Chrześcijańska odpowiedź: przeciwstawić się szyderstwu modlitwą, postem i ukochaniem Chrystusa

Jezus zapowiedział swoim uczniom: „Jeżeli was świat nienawidzi, wiedzcie, że Mnie najpierw znienawidził”. Bluźniercza ceremonia otwarcia igrzysk olimpijskich jest jaskrawym przykładem takiej nienawiści. Właściwą odpowiedzią nie są jałowe polemiki z bluźniercami, ale zwrócenie się ku Chrystusowi przez modlitwę, post i wszystko, co wzmacnia naszą miłość do Zbawiciela.

To nie pierwszy raz, gdy wyszydzany był Chrystus i Najświętszy Sakrament. Im bardziej forsowane są idee „laickości”, tym mocniej poniża się i wyśmiewa samego Chrystusa i Jego uczniów. Francja jest tu zdecydowanym mistrzem świata, choć były okresy w historii, gdy Rosja (od 1917 do początku lat 1990-tych), Portugalia (u progu XX wieku), Meksyk (w podobnym okresie), czy Hiszpania (w trakcie wojny domowej 1936-1939) bardzo mocno rywalizowały o palmę pierwszeństwa.

Jezus mówi jasno o przyczynie, dla której świat Go tak bardzo nienawidzi:

„Nienawidzi Mnie, bo Ja o nim świadczę, że złe są jego uczynki” (J 7,7).

Zbawienie, które przyniósł Chrystus, nie jest tylko wzniosłym konceptem teologicznym, ale konkretem: jest Bożą odpowiedzią na problem grzechu, który wisi jak ciężar u szyi całej ludzkości. Świat tymczasem nie chce słyszeć o grzechu, szukając źródła swoich problemów w „ucisku”, „złym systemie”, „patriarchalizmie”, „złym środowisku”. Systemy bywają lepsze i gorsze, ucisk społeczny bywa faktem, ale nie tu leży sedno problemu. Najlepszy nawet system rozpadnie się, gdy tworzący go ludzie będą nastawieni wyłącznie na własny zysk i przyjemność, ignorując to, co jest prawdziwym dobrem. Można powiedzieć, że system jest jak silnik, lepszy lub gorszy – gdy jednak do wspaniałego silnika nalejemy niewłaściwego paliwa, nie będzie działał dobrze. Tym „niewłaściwym paliwem” jest właśnie natura ludzka, skażona grzechem.

Szyderstwo z Eucharystii, które zobaczył cały świat na otwarciu igrzysk olimpijskich, jest wybitnie naiwną, a przy tym kiczowatą deklaracją: „wszystko nam wolno, nie ma grzechu, człowiek może się dowolnie samookreślać, samorealizować i nikt nie może nam tego zabronić”. Nie liczy się to, co obiektywnie dobre i prawdziwe, ważne jest to, co „ja” czuję i z czym „ja” się utożsamiam. Innymi słowy – człowiek sam chce decydować o wszystkim i nikt nie będzie mu mówił, co jest dobre, a co złe. Brzmi to znajomo? Tak, to po prostu kolejna wersja historii o buncie Adama i Ewy w raju. Paradoksalnie, demonstrując swoje butne przekonania o tworzeniu własnej tożsamości, performerzy z Paryża potwierdzają prawdziwość biblijnej opowieści. Podstawą grzechu jest pycha: „nikt nie będzie mi dyktował, co jest dobre, sam wiem najlepiej i wszyscy muszą to tolerować”.

Nie ma sensu polemizować z takimi deklaracjami. Z grzechem się nie polemizuje. Grzech wymaga odkupienia, nawrócenia i pokuty. Dlatego od wieków chrześcijanie dobrze zdawali sobie sprawę z tego, że właściwą odpowiedzią na bluźnierstwa, znieważanie Najświętszego Sakramentu i kpiny z Chrystusa jest jeszcze mocniejsze zwrócenie się w Jego stronę, przylgnięcie do Niego przez modlitwę, post i wzrost naszej gorliwości. Teologia nazywa to „wynagrodzeniem Bogu”, ale jest to termin dość mylący w języku polskim. Bogu nie możemy „wynagrodzić” w takim sensie, jak wynagradza się coś człowiekowi. Właściwszym terminem jest łacińskie słowo „reparatio”, czyli po prostu „naprawa”. To, co zepsute, trzeba naprawić. Na tym właśnie polega „wynagradzanie Bogu za grzechy i bluźnierstwa”. Modląc się, poszcząc czy uczestnicząc w nabożeństwach, odbudowujemy, naprawiamy swoją relację z Bogiem. I do tego jesteśmy wezwani właśnie dziś, w pierwszy piątek miesiąca sierpnia, tydzień po rozpoczęciu igrzysk olimpijskich. Tak jak sugerują francuscy katolicy, odmówmy „wynagradzający” różaniec, wyspowiadajmy się, przyjmijmy Komunię świętą. Nie ma lepszej odpowiedzi na szyderstwa i bluźnierstwa!

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama