Kościoły i klasztory otwierają swoje drzwi dla potrzebujących. Gdy jedna parafia organizuje koce, druga myśli już o zdobyciu leków. Zwykli ludzie, którzy do tej pory sami zgłaszali się po pomoc, kupują chleb tym, którzy stracili wszystko. „Syria nie widziała takiej solidarności od ponad 11 lat” – mówi ks. prof. Waldemar Cisło z PKWP.
Siostra Annie Demerjian od ponad 11 lat patrzy na łzy Syryjczyków. Towarzyszy rodzinom w Aleppo i Damaszku. Słucha, gdy mówią o swoim cierpieniu, biedzie, braku prądu i wody. Pomaga, gdy potrzeba żywności, leków, opału, a nawet środków na opłacenie czynszu. Gdy rozmawia ze swoimi podopiecznymi o wojnie, padają słowa o bólu, strachu, rozpaczy i ciągłym poczuciu zagrożenia. Kiedy sama stawia im pytanie o trzęsienie ziemi, w odpowiedzi słyszy jedno hasło: przerażenie.
Siostra Annie wyjaśnia, że „na wojnie są miejsca bezpieczne i niebezpieczne”. „Gdy myślimy o trzęsieniu ziemi, mniej niż minuta jest silniejsza od całej wojny” – mówi. I obrazuje swoje słowa przykładem. „Wyobraź sobie, że leżysz w łóżku o 4 rano i podłoga zaczyna się gwałtownie trząść. Drzwi się otwierają, szkło tłucze, ściany gwałtownie się kołyszą, z zewnątrz dochodzą odgłosy wrzasków i upadków. Z przerażenia wydobywa się jedno słowo: Panie!” – podkreśla.
Syria pilnie potrzebuje pomocy. Nie ma państwa, na którym może polegać. Ogromną krzywdę najbiedniejszym wyrządzają sankcje i embarga. Obejmują one m.in. leki i części zamienne do sprzętu medycznego. Ks. prof. Waldemar Cisło, dyrektor sekcji polskiej PKWP, który ma kontakt z siostrami i księżmi z Aleppo i Homs, mówi, że „ludzie są wyczerpani; wypatrują pomocy, a ona nie nadchodzi”. Poczuciu osamotnienia towarzyszy przekonanie, że liczba ofiar trzęsienia ziemi jest znacznie zaniżana. „Rząd boi się buntu społecznego” – tłumaczy ks. prof. Cisło.
W tych okolicznościach ludzie próbują wspierać siebie nawzajem. Siostra Arlene żyje w Aleppo we wspólnocie klauzurowej. W odpowiedzi na katastrofę zakonnice otworzyły przed potrzebującymi drzwi klasztoru. „Rodziny boją się i nie chcą wracać do domów, szukają miejsca na nocleg. Przyjechało do nas pięć rodzin, które ugościliśmy. Inne rodziny chodzą do szkoły lub kościoła” – wyjaśnia siostra Arlene.
Ks. Fadi Azar z Latakii, która ucierpiała w trakcie trzęsienia ziemi, mówi, że początkowo zamierzał wyjechać z miasta. Został jednak, by nieść wsparcie potrzebującym. „Do naszej parafii przybyło wielu ludzi, w tym sporo takich, którzy nie mieli samochodów. Przyszli pieszo, by schronić się w naszym kościele” – zaznacza. W pogrążonej w smutku Syrii, ludzie – choć nie mają wiele – próbują wzajemnie sobie pomagać. „Byliśmy głęboko poruszeni, gdy jeden parafianin, któremu to my zwykle pomagamy, przyszedł z kilkoma bochenkami chleba, by ofiarować je innym” – podkreśla ks. Fadi.
Ks. prof. Waldemar Cisło wyjaśnia, że „Syria nie widziała takiej solidarności od ponad 11 lat”. Tłumaczy, że „ludzie spotykają się, dzielą tym, co mają, i modlą”.
Przedstawiciele PKWP przebywający na miejscu zwracają uwagę, że reguła pt. „wszystkie ręce na pokład” obowiązuje bez wyjątku. Franciszkanie z Latakii organizują koce i żywność dla rodzin, które straciły dach nad głową. W Aleppo jedna ze wspólnot przekazuje leki potrzebującym. Jest też inicjatywa, by dotrzeć do ludzi starszych. Wielu z nich nie jest w stanie opuścić swoich domów. Wymaga opieki.
Pomoc Kościołowi w Potrzebie wspiera projekt, w którym inżynierowie sprawdzają stan budynków mieszkalnych po trzęsieniu ziemi. Jeśli okaże się, że nie ma ryzyka zawalenia, umożliwi to powrót do domu ich mieszkańcom. Papieskie Stowarzyszenie proponuje pokrycie kosztów niezbędnych napraw. Planuje też finansować koszty wynajmu, gdy mowa o rodzinach, które utraciły wszystko.
Wsparcie dla Syrii niesie polska sekcja PKWP. Zbiórce, jaka jest prowadzona na stronie https://pkwp.org/wspomoz-nas?campaign=60, towarzyszy zapowiedź wysłania transportu humanitarnego. Do potrzebujących dotrą m.in. żywność i mleko w proszku.