Gazeta „Chicago Tribune” opisała 29 kwietnia inicjatywę niektórych Kościołów chrześcijańskich w Stanach Zjednoczonych, które postanowiły wysyłać młodych wolontariuszy do Polski w celu pomocy przy przyjmowaniu ukraińskich uchodźców wojennych. Autorka artykułu Alexandra Kukulka przedstawiła ten temat na przykładzie protestanckiej wspólnoty Parkview Christian Church w Orland Parku w hrabstwie Will na przedmieściach Chicago. Kościół ten od lutego br. wysłał do Przemyśla na 10-dniowe turnusy cztery takie grupy, z których każda liczyła od 12 do 14 młodych ludzi.
Pastorka tej wspólnoty Christa Mullin wyjaśniła, że „Przemyśl wybrano dlatego, że z jednej strony pod względem liczby mieszkańców przypomina on nasze miasto liczące ich 58703, z drugiej zaś dlatego, że właśnie tak niewielkie miasto stało się de facto «wrotami do Europy» dla ok. 3,5 mln uchodźców z Ukrainy. (…) Chcemy przynajmniej choć trochę pomóc, kierując się wskazówkami m.in. tamtejszych przywódców religijnych i we współpracy z Polskim Czerwonym Krzyżem tak, aby ta nasza pomoc mogłaby być skuteczna”.
Dziennik zamieścił głosy i zdjęcia kilkorga uczestników tych wyjazdów. Rachel Carrol, przebywająca w Polsce już od lutego i działająca wraz z grupą ochotników m.in. na dworcu w Przemyślu, zauważyła, że „miasto to [Przemyśl], jak i cala Polska wzięły na siebie duży ciężar, przyjmując tak wielu uchodźców. Cieszę się więc, że możemy tu choć trochę pomóc”. W Przemyślu młodzi działają w porozumieniu z Czerwonym Krzyżem na terenie Tesco – dużego supermarketu, który zamieniono na ośrodek przyjmowania uchodźców. „Są tam sekcje przeznaczone do spania i otrzymywania różnych środków pochodzących z darów. Jest tez ośrodek medyczny oraz miejsca zabaw dla dzieci… Ważny jest także bezpośredni kontakt, zwłaszcza z dziećmi i młodzieżą, choćby wtedy, gdy gramy z nimi w piłkę nożną. W kwietniu PCK otworzył inne schronisko na terenie Szkoły Ukraińskiej. Uchodźcy mogą się tam zatrzymać nawet na dłużej” – podkreśliła wolontariuszka.
Z kolei Maureen Battista wyjaśniła, że jej praca polegała na sortowaniu przywożonych tam różnych rzeczy, przygotowaniu posiłków i także organizowaniu zajęć z dziećmi. Jeszcze inna uczestniczka, Jody Watterworth tłumaczy, ze także postanowiła zostać na dłużej w Polsce ze względu na małą liczbę wolontariuszy. „Przybywający ludzie chcą się najeść, trzeba pomóc sprzątać i wyrzucać kubły ze śmieciami… Wielu z nich decyduje się jechać dalej do Niemiec. Noszą oni kolorowe opaski sygnalizujące, do jakiego pociągu powinni wsiąść, ale wielu z nich nie ma żadnych planów co do przyszłości i nie znają niemieckiego. Pomagam im m.in. wsiąść do tych pociągów, choćby przenosząc ich bagaż. Przeważnie są to matki z małymi dziećmi. Nawet ta banalna, wydawałaby się, oznaka życzliwości spotyka się z ich wdzięcznością: ktoś ciebie pogłaszcze po ramieniu albo pokaże palcami znak serca” – wyznała Amerykanka.
Kościół z Orland Parku planuje wysłanie do Przemyśla następnych grup wolontariuszy w lipcu i we wrześniu. „Ważne, abyśmy nie trzymali się sztywnych schematów, ale odpowiadali na bieżące wyzwania, związane z tym kryzysem humanitarnym. Jednym z nich będzie znalezienie środków na zakup biletów kolejowych do wyjazdu za granicę: dotychczas uchodźcy wyjeżdżali do Niemiec bezpłatnie, ale przepisy w tej sprawie mają się niebawem zmienić” – oświadczyła Rachel Carroll.
o. jj (KAI Tokio) / Chicago