Ks. Jacek Kocur na co dzień jest proboszczem w parafii św. Michała Archanioła we Lwowie. W tej chwili przebywa w Zaporożu z pomocą humanitarną. Opowiada, jak wygląda życie po sąsiedzku z wrogiem.
Ks. Jacek Kocur do Zaporoża przyjechał wraz z wikariuszem i wolontariuszem. Wszyscy trzej towarzyszą transportowi darów zorganizowanemu przez Gościa Niedzielnego. Sami również przywieźli pomoc materialną dla braci albertynów, ofiarowaną przez parafian i sponsorów, których udało mu się pozyskać z USA.
„Byłem już na Zaporożu, ale nigdy do tej pory tak blisko linii frontu. Widziałam straszne rzeczy” – opowiada. „Podjechaliśmy pod bardzo niebezpieczne miejsce, gdzie wpuszczają tylko na specjalne hasła wojskowe. Najpierw byliśmy w Nikopolu. Widać stamtąd Enerhodar – bazę rosyjską i wyschnięty Dniepr. To przytłaczający widok, bo zamiast szerokiej rzeki, która kiedyś wydawała się jak morze, teraz w zasadzie jest jedna wielka plaża. To wszystko przez zerwanie tamy na Kachowce. Później pojechaliśmy do Komyszuwachy”.
Komyszuwacha to jak mówi ks. Jacek miejsce, gdzie cały czas trwa ostrzał. Nie da się przewidzieć ataku. Alarm można podnieść dopiero po ostrzale.
„Ci ludzie, którzy tam są, bardzo się dziwili, że przyjechaliśmy, że się nie boimy. A my oczywiście się boimy. Ale to wyjątkowe doświadczenie zobaczyć te wszystkie zniszczenia. Widzieliśmy bardzo nowoczesną szkołę, z której została jedynie sala gimnastyczna i starą szkołę zupełnie zrujnowaną do zera. Powyciągaliśmy stamtąd zeszyty szkolne, połamane krzesła. W naszej parafii zrobimy wystawę” – opowiada.
Ks. Kocur opowiada też o zniszczonej cerkwi. „Co ciekawe to cerkiew patriarchatu moskiewskiego. Wygląda na to, jakby mordowanie było samym celem w sobie, obojętnie czy swoich, czy obcych” – stwierdza. „Wtedy w miejscowości zginęło wiele ludzi”.
Duszpasterz odwiedził też dwa punkty wojskowe: łaźnię dla żołnierzy, gdzie mogą się umyć i chwilę odpocząć oraz nowoczesny ośrodek kultury, który służy za punkt przeładunku darów.
„Przywiozłem ze sobą kilkaset modlitewników abp. Fultona Sheena. Nasza parafia miała udział w ich wydaniu. To takie malutkie praktyczne modlitewniki, które zawierają modlitwy na różne okazje, Słowo Boże, i porady. Żołnierze chcieli każdą ich ilość. Byłem bardzo zaskoczony” – opowiada.
Żołnierze, jak mówi ks. Jacek, cały czas proszą też o różańce. „Być może podchodzą do nich trochę zabobonnie, ale ci, którzy wierzą, to wiedzą, o co chodzi, a ci, którzy nie, będą je nosili jedynie w kieszeni i na pewno też im to nie zaszkodzi. Oni w ogóle spragnieni są obecności duchownych, proszą o błogosławieństwo, o modlitwę. Duchowni są wśród nich. Różnych wyznań” – relacjonuje.
Ks. Jacek w piątek wraca do Lwowa. W piątek do Lwowa przyjedzie też kard. Konrad Krajewski, by poświęcić wybudowany przez siostry albertynki dom dla bezdomnych kobiet.
„Nie było mnie we Lwowie gdy nastąpił atak na bazę Caritas. Dlaczego do niego doszło? Trudno doszukiwać się tu logiki. Być może to już atak na «humanitarkę», ale mówi się też, że Rosjan sprowokowała duża ilość generatorów, jakie na składzie czekały na rozwiezienie z Caritas Spes ze Lwowa” – mówi duszpasterz.