„Choć obecna sytuacja Kościoła i świata nie daje powodów do radości, emerytowany papież przy każdej okazji, podczas naszych rozmów, wyrażał to, w co głęboko wierzył: «Ostatecznie Chrystus zwycięży»” – mówi Peter Seewald, słynny niemiecki biograf papieża Benedykta XVI.
Zaskakującego w swej treści wywiadu udzielił zaraz po świętach Bożego Narodzenia Peter Seewald dziennikarzowi włoskiego portalu „La Nuova Bussola Quotidiana” Nico Spuntoniemu. Seewald to słynny niemiecki biograf papieża Benedykta XVI. Poświęcił mu cztery książki. Nie od dziś wiadomo, że łączyła go szczególna więź bliskości i zaufania ze zmarłym przed rokiem Ojcem Świętym. Jemu zresztą zawdzięczał nawrócenie i zbliżenie się do Kościoła katolickiego. Wydana w 2020 roku monumentalna książka „Benedykt XVI. Życie” zawiera ogromną ilość informacji pochodzących z pierwszej ręki. Sędziwy papież dopuszczał Seewalda bardzo blisko siebie. Nic wiec dziwnego, iż niemiecki dziennikarz jest skarbnicą wiedzy o faktach i opiniach papieskich, o dostępie do których inni mogą sobie tylko pomarzyć.
W 2005 roku Chrystus postanowił wezwać na Tron Piotrowy jednego z najwybitniejszych teologów świata, człowieka, któremu św. Jan Paweł II przez 23 lata powierzył zadanie strzeżenia depozytu katolickiej wiary. Przed niemal jedenastoma laty Benedykt w dramatycznych okolicznościach wycofał się ze swego urzędowania, zaś rok temu Kościół został pozbawiony jego „modlitewnego wsparcia” świadczonego w ukryciu, do którego odchodzący papież zobowiązał się podczas swej ostatniej audiencji ogólnej z wiernymi 27 lutego 2013 roku. W wywiadzie Seewald postanowił nie trzymać się reguł politycznej poprawności, zdobywając się na wiele smutnych i poruszających zwierzeń.
Zapytany o relacje łączące Benedykta XVI ze swym poprzednikiem oraz następcą na stolicy Piotrowej, niemiecki dziennikarz przywołał przemówienia wygłoszone podczas ceremonii pogrzebowych dwóch ostatnich zmarłych papieży.
Podczas, gdy ówczesny Dziekan Korpusu Kardynalskiego kard. Joseph Ratzinger mówił o zmarłym Janie Pawle II w sposób, który „dotykał serc”, pełen „chrześcijańskiej miłości i szacunku”, przemówienia papieża Franciszka wygłoszonego nad trumną Benedykta XVI „nikt już nie pamięta”. Użyte wówczas słowa – według Seewalda – „były chłodne, jak cała ceremonia”.
Zresztą, w opinii autora wywiadu, różnice dzielące obu ostatnich następców św. Piotra dotyczą „temperamentu, kultury, intelektu, a przede wszystkim kierunku sprawowania pontyfikatu”. Mimo odmienności stylu i ukierunkowania, Benedykt „zachował pełne milczenie, by choć w najmniejszym stopniu nie sprawiać wrażenia chęci ingerowania w sposób rządzenia jego następcy. Ufał Franciszkowi”.
Z wywiadu dowiadujemy się, że Franciszek pisywał listy do papieża emeryta. Szukał przez to oparcia w jego szlachetnym, imponującym autorytecie. Wielokrotnie podkreślał nieprzeciętne cechy Benedykta, nazywając go „wielkim papieżem” i zapewniając, że intelektualno-duchowe dziedzictwo tamtego przetrwa na wiele pokoleń. Cóż z tego – stwierdził niemiecki rozmówca – skoro „papież Franciszek uczynił niewiele, by zachować ciągłość ze swymi poprzednikami”. Taki stan rzeczy Peter Seewald uzasadnił tym, że „Bergoglio nie jest Europejczykiem. Nie zna zbyt dobrze kultury naszego kontynentu. Przede wszystkim zdaje się żywić niechęć do zachodniej tradycji Kościoła katolickiego. Jako przedstawiciel Ameryki Południowej i jezuita odrzucił wiele z tego, co było cenne i zasługiwało na szacunek u Ratzingera”. Jako przykład, niemiecki dziennikarz przywołał zakaz odprawiania tradycyjnej mszy świętej po łacinie, jak i „czystkę kadrową” w stosunku do „osób popierających kurs Ratzingera i doktrynę katolicką”.
Dopełnieniem tego obrazu, według Seewalda, miałby być także sposób potraktowania osobistego sekretarza Benedykta XVI, arcybiskupa Georga Gänsweina, odesłanego z Rzymu bez najmniejszych podziękowań. Najważniejsza przy tym wydaje się kwestia odniesienia do Mszy świętej. Papież Benedykt usiłował zarzucić most łączący Kościół z zasobami skarbów duchowych spoczywających w jego żywym Ciele, starał się też zjednoczyć katolików ze sobą. Ratzinger chciał uspokoić Kościół, nie kwestionując ważności Mszy św. według Mszału Rzymskiego z 1969 r. „Sposób, w jaki traktujemy liturgię – wyjaśnił – decyduje o losach wiary i Kościoła”. Ten temat wyzwolił w Seewaldzie szczególny resentyment. Niemiecki dziennikarz boleśnie przeżył decyzję Franciszka zawartą w motu proprio „Traditionis custodes”. Ewidentnie nie może darować aktualnej głowie Kościoła stylu, w jaki podjął on decyzję wyraźnie ograniczającą dostęp wiernym do rytu trydenckiego. To typowe w przypadku kogoś, kto, jak Peter Seewald, z serca pokochał Benedykta i chciałby mu oszczędzić jakichkolwiek krzywd i przykrości. „Szczególnie haniebne jest dla mnie to, że emerytowany papież nie został nawet poinformowany o tym akcie, lecz musiał się o nim dowiedzieć z prasy. Został pchnięty nożem w serce” – stwierdził gorzko w wywiadzie.
Temat krzywd i niesprawiedliwych ocen, jakie miały spaść na poprzedniego Ojca Świętego poprowadził obu rozmawiających dziennikarzy do innego delikatnego zagadnienia związanego ze sposobem traktowania Benedykta XVI przez swych rodaków. Kwintesencją niezrozumiałej z naszego punktu widzenia niechęci Niemców do wywodzącego się z ich ojczyzny następcy św. Piotra były zarzuty, postawione mu już w czasie przebywania na emeryturze, o zaniedbania w kwestii pedofilii w okresie sprawowania posługi biskupiej w Monachium. Wówczas to przewodniczący konferencji biskupów Niemiec, abp Bätzing oświadczył obcesowo, iż Ojciec Święty powinien przeprosić za domniemaną obojętność w tej dziedzinie.
„Przewodniczący Konferencji Biskupów Niemiec wie, że nikt inny w Kościele katolickim nie podjął tak zdecydowanych kroków w walce z wykorzystywaniem seksualnym, jak były prefekt wiary i papież. Włoski dziennikarz Gianluigi Nuzzi oświadczył, że Benedykt «zdjął płaszcz milczenia i zmusił swój Kościół do skupienia się na ofiarach». Zrobił znacznie więcej niż papież Franciszek przeciwko temu skandalicznemu złu”.
„Twierdzenie biskupa Bätzinga – kontynuował Seewald – jakoby emerytowany papież nie przeprosił za «to, co zrobiono ofiarom w związku z przeniesieniem sprawcy», jest czystą dezinformacją. Jedno jest pewne: w swoim oświadczeniu z 6 lutego 2022 r., po dyskusji nad szeroko komentowanym raportem z Monachium, emerytowany papież wyjaśnił, że może «jedynie raz jeszcze wyrazić głęboki wstyd, wielki ból i szczerą prośbę o przebaczenie wszystkim ofiarom wykorzystywania seksualnego». Przyjął na siebie wielką odpowiedzialność w Kościele katolickim. Mówił: «Ofiarom wykorzystania seksualnego wyrażam najgłębszą solidarność i żałuję każdego pojedynczego przypadku»”. Warto przy tej okazji dodać do tego, co powiedział Peter Seewald, iż dochodzenie adwokatów niemieckich w pełni oddało sprawiedliwość Josephowi Ratzingerowi.
Na pytanie o przedmiot największego zatroskania i niepokoju papieża Benedykta XVI w sprawach Kościoła i jego przyszłości Seewald opowiedział o okresie po zakończeniu Soboru Watykańskiego, w którym młody prof. Ratzinger uczestniczył w charakterze eksperta teologicznego arcybiskupa Kolonii kard. Josepha Fringsa. „W rzeczy samej znosił on źle rozwadnianie i reinterpretację soboru. Zarzucał katolickiemu establishmentowi w swoim kraju angażowanie się w autopromocję i nudne debaty dotyczące struktur, z pominięciem «dynamiki wiary», całkowicie rozmijając się z misją powierzoną Kościołowi katolickiemu. Stwierdził, że ogromnym błędem było przekonanie, że wystarczy przebrać się w inne – bardziej światowe – szatki, aby znów być pokochanym i zaakceptowanym przez ludzi. Chrześcijaństwo może być prawdziwym partnerem w trudnych kwestiach współczesnej cywilizacji tylko poprzez zdecydowane i odważne głoszenie zasad etycznych”.
„Dla Ratzingera – mówił dalej w wywiadzie Seewald – prawdziwa reforma polega na ponownym odkryciu fundamentalnych kompetencji Kościoła. Reforma, podkreślił, oznacza zachowawczość w podejmowaniu odnowy oraz odnawianie tego, co zamierzamy zachowywać, aby z nową wyrazistością wnosić świadectwo wiary w ciemności świata. Poszukiwanie tego, co współczesne, nie może nigdy odbywać się kosztem tego, co prawdziwe i wartościowe. Nie może też polegać na dopasowywaniu się do tego, co obecnie jest modne. W związku z tym był sceptyczny względem elitarnej «drogi synodalnej», której działacze wcale nie są legitymizowani przez ogół Kościoła. Z czasem wszystko to coraz bardziej go zasmucało. Podczas jednego z naszych spotkań zastanawiał się, ile diecezji w jego kraju można jeszcze nazwać katolickimi ze względu na sposób ich prowadzenia”.
Ciekawe w wywiadzie jest przypisanie papieżowi Benedyktowi, jako teologowi o nieprzeciętnym umyśle i człowiekowi zażyłej modlitwy, roli „światła umieszczonego na górze” oraz biblijnego „katechona”, czyli kogoś powstrzymującego bądź też opóźniającego destrukcyjne zjawiska związane z nadejściem końca czasów… Powołując się w tym względzie na refleksje włoskiego filozofa Giorgio Agambena, Seewald przypomniał dawne zainteresowanie się Ratzingera teologią św. Augustyna, zwłaszcza jego wizją Kościoła i dziejów. Augustyn „dokonywał rozróżnienia na Kościół nieprawych i Kościół sprawiedliwych […]. Od początku Kościół był nieodmiennie złożony z Kościoła Chrystusowego i Kościoła Antychrysta”. W opinii Seewalda czasy współczesne charakteryzują się „oddzieleniem Kościoła «pięknego» od «czarnego», pszenicy od plew”. W tym sensie Ratzinger od wielu lat przestrzegał przed „niebezpieczeństwem obsuwania się doktryny”. „Gdy pytałem papieża – wspominał Seewald – czemu śmierć nie nadchodzi, odpowiadał, że musi jeszcze żyć, by dawać świadectwo o Chrystusie”.
Na zakończenie wywiadu Seewald dodał: „Benedykt XVI nie zniechęcał się trudnościami. Dostrzegał wielu młodych ludzi, którzy odkrywają na nowo katolicyzm i w ten sposób pociągają za sobą coraz więcej ludzi, podczas gdy ci, którzy mają się za nowoczesnych, wręcz przeciwnie, doświadczają nie tylko narastającej duchowej oschłości, ale i zubożenia kadr, nie mówiąc już o utracie zwolenników. I choć obecna sytuacja Kościoła i świata nie daje powodów do radości, emerytowany papież przy każdej okazji, podczas naszych rozmów, wyrażał to, w co głęboko wierzył: «Ostatecznie Chrystus zwycięży»”.