„Dzieci słyszą przerażające informacje o naszym zmieniającym się klimacie z wielu różnych źródeł” – mówi Areeba Hamid z brytyjskiego Greenpeace. Zdaniem organizacji, nieletni cierpią z tego powodu na eko-lęk. „Oczywiście [Hamid] pomija fakt, że większość tych «przerażających informacji» jest rozpowszechniana przez organizacje takie jak Greenpeace” – zauważa Frank Furedi z Kolegium Macieja Korwina w Brukseli.
„Jest coś głęboko cynicznego w sposobie, w jaki profesjonalni eko-alarmiści atakują dzieci” – pisze Furedi. Jak tłumaczy, w brytyjski Greenpeace w ciągu kilku wydał trzy publikacje. Pierwsza to wyniki badań instytutu YouGov zleconych przez Greenpeace. Jedno z nich wykazało, że czworo na pięcioro dzieci w szkołach podstawowych twierdzi, że martwi się zmianami klimatycznymi. Drugie badanie wykazało, że nauczyciele mają mieć trudności z radzeniem sobie z tym, co Greenpeace nazywa „eko-lękiem” wśród dzieci. Trzecia publikacja to poradnik, który ma pomóc rodzicom i nauczycielom rozmawiać z dziećmi o zmianach klimatycznych.
„Napisany przez psychoterapeutkę Caroline Hickman przewodnik nie oferuje bezstronnych porad – ostrzega Furedi. –
To narzędzie propagandowe, nakłaniające dorosłych do pielęgnowania lęków dzieci dotyczących klimatu. Hickman ostrzega nawet rodziców, że wszelkie próby «chronienia [dzieci] przed przerażającymi prawdami» na temat zmian klimatycznych «nie są ani wykonalne, ani pomocne»”.
Najpierw straszą
Areeba Hamid, współdyrektor wykonawczy Greenpeace UK, mówi, że dzieci muszą być emocjonalnie przygotowane przez nauczycieli i rodziców na zagrożenie, jakie niesie ze sobą zmiana klimatu.
„Dzieci słyszą przerażające informacje o naszym zmieniającym się klimacie z wielu różnych źródeł” – mówi Hamid i dodaje, że należy „dać im narzędzia, których potrzebują, aby to zrozumieć”.
„Oczywiście pomija fakt, że większość tych «przerażających informacji» jest rozpowszechniana przez organizacje takie jak Greenpeace” – kwituje tę radę Furedi.
„Hipokryzja ekoaktywistów jest w tym względzie uderzająca. Przez lata karmili dzieci scenariuszami zagłady. Systematycznie pomagali kultywować ich lęki. Teraz przedstawiają te lęki tak, jakby były prawdziwym problemem psychologicznym, którym my jako społeczeństwo powinniśmy się martwić”
– pisze publicysta.
Jak zauważa, nauka nie zna takiego pojęcia jak „lęk klimatyczny”, a grupy ekologiczne podciągają pod nie dowolne objawy.
Norma i choroba
„Nic dziwnego, że wielu młodych ludzi, którym skutecznie doprowadzono do nadmiernego niepokoju w związku z klimatem, przyjmuje rolę zestresowanej ofiary eko-przestępstw ludzkości. Jeśli chodzi o większość, twierdzenie, że cierpią na eko-lęk, nadaje im pozytywną tożsamość. Jest to znak, że są świadomi rzekomo zbliżającej się katastrofy” – pisze Frank Furedi i puentuje:
„Martwienie się o przyszłość i odczuwanie strachu przed zagrożeniami, przed którymi stoi społeczeństwo, jest normalną cechą ludzkiej egzystencji. Jednak medykalizacja egzystencjalnych obaw o przyszłość jest nowym zjawiskiem. Skutecznie przekształca problem ludzki w problem zdrowia psychicznego, który Greenpeace i jemu podobni nazywają «eko-lękiem». (…) To całkowicie cyniczne działanie. Z perspektywy eko-alarmistów, eko-lęk nie jest stanem, który można wyleczyć. Jest czymś, co należy wykorzystać i uczynić bronią. To, że takie [grupy] jak Greenpeace są gotowe pielęgnować i wykorzystywać lęki dzieci do promowania swojej żałosnej sprawy, obnaża jedynie ich moralne bankructwo”.
Źródło: spiked-online.com
Dziękujemy za przeczytanie artykułu. Jeśli chcesz wesprzeć naszą działalność, możesz to zrobić tutaj.