Przy licznych okazjach Papież Franciszek mówił o swojej wizji ekonomii, która ma zaradzić problemom współczesnego świata. Tymczasem w Indonezji, gdzie te problemy widać jak na dłoni, Franciszek taktownie milczy. Skąd nagle taka spolegliwość wobec indonezyjskich władz i pazernych korporacji, niszczących ludność rodzimą i środowisko naturalne?
Wystarczy przypomnieć wizytę Franciszka w Boliwii w 2015 roku, podczas której papież mówił w bardzo ostrych słowach o nieokiełznanym kapitalizmie i nowych formach kolonializmu. Poprosił też o przebaczenie za grzechy popełnione przez Kościół katolicki wobec rdzennych Amerykanów podczas podboju Ameryki. To tam padły słowa o „łajnie diabła” – tym określeniem Papież nazwał „nieskrępowaną pogoń za pieniądzem”. Tymczasem w Indonezji, gdzie państwowy kapitalizm przekracza kolejne granice wyzysku, niszcząc środowisko naturalne i rdzennych mieszkańców poszczególnych prowincji, papież nie wspomina o tym temacie. Mówi wprawdzie o „harmonii wśród różnorodności”, „różnorodności kulturowej”, ale słowa te brzmią fałszywym tonem w kraju, w którym prawa mniejszości systematycznie i brutalnie łamane są przez władze.
Jak mają rozumieć papieskie słowa rdzenni mieszkańcy indonezyjskich prowincji, których wypędza się z ich ziem, niszczy olbrzymie połacie lasów deszczowych w pogoni za szybkim zyskiem?
„zachęcające jest to, że filozofia kierująca organizacją państwa indonezyjskiego jest jednocześnie zrównoważona i mądra”
Spróbujmy wyobrazić sobie hipotetyczną sytuację, że papież przyjeżdża do Polski w stanie wojennym, gdy solidarnościowa opozycja została brutalnie stłamszona przez władze, a jej przedstawiciele zostali internowani i wypowiada podobne słowa, chwaląc „zrównoważoną i mądrą politykę władz”. Co czulibyśmy wtedy i co chcielibyśmy powiedzieć takiemu papieżowi?
Pisaliśmy wczoraj o ekumenicznej drodze krzyżowej, która miała miejsce w Jayapurze, stolicy prowincji Papua, która doświadcza „zrównoważonej polityki władz” ze szczególną ostrością. Problem nie jest bynajmniej nowy, nasila się od ponad sześciu dekad. Tzw. ruchy Salib Merah (Czerwonego Krzyża) starają się od wielu lat zwrócić na niego uwagę świata i Kościoła. Papuasi oskarżają rząd Indonezji o nielegalne okupowanie i przejmowanie ich ziemi, a także domagają się prawa do samostanowienia w swojej ojczyźnie. Jednak rząd Indonezji twierdzi, że są oni secesjonistami i brutalnie tłumi, metodami militarnymi, wszelkie próby uzyskania jakiejkolwiek autonomii. Nieustanne łamanie praw człowieka, militarną agresję i systematyczne niszczenie środowiska naturalnego Papuasi nazywają ludobójstwem oraz analogicznie: „eko-bójstwem”.
Skąd więc milczenie Papieża i brak jakiegokolwiek nawiązania do tragicznej sytuacji Papuasów podczas obecnej pielgrzymki? Problem, jak się okazuje, jest głębszy i nie dotyczy wyłącznie samego Franciszka. Osiem lat temu (w 2016) roku grupa papuaskich działaczy katolickich starała się dotrzeć do delegacji biskupów z regionu całego Pacyfiku podczas ich wizyty w Jayapura, aby zwrócić ich uwagę na swój problem. Tymczasem indonezyjscy biskupi, którzy byli gospodarzami wizyty, uniemożliwili papuaskim aktywistom bezpośrednią rozmowę z delegacją. Niestety to przede wszystkim hierarchia Kościoła katolickiego w Indonezji przymyka oczy na problem Papui, nie chcąc naruszyć dobrych relacji z władzami swojego kraju.
Całą sprawę ze szczegółami na katolickim portalu UCA News opisuje Cypri Jehan Paju Dale. Jest on antropologiem pracującym nad tubylczymi chrześcijanami i polityką rozwoju w Papui Zachodniej, problem zna więc od podszewki.
Wróćmy do słów Papieża, które padły podczas jego podróży do Boliwii w 2015 r.:
„Kiedy kapitał staje się bożkiem i kieruje decyzjami ludzi, kiedy chciwość pieniądza dominuje nad całym systemem społeczno-gospodarczym, rujnuje wtedy społeczeństwo, potępia i zniewala ludzi, niszczy ludzkie braterstwo, nastawia ludzi przeciwko sobie i, jak wyraźnie widzimy, zagraża nawet naszemu wspólnemu domowi, siostrze i matce Ziemi”.
Podczas tej samej podróży papież wyrażał swe wielkie zaniepokojenie przemocą wobec mniejszości i grup marginalizowanych na całym świecie, którą nazwał „trzecią wojną światową” i „ludobójstwem”.
„W tej trzeciej wojnie światowej, prowadzonej fragmentarycznie, której teraz doświadczamy, ma miejsce forma ludobójstwa i musi się ona zakończyć”.
Dlaczego słowa te miałyby mieć moc w Ameryce Łacińskiej, a nie miałyby mieć odniesienia do Oceanii? Trudno naprawdę to pojąć. Dawne grzechy konkwistadorów są równie przerażające jak dziewiętnastowieczny kapitalizm przemysłowy, współczesny kapitalizm korporacyjny, czy też „państwowy kapitalizm” w wydaniu indonezyjskim. Skoro papież nie waha się używać tak mocnego języka, mówiąc o „ludobójstwie”, w odniesieniu do jednej z form tego wyzysku, konsekwentnie powinien także mówić o ludobójstwie w Indonezji.
Jednak, jak wywnioskować można z kolejnych przemówień papieża w tym kraju, głównym celem jego pielgrzymki jest zachęta do tworzenia harmonii i pokoju międzyreligijnego. Jako umiarkowany kraj muzułmański, Indonezja jest uważana za kluczowego partnera w projekcie budowania pokoju między Zachodem a światem islamu. „Ludobójstwo” dokonywane na Papuasach nie pasuje do tego harmonijnego obrazu.
Jeszcze raz jednak trzeba podkreślić, że nie jest to tylko kwestia milczenia samego Franciszka, ale konsekwencja postawy Kościoła katolickiego w Indonezji, który lojalność wobec władz i zachowanie dobrych relacji z nimi traktuje jako nadrzędną zasadę. Można oczywiście doszukiwać się racjonalnych przyczyn takiej postawy: katolicy są mniejszością, a polityka władz łatwo mogłaby się obrócić przeciwko nim, dlatego władze kościelne nieraz posługują się hasłem „stuprocentowy katolik, stuprocentowy Indonezyjczyk”. Jeśli jednak hasło to dobrze brzmi w Dżakarcie, znacznie gorzej – w Papui Zachodniej. Jak podkreśla Cypri Dale, podważa ono katolicką zasadę miłości, współczucia i sprawiedliwości społecznej wobec ludności tubylczej.
Obraz nie jest czarno-biały. Kościół katolicki w Papui Zachodniej ma spore osiągnięcia w pracy na rzecz praw człowieka. Są to jednak działania przede wszystkim oddolne – wśród miejscowych duszpasterzy i zgromadzeń zakonnych. Nie spotykają się one niestety ze zrozumieniem hierarchii w centrum kraju. Kościół katolicki w Indonezji nie opracował nigdy oficjalnej polityki poszanowania samostanowienia rdzennej ludności. Wydaje się wręcz, że indonezyjska hierarchia weszła w myślenie państwowo-korporacyjne, w którym największym problemem Papui Zachodniej jest „brak rozwoju”, a rozwiązaniem jest właśnie ingerencja państwa i korporacji, a nie uwzględnienie praw Papuasów i ich punktu widzenia. Jak to się ma do „ekonomii Franciszka” i „zrównoważonego rozwoju” – trudno wytłumaczyć.
Cypri Dale wskazuje także na uzależnienie finansowe: w czasie, gdy duszpasterze miejscowi sprzeciwiają się rozszerzaniu plantacji oleju palmowego, biskup przez kolejne lata otrzymuje fundusze od firmy zajmującej się olejem palmowym - PT Tunas Sawa Erma (Korindo Group) - od 2021 do 2024 roku. Owszem, można twierdzić, że pieniądze służą zbożnemu celowi, po części bowiem finansują działalność niższego seminarium duchownego „Pastor Bonus” w diecezji Merauke. Ale czy jest to wystarczające usprawiedliwienie przyjmowania „judaszowych pieniędzy”?
Nie jest to jednostkowy przypadek. Emerytowany obecnie biskup Leo Laba Ladjar z Merauke w czasie sprawowania funkcji ordynariusza wielokrotnie składał publiczne oświadczenia broniące państwa indonezyjskiego i potępiające dążenia Papuasów do samostanowienia. Nie miał oporów, aby w czasie spotkania biskupów Pacyfiku w 2016 roku Papuasów określać mianem „politycznych wichrzycieli” i wprost twierdzić, że to właśnie rozwój pod dyktando indonezyjskiego rządu jest jedynym rozwiązaniem papuaskiego konfliktu. W oświadczeniu wydanym wspólnie z innymi przywódcami kościelnymi w 2017 r. oświadczył: „My, kościoły w Papui, zdecydowanie popieramy... jednolite państwo Republiki Indonezji”.
Tak więc, to nie sam Papież Franciszek zapomniał w Indonezji o „ekonomii Franciszka”, ale zapomnieli o niej indonezyjscy biskupi. Zapomnieli, albo być może – nigdy nie podjęli oni refleksji nad franciszkowym przesłaniem, chętnie natomiast wsłuchują się w zapewnienia indonezyjskich władz i korporacji, że pragną one dobra obywateli, a problemem są tylko ci „wichrzyciele z Papui”, którzy stają na drodze planom uszczęśliwienia całego kraju...
Źródło: UCA news, vatican.va