„Nie możemy wojny na Ukrainie «odstawić gdzieś na półkę» i powiedzieć, że sytuacja mieszkańców tego kraju nas nie obchodzi” – mówi ks. Leszek Kryża.
Od początku pełnowymiarowej wojny był on na Ukrainie 22 razy, osobiście zawożąc wsparcie humanitarne i pomoc materialną. „Ludzie, których spotykam są bardzo wdzięczni. Zawsze też proszą, by o nich nie zapominać. To jest też nasza wojna i wciąż musi nas niepokoić” – mówi dyrektor Zespołu Pomocy Kościołowi na Wschodzie KEP.
Celem jego pierwszej w nowym roku wyprawy był Charków i znajdujące się w okolicy wioski, które leżą zaledwie 5 km od granicy z Rosją. Wielkim problemem na tym terenie są zaminowane pola. „Mimo to ludzie wracają do swych oswobodzonych domów i chcą normalnie żyć. Piękne jest to, że nie wyciągają jedynie ręki po pomoc, ale sami chcą zarabiać na życie” – mówi ks. Kryża. Dzięki pomocy z Polski w wiosce między Charkowem a Iziumem powstała właśnie szwalnia, która daje pracę kilku miejscowym kobietom.
„Przed wojną mieszkało tam 800 osób, obecnie wróciło 200. Sporo domów jest kompletnie zrujnowanych, spalonych, ale ludzie próbują jakoś w tym wszystkim funkcjonować” – mówi ks. Kryża. Tamtejsze kobiety postanowiły wyjść z domów i nie czekać tylko na pomoc charytatywną, tylko samemu coś zrobić i otworzyły szwalnię w jednym z opuszczonych budynków, którego kupno wkrótce zostanie sfinalizowane. „Udało nam się dostarczyć tam maszyny do szycia, materiały i nici, wszystko to, co jest potrzebne do normalnego funkcjonowania. Szyją pościel, szyją kurtki. Wszystko zależy od tego, na co jest akurat zapotrzebowanie. I to jest wielkie i piękne. Myśmy pojechali właśnie po to, żeby zobaczyć, jak to wszystko wygląda na miejscu. Po drugie, żeby oczywiście zawieźć kolejną partię wsparcia i zobaczyć, jakie są perspektywy na przyszłość” – mówi papieskiej rozgłośni dyrektor Zespołu Pomocy Kościołowi na Wschodzie.
Ks. Kryża wyznaje, że od początku wojny działania kierowanego przez niego zespołu koncentrują się na pomocy dzieciom i osobom starszym. Tym razem dla najmłodszych udało zawieźć się paczki przygotowane przez ich rówieśników z Włoch. Było to możliwe dzięki zaangażowaniu ks. Luki Bovio, który jest sekretarzem Papieskich Dzieł Misyjnych w Polsce i od początku aktywnie włącza się w pomoc dla pogrążonej w wojnie Ukrainy. „Przeżyliśmy piękne chwile, dzieci były wzruszone a najpiękniejsze było to, że od razu napisały do swych włoskich rówieśników listy z podziękowaniem za otrzymane prezenty” – mówi ks. Kryża.
„Było to piękne spotkanie i dla wszystkich ogromna niespodzianka, bo nikt nie wiedział, co jest w przywiezionych przez nas paczkach. Byliśmy na spotkaniu najpierw w świetlicy przy parafii katedralnej, a potem u sióstr orionistek. Panowała wielka radość, kiedy dzieci zaczęły otwierać te paczki” – opowiada polski kapłan. W paczuszkach były słodycze, zeszyty, ołówki, kredki i inne bardzo fajne drobiazgi. I piękna rzecz, bo do każdej paczki dołączony był list od dziecka ofiarującego paczkę. „Ukraińskie dzieci były tym zachwycone, prosiły, żeby im od razu przetłumaczyć. W tych listach było przede wszystkim zapewnienia o tym, że włoskie dzieci pamiętają o dzieciach ukraińskich, które mają teraz trudny czas, że przykro im, iż nie mogą chodzić do normalnej szkoły, że nie mogą się bawić tak jak dzieci we Włoszech. Pisały też, że mają nadzieję, iż ten maleńki prezent z Italii będzie dla nich namiastką tego, że nie są same, że jest ktoś, kto o nich pamięta i się za nie modli, wspiera je” – mówi ks. Kryża. Wskazuje na niesamowitą spontaniczną reakcję ukraińskich dzieci. „One postanowiły nie tylko te paczki wziąść i się nimi cieszyć, ale powiedziały: w takim razie my napiszemy listy do tych dzieci, które nam przysłały prezenty. I tego samego dnia usiadły i każdy napisał liścik do tej osoby, od której taką paczuszkę otrzymał. To było bardzo miłe i piękne. Dużo było takich wzruszeń w czasie tej podróży” – mówi kapłan.
Obecnie Biuro Zespołu Pomocy Kościołowi na Wschodzie koncentruje się na pomocy, która pomoże Ukraińcom spokojnie przetrwać zimę. Mowa o piecykach, ciepłej odzieży, żywności i lekach, które trafiają głównie do ludzi starszych i samotnych. Ks. Kryża myśli jednak perspektywicznie i już planuje, jak pomóc ludziom wracającym do swych domów znaleźć jakąś pracę, czy jak zapewnić najmłodszym chwilę beztroskiego wypoczynku. „Danie najmłodszym możliwości wyjazdu na jakiś czas ze swego domu do innej miejscowości to troska o ich psychikę i ratowanie niszczonego przez wojnę dzieciństwa” – mówi kapłan. Dodaje, że projekty dla dzieci koordynuje z miejscową Caritas Spes. „Przy pomocy wolontariuszy będziemy starali się dotrzeć nawet do pojedynczych dzieci, żyjących często w odosobnionych wioskach, niejednokrotnie w rozwalonym domu” – zauważa ks. Kryża. Wyznaje, że życie w regionie Charkowa jest bardzo trudne. „My trafiliśmy na miarę spokojny czas, ale wszyscy mówią, że nikt nie ma gwarancji, że dożyje do następnego dnia” – mówi szef Zespołu Pomocy Kościołowi na Wschodzie. Od Ukraińców przynosi Polakom słowa wdzięczności za każdą nawet najmniejszą pomoc i prośbę: „nie zostawiajcie nas samych!”.