reklama

„Naiwnością po nawróceniu była myśl, że życie będzie łatwiejsze”. Finalista Eurowizji mówi, jak wrócił do Boga

Pomijając muzykę, inspirują mnie święci, ich prostota i ubóstwo, więc zastanawiam się, czy można połączyć te dwie rzeczy. Może trzeba wnieść coś więcej niż tylko seks, narkotyki i tanie piosenki do tego błota, które nazywamy muzyką. To następna sprawa, którą omówię z moim duchowym ojcem – zapowiada chorwacki piosenkarz, który zajął drugie miejsce na Eurowizji.

Jakub Jałowiczor

dodane 21.05.2024 16:19

Kiedyś grał w metalowych kapelach posługujących się mocno antychrześcijańską symboliką. Dziś mówi, że jego wzorcami są św. o. Pio i św. Paweł. Marko Purišić występujący pod pseudonimem

Baby Lasagna od początku był faworytem bukmacherów i w finale zdobył najwięcej głosów publiczności. Jury wolało jednak niebinarnego Nemo ze Szwajcarii, co zepchnęło Baby Lasagnę na drugie miejsce. W Chorwacji Purišić został jednak bohaterem. Także dlatego, że nie przyjął rządowej nagrody za promowanie kraju, prosząc, by przekazano ją na cele charytatywne.

Podczas krajowych eliminacji Baby Lasagna był rezerwowym. Wystąpił tylko dlatego, że jedna z artystek zrezygnowała. Wygrał i pojechał na festiwal do Szwecji. W półfinale wyprzedził m.in. Lunę z Polski.

Nie jestem bogiem

Ma niecałe 29 lat i pochodzi z miasteczka Umag. W przeszłości należał do metalowych kapel Manntra i Bastion, niszowych, ale radzących sobie na rynku niemieckim. Z pierwszym z tych zespołów startował w 2019 r. w chorwackich eliminacjach do Eurowizji. Grupa zajęła czwarte miejsce.

Wychował się w katolickiej rodzinie, ale traktował religię jak folklor. Jako dorosły człowiek był daleko od wiary. W rozmowie z chorwackim czasopismem „Bitno” Baby Lasgana opowiedział, że nawrócił się kilka lat temu.

„[Wcześniej] byłem sam dla siebie bogiem, wszystko było podporządkowane mnie. Ale co miałem w środku? Ciemność, załamanie i smutek. Czasem płakałem całymi dniami. Nie mogłem przebywać wśród ludzi, izolowałem się w swoim mieszkaniu. Czułem ogromne ciśnienie, jakby ktoś bezlitośnie ściskał moje serce swoją pięścią. Byłem zmęczony, zrozpaczony i przygnębiony” – wyznał piosenkarz.

Pomogła rozmowa z ojcem, który skierował Marka do znajomego księdza. Rozmowa z nim okazała się punktem zwrotnym. „Ciemność powoli zaczęła znikać, a jej miejsce zaczęło zajmować szczęście i poczucie spełnienia” – wspominał Baby Lasgana.

„Po raz pierwszy chciałem słuchać tego, co mówi mi Kościół, a nie tylko mówić. Co chcesz mi powiedzieć, Boże? Jak możesz mi pomóc? I wtedy otrzymałem odpowiedź. To nie było nagranie audio, to była raczej pewność w sercu, dzięki której Bóg oznajmił mi: «Jesteś mój». Bóg stał się dla mnie żywą osobą. Kiedy przypominam sobie te słowa, zaczynam płakać” – wyznał artysta.

Lepszy cel

Podczas Eurowizji Purišić zaprezentował utwór pt. „Rim Tim Tagi Dim”. To pisana z przymrużeniem oka historia chłopaka z prowincji, który zbiera się do podróży w wielki świat. Piosenka łączy elektronikę z rockowym riffem i wokalem. Melodia jest nieskomplikowana, w ucho wpada rytm i prosta zaśpiewka. Podczas występu na festiwalu Baby Lasagna mocno postawił na kłujące w oczy efekty wizualne. W samej piosence trudno doszukać się konkretnych odniesień do chrześcijaństwa, choć wokalista miał na szyi niewielki krzyż, co z pewnością odróżniło go od zwycięzcy czy epatującej okultystyczną symboliką reprezentantki Irlandii (Bambie Thug zajęła szóste miejsce).

Choć wskutek decyzji jury Baby Lasagna nie wygrał, drugie miejsce też uznano w Chorwacji za sukces. Rząd kraju postanowił nagrodzić piosenkarza 50 tys. euro za promocję kraju. Purišić podziękował, ale poprosił o przekazanie tych środków na dwa szpitale w Zagrzebiu.

Co dalej? Występ na Eurowizji niemal nigdy nie jest przepustką do międzynarodowej kariery, nawet jeśli w swoim kraju Baby Lasagna stał się gwiazdą.

„Zawsze marzyłem o zarabianiu na życie muzyką, ale czasami nie jestem pewien, czy taka jest wola Boga wobec mnie” – stwierdził, choć nie wspomniał, by chodziło mu po głowie porzucenie śpiewania akurat w momencie, w którym osiągnął największy jak dotąd zawodowy sukces. „Pomijając muzykę, inspirują mnie święci, ich prostota i ubóstwo, więc zastanawiam się, czy można połączyć te dwie rzeczy. Może trzeba wnieść coś więcej niż tylko seks, narkotyki i tanie piosenki do tego błota, który nazywamy muzyką. To następna sprawa, którą omówię z moim duchowym ojcem” – zapowiada. I dodaje, że przekonał się już, że wiara nie jest sposobem na rozwiązywanie problemów.

„Moją pierwszą naiwnością po nawróceniu była myśl, że życie będzie łatwiejsze – tłumaczy. – To prawda, że ciemność zniknęła z serca i zastąpiło ją światło, ale cierpienie nadal istnieje. Oczekiwałem, że Bóg będzie niczym menadżer, który poprowadzi moje życie i rozwiąże problemy. A tutaj dalej pojawiają się wyzwania i zmagania. Muszę jednak powiedzieć, że robię postępy w tej walce”.

Źródła: KAI, wpolityce.pl, rmf.fm, dorzeczy.pl

1 / 1

reklama