„Niespokojne jest serce, dopóki nie spocznie w Bogu!” Holistyczna troska o osobę nie może zapomnieć... o duszy

„Każdy czuje się bezpieczny, szczęśliwy, spełniony i zintegrowany. Skoro zatem jest tak dobrze, to dlaczego jest tak źle?” – pyta ks. Bartosz Rajewski na swoim facebookowym profilu. Warto zatrzymać się nad tym pytaniem.

Ks. Bartosz Rajewski służy ludziom w Londynie. Jest i znanym publicystą, autorem kilkudziesięciu artykułów prasowych, reportaży i wywiadów. Jakże trafne jest jego rozważanie, które umieścił ostatnio publicznie na swoim facebookowym profilu. Post został udostępniony dalej przez osoby, podzielające jego doświadczenia. Jest to tekst, nad którym warto się zatrzymać. Głębiej przemyśleć...

Kapłan porusza w nim kwestię całościowego podejścia do człowieka. Pisze o wielu wypasionych siłowniach, salonach odnowy biologicznej, SPA dla ciała, czy też wykwalifikowanych trenerach personalnych. Tyle usług jest dziś na wyciągnięcie ręki, jeśli chodzi o dbanie o ludzkie ciało. A i o psychikę coraz więcej osób pragnie się troszczyć. Psychologów przybywa. Ileż też mamy profili, prowadzonych przez znanych mentorów, którzy motywują nieustannie do spełnienia marzeń i ambitnych planów oraz dbania o siebie. 

„Można odnieść wrażenie, że żyjemy w czasach holistycznej, a więc kompleksowej troski o człowieka, gdzie każdy czuje się bezpieczny, zaopiekowany, szczęśliwy, spełniony i zintegrowany. Skoro zatem jest tak dobrze, to dlaczego jest tak źle?” – pyta ks. Bartosz. Ano, właśnie... Skoro jest tak pięknie i sielankowo, czemu coraz więcej wypalenia? Dlaczego coraz więcej osób dosięga frustracja? Można by tak wymieniać... Niby jest tak dobrze. A jednak czegoś brakuje... Jednak człowiek w tym wszystkim czuje się zagubiony. Pojawia się często i lęk. Dlaczego?

Ks. Bartosz mocno akcentuje, że nie chodzi mu w tym momencie o krytykę „przesadnej troski o ciało, aparycję, zdrowie, a więc o to wszystko co nazywamy doczesnością”. Nie taki jest jego zamiar. Ks. Rajewski chciałby tylko zwrócić uwagę na coś istotnego...

„Uważam, że troska o ciało i zdrowie jest dobra, potrzebna, a nawet konieczna. Podobnie troska o psychiczną stronę naszego jestestwa. Sam od kilku miesięcy korzystam z pomocy psychoterapeuty, by być jeszcze dojrzalszym i bardziej zintegrowanym. Chciałbym jednak zwrócić uwagę, że holistyczna troska o człowieka nie może zapomnieć o jeszcze jednym, nie mniej ważnym, wymiarze ludzkiego bytu, jakim jest dusza. Wszak człowiek to nie tylko ciało i psychika, ale psyche, soma i pneuma – psychika, ciało i dusza (duch). O tej ostatniej chyba najczęściej zapominamy” – podkreśla kapłan.

A jeśli sobie przypominamy, to często... po swojemu. Kiedy ks. Bartosz podjął ten temat ostatnio z jedną osobą, ta odpowiedziała, że owszem, o duszę się troszczy. Medytuje, bada energię... Tylko osobowego Boga w tym nie ma.

„Troska o duszę bez kontaktu z Bogiem. Żyjemy w czasach, gdzie wiarę w osobowego Boga coraz częściej zastępuje zdepersonalizowany kosmoteizm, czyli przekonanie o doskonałości i świętości przyrody. W takiej duchowości nie potrzeba osobowego Boga i budowania z Nim relacji. Głębsze tęsknoty duszy zastępuje się różnymi formami duchowości odwołującymi się do wierzeń wschodnich czy też pogańskiego dziedzictwa Zachodu. Czy to źle? Nie wiem. Aktualne pozostaje we mnie pytanie: skoro zatem jest tak dobrze, to dlaczego jest tak źle?” – kolejny raz pyta autor postu.

Sam wysuwa wniosek, że „bez osobowego kontaktu z Bogiem niemożliwy jest holistyczny, prowadzący do pełni szczęścia rozwój człowieka”. Przytacza, znane już w świecie katolickim i nie tylko, słowa św. Augustyna: „Niespokojne jest serce człowieka, dopóki nie spocznie w Bogu”.

„Można inwestować we własne ciało, można korzystać z pomocy terapeutów, można uprawiać wschodnie formy duchowości, ale bez osobistej relacji z Bogiem, to wszystko bardzo często okazuje się utopią, prowadzącą do jeszcze większej frustracji i depresji. Bo tylko osobowa relacja człowieka z Bogiem daje pokój serca i pewność, że jest się naprawdę bezpiecznym, zaopiekowanym i w dobrych rękach. Tylko relacja z Bogiem uwalnia od lęku i daje codzienne niemal poczucie, że „Pan jest przy mnie jako potężny mocarz” (por. Jr 20,11). Tylko codziennie przebywanie w obecności Boga i rozpoznawanie znaków Jego obecności i działania w moim życiu, buduje moją pewność siebie i daje mi autentyczne poczucie, że nic ani nikt nie jest w stanie mi zagrozić” – zauważa ks. Bartosz.

Niespokojne jest ludzkie serce bez relacji z osobowym Bogiem.

źródło za: fb.com/bartek.rajewski

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama