Mane, tekel, fares: te słowa wracają w świadomości irańskich chrześcijan po śmierci prezydenta

Irańscy chrześcijanie zastanawiają się nad wyrokami Bożej sprawiedliwości po śmierci prezydenta tego kraju w katastrofie śmigłowca. Słynne słowa z Księgi Daniela zwiastowały wielkie zmiany polityczne i religijne na terenie dzisiejszej Persji. Czy dziś można się spodziewać czegoś podobnego?

Irańscy chrześcijanie w diasporze nie płaczą po śmierci prezydenta Ebrahima Raisiego, który zginął w katastrofie helikoptera wraz z ministrem spraw zagranicznych i sześcioma innymi osobami w północno-zachodnich górach Iranu. Był on uważany za nieprzejednanego fanatyka szyickiego islamu, krwawo rozprawiającego się z wszelkimi przeciwnikami i wrogo nastawionego do mniejszości wyznaniowych, zwłaszcza – do chrześcijan.

W polityce nie ma pustych miejsc i na jego stanowisko wkrótce zostanie wybrany nowy prezydent – według irańskiego prawa w ciągu 50 dni powinny się odbyć wybory. Islamska Republika Iranu ma przed sobą jednak wiele wyzwań, a najkrócej można by jej sytuację opisać słowami „kto sieje wiatr, zbiera burzę”.

Wewnętrzna sytuacja w Iranie jest coraz trudniejsza: gospodarka kuleje, zwiększa się inflacja, rośnie niezadowolenie społeczne, pojawiają się kolejne protesty przeciwko opresyjnej polityce szyickich przywódców, krwawo tłumione za każdym razem. Władze irańskie próbują z jednej strony zdusić społeczny bunt, z drugiej zaś – na arenie międzynarodowej konsekwentnie prowadzą politykę antyizraelską i antyamerykańską, wspierając Hezbollah i inne organizacje terrorystyczne. Zacieśniają też stosunki z Chinami i Rosją, sprzedając m.in. tej ostatniej swoje drony, służące do nieustannego nękania Ukrainy. Prowadzą też stale program wzbogacania uranu, co ma doprowadzić do uzyskania własnej bomby atomowej. Bez wątpienia Iran, wraz z Koreą Północną i Rosją należy obecnie do „osi zła” (termin ukuty przez George’a W. Busha w 2002 r., pierwotnie obejmujący także Irak – dziś jego miejsce zajęła Rosja), mającej za nic prawo międzynarodowe, gotowej posłużyć się każdym możliwym środkiem – w tym bronią atomową, chemiczną i biologiczną – dla osiągnięcia swoich celów politycznych.

Irańscy emigranci na całym świecie modlą się obecnie gorąco o zmianę przywództwa i koniec brutalnego reżimu religijno-politycznego.

Ebrahim Raisi, 63-letni prezydent Iranu, który zginął w katastrofie, wybrany został w 2021 r. przy najniższej frekwencji odnotowanej od czasu rewolucji w Iranie w 1979 roku. Analitycy obwiniali powszechne rozczarowanie, ponieważ duchowni przywódcy poważnie ograniczyli pulę kandydatów do tych, którzy wykazali się lojalnością wobec ajatollaha Chamenei. Raisi był również uważany za głównego kandydata na następcę 85-letniego najwyższego przywódcy.

Urodzony w rodzinie duchownych, dołączył do pierwszych protestów przeciwko szachowi Iranu w wieku 15 lat, a w wieku 25 lat został zastępcą prokuratora Teheranu. W 1988 r. był jednym z czterech sędziów tajnego trybunału, który ponownie osądził już uwięzionych wrogów reżimu.

W 2009 r. Raisi poparł represje wobec protestujących i ich masowe uwięzienia po spornych wyborach prezydenckich. Jako prezydent w 2022 r. nadzorował reakcję sił bezpieczeństwa na demonstracje wywołane śmiercią Mahsy Amini, kobiety zatrzymanej z powodu rzekomo luźnego hidżabu. Zginęło wówczas ponad 500 osób, a 22 000 zostało zatrzymanych. W 2019 r. Stany Zjednoczone nałożyły na Raisiego sankcje za jego rolę w represjach wewnętrznych.

Wśród spekulacji po katastrofie śmigłowca pojawiły się tezy na temat rzekomego sprawstwa Izraela; inni próbowali doszukiwać się przyczyn w wewnętrznych walkach o władzę w samym Iranie. Obecnie jednak wszystko wskazuje na to, że było to zdarzenie losowe, bez udziału zewnętrznych czynników.

„Ze wszystkich moich kontaktów wynika, że reakcją [na śmierć Raisiego] wśród wykształconych i zaangażowanych społecznie Irańczyków jest radość” – mówi Shirin Taber, dyrektor wykonawczy Empower Women Media, zajmującej się promowaniem międzynarodowej wolności religijnej. „Potencjał zmian zawsze daje nadzieję”.

Ta irańsko-amerykańska chrześcijanka wskazuje, że katastrofa śmigłowca ma dla irańskiej diaspory wymiar symboliczny: reżim nie tylko nie jest niezwyciężony, ale wręcz chyli się ku upadkowi. Raporty wskazują, że prezydencki helikopter nierozważnie wzbił się w powietrze w gęstej mgle, a także doznał awarii mechanicznej.

Taber kieruje również Sojuszem Kobiet Abrahama w celu wzmocnienia Porozumień Abrahama, wysiłków rządu USA na rzecz normalizacji stosunków między narodami muzułmańskimi a Izraelem. Jeśli rzeczywiście w Iranie nastąpią zmiany polityczne, Taber zachęca kraje zachodnie do dalszego „pochylenia się” nad dążeniem do demokracji w tamtym regionie.

Inny irański emigrant powstrzymuje się od radości, ale przyznaje, że śmierć Raisiego może być „swego rodzaju wyrokiem Bożym”:

„Moja pierwsza reakcja jest taka, że sprawiedliwości stało się zadość” – mówi Amir Bazmjou, dyrektor generalny Torch Ministries i doktorant nauk politycznych i teologii chrześcijańskiej z Oxfordu. „Bóg usłyszał głosy rodzin, które niesprawiedliwie straciły swoich bliskich z powodu Raisiego”.

Odnosząc się do prezydenta, znanego jako „Rzeźnika Teheranu” ze względu na jego rolę w „komitecie śmierci”, który dokonał egzekucji tysięcy więźniów, Bazmjou zacytował odniesienie do Księgi Ezechiela 18:23, że Bóg nie cieszy się ze śmierci niegodziwców.

Bazmjou uważa jednak, że śmierć w helikopterze przyczynia się do dalszego kurczenia się grona lojalistów, którzy mogą objąć przyszłe stanowiska kierownicze. Podobnie jak Taber, sądzi on, że te luki mogą zapowiadać znaczące zmiany w najbliższej przyszłości.

Biblijnemu Baltazarowi, który uważał się za niezwyciężonego władcę bliskowschodniego imperium chaldejskiego, ukazały się na ścianie słowa: Mene, mene, tekel ufarsin, oznaczające: „Bóg obliczył twoje panowanie i ustalił jego kres. Zważono cię na wadze i okazałeś się zbyt lekki. Twoje królestwo uległo podziałowi; oddano je Medom i Persom.” Tej samej nocy zginął, a jego miejsce zajął Med, Dariusz. Wielu Irańczyków katastrofę prezydenckiego helikoptera interpretuje w podobnych kategoriach, jako znak od Boga, że wszelkie zło ma swój kres, a wyroki Boże mają nieraz charakter nagły.

Trwające od wielu lat krwawe represje sprawiają, że trudno jest obecnie określić liczbę chrześcijan, którzy pozostali w Iranie. Bardzo wielu z nich uciekło z tego kraju, nie mogąc znieść kolejnych fal prześladowań. Szacuje się, że liczba pozostałych na miejscu chrześcijan wynosi około miliona. Należy wierzyć, że Bóg wysłuchuje ich modlitw, a także modlitw ich braci rozproszonych po całym świecie i fundamentalistyczny islamski reżim w Iranie dobiegnie swego kresu. Choć nie wydaje się to możliwe do osiągnięcia środkami politycznymi, dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych. Powinniśmy dołączyć sercem do chrześcijan prześladowanych w Iranie i pamiętać o nich w naszych intencjach modlitewnych!

 

Opr. na podst. Christianity Today, Crisisgroup.org, Open Doors

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama