Został opublikowany „List z Synodu” 91-letniego kard. Zena. Nazywa w nim rzeczy po imieniu

W obszernym tekście, opublikowanym na łamach First Thing jako „List z Synodu”, kard. Joseph Zen Ze-kiun opisuje szereg swoich obaw, dotyczących zarówno oczekiwań części osób w związku z Synodem o synodalności, jak i samej procedury obrad.

W święto św. Mateusza, apostoła i ewangelisty, kardynał Zen napisał list do biskupów-członków Synodu 2023, który został rozpowszechniony prywatnie. Redakcja First Things otrzymała pozwolenie na publiczne udostępnienie listu.

„Jestem waszym współbratem Josephem Zenem z odległej wyspy Hongkong, 91-letnim mężczyzną, wyświeconym na biskupa ponad 26 lat temu. Piszę ten list, ponieważ, jako członek Kolegium Apostołów, będąc w pełni władz umysłowych, czuję się zobowiązany do ochrony świętej tradycji wiary katolickiej” – pisze we wstępie kardynał Zen.

Niepokoi go m.in. podkreślanie, że synodalność trzeba dopiero wprowadzić w Kościele. „Jak Bóg mógł zapomnieć, by Kościół żył tym konstytutywnym elementem przez dwadzieścia wieków swojego istnienia? Czy nie wyznajemy, że Kościół jest jeden, święty, powszechny i apostolski, chcąc przez to być także przez cały czas synodalny?” – pyta w swoim „Liście z synodu”. Zwraca także uwagę na przebijające z dokumentu przygotowawczego Synodu o synodalności przeświadczeniu o konieczności wywrócenia „piramidy” hierarchii i „przywrócenia demokracji” w Kościele.

Kardynał przypomina także o niemieckiej „drodze synodalnej”, która domaga się m.in. „rewolucyjnej zmiany w konstytucji Kościoła i w moralnym nauczaniu o seksualności”. „Papież nigdy nie nakazał zaprzestania tego procesu Kościoła w Niemczech” – pisze kard. Zen i zestawia „drogę synodalną” ze spadkiem liczby wiernych w Kościele w Niemczech.

„Według oficjalnych danych w 2022 r. spadek wyniósł ponad pół miliona. Kościół w Niemczech umiera. Przypomina nam to bolesną przygodę Kościoła w Holandii. Od szczytu, kiedy wierni stanowili on 40 proc. populacji kraju, do dziś, kiedy uległ niemal całkowitemu zniknięciu. Nietrudno dostrzec tego przyczynę: ruch, niemal identyczny z tym, który działa w dzisiejszych Niemczech, który w Holandii rozpoczął się niemal natychmiast po Soborze Watykańskim II” – pisze kard. Zen.

W swoim tekście przyznaje, że łatwo będzie go oskarżyć o szerzenie teorii spiskowych, ale w działaniach Sekretariatu Synodu widzi on „cały plan manipulacji”.

„Zaczynają od stwierdzenia, że musimy słuchać wszystkich. Stopniowo pozwalają nam zrozumieć, że wśród tych «wszystkich» są szczególnie ci, których «wykluczyliśmy». Wreszcie rozumiemy, że mają na myśli ludzi, którzy opowiadają się za moralnością seksualną odmienną od tradycji katolickiej” – zauważa.

„W małych grupach dialogu fazy kontynentalnej często podkreślają, że «musimy pozostawić puste krzesło tym, którzy są nieobecni, którzy zostali przez nas zmarginalizowani». Mówią też: «Synod musi zakończyć się powszechnym włączeniem, musi powiększyć namiot, powitać wszystkich, bez osądzania ich, bez zapraszania do nawrócenia»” – dodaje. „Często twierdzą, że nie mają żadnego planu. To naprawdę obraza naszej inteligencji. Każdy widzi, do jakich wniosków zmierza”.

Jego zdaniem na Synodzie o synodalności nie należy odchodzić od dyskusji i spierania się (na rzecz pozbawionej oceniania drugiej strony rozmowy). Konsensus i jedność nie zdarzają się przecież w cudowny, magiczny sposób. „Wydaje mi się, że na Soborze Watykańskim II, zanim doszli do niemal jednomyślnego wniosku, poświęcili wiele czasu na ożywione dyskusje. To tam działał Duch Święty. Unikanie dyskusji oznacza unikanie prawdy” – pisze kardynał. Podobnie z głosowaniami – bez nich trudno zebrać owoce tak szerokiego dialogu. „Unikanie głosowania także oznacza unikanie prawdy” – przekonuje kard. Zen.

Krytykuje także włączenie do Synodu świeckich (z prawem głosu, nie jako obserwatorów). „Oddanie głosu świeckim mogłoby wydawać się oznaką szacunku dla sensus fidelium, ale czy na pewno ci świeccy, którzy zostali zaproszeni, są fideles? Że ci świeccy ludzie przynajmniej nadal chodzą do kościoła? W rzeczywistości ci świeccy ludzie nie zostali wybrani przez lud chrześcijański” – tłumaczy swoje obawy.

Nie widzi także powodów dla zwołania drugiej sesji synodalnej, zaplanowanej na 2024 rok. „Moje złośliwe podejrzenie jest takie, że organizatorzy, nie pewni, że uda im się podczas tej sesji osiągnąć swoje cele, decydują się na więcej czasu na manewr. Jeżeli jednak to, co Duch Święty chciał powiedzieć, zostanie wyjaśnione w głosowaniu biskupów, po co potrzebna jest kolejna sesja?” – pyta.

W swoim liście 91-letni hierarcha przekonuje, że „powinniśmy nalegać na procedurę stosowaną na tak wielu synodach nie dlatego, że «zawsze tak było», ale dlatego, że jest to rozsądne rozwiązanie. (Chęć postępowania inaczej uzasadnia podejrzenie, że chodzi o uniknięcie odkrycia prawdziwego natchnienia Ducha Świętego)”.

Kardynał Joseph Zen Ze-kiun, urodził się w Szanghaju 13 stycznia 1932 r., a po wstąpieniu do salezjanów (Towarzystwo św. Franciszka Salezego), został wyświęcony na kapłana 11 lutego 1961 roku. Mianowany biskupem koadiutorem Hongkongu 13 września 1996 r. przez papieża Jana Pawła II, objął tę stolicę biskupią 23 września 2002 r., a 24 marca 2006 r. został mianowany przez papieża Benedykta XVI kardynałem prezbiterem pod tytułem S. Maria Madre del Redentore a Tor Bella Monaca. Od czasu przejścia na emeryturę 15 kwietnia 2009 r. kardynał, nieustraszony obrońca mieszkańców Hongkongu przed coraz bardziej opresyjnym chińskim reżimem komunistycznym, prowadzi posługę więzienną w Hongkongu, zwłaszcza wśród więźniów politycznych.

 

 

 

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama