi ze strony Kościoła w Niemczech. Być może jednak powinien – ale nie, aby je przyjmować, tylko zdecydowanie i wyraźnie odrzucić!