„Nie wiesz, kiedy umrzesz”. Hiszpański Carlo Acutis pokazał, jak wykorzystać swój czas

Znalazł dziewczynę – pomyśleli rodzice i brat Pedra, widząc, jak jest szczęśliwy. Zdziwili się, gdy powiedział, że dziewczyny nigdy nie będzie. Nie mniej zdziwiona była koleżanka, gdy zaproponowała mu spotkanie, a ten odmówił i wyjaśnił, że oddał życie Bogu. 21-letni Pedro Ballester był numerariuszem Opus Dei. Diecezja Salford rozważa wszczęcie jego procesu beatyfikacyjnego.

Miał angielski charakter – pisał o nim ks. Jorge Boronat, który osobiście znał Pedra Ballestera. Młody Hiszpan wychował się w Wielkiej Brytanii i choć planował wyjazd do ojczyzny na studia, zachowywał się raczej jak mieszkańcy wysp. Nie przepadał za hiszpańską wylewnością.

Rodzice Pedra byli Hiszpanami. Poznali się w Wielkiej Brytanii, gdzie oboje pracowali. Mieli trzech synów – oprócz Pedra, który urodził się w 1996 r. byli jeszcze Carlos i Javier.

Matka i ojciec chłopaków należeli (i nadal należą) do Opus Dei. Zgodnie z tą formacją wychowywali swoje dzieci. Pedro od 14., roku życia Pedro chodził do klubu młodzieżowego w ośrodku Dzieła Greygarth w Manchesterze. Bywał tam w każdą sobotę. Spotykał się z rówieśnikami, uczył się i regularnie rozmawiał z księdzem. Sporo czasu spędzał na modlitwie. Zaangażował się też w wolontariat, pomagając w nauce dzieciom z biedniejszych dzielnic.

Sam był świetnym uczniem. W 2014 r. ukończył szkołę średnią z najwyższymi ocenami z języka hiszpańskiego, matematyki, chemii, fizyki i matematyki rozszerzonej. Wtedy jeszcze myślał o wstąpieniu do wojska. Nauczył się strzelać z karabinka. Był bardzo towarzyski. Jego koledzy czuli się jak u siebie w jego domu (także wtedy, kiedy zaglądali do lodówki). Mieszkanie Ballesterów odwiedzali też ludzie, którym Pedro chciał pomóc, np. młodszy o dobrych kilka lat chłopak, którego młody Ballester zaprosił do siebie, widząc, że maluch nie ma się z kim bawić. Jednocześnie, trzymając się zasady, że lepiej być samemu, niż w złym towarzystwie, Pedro zrywał nieodpowiednie kontakty – np. od razu wyszedł z imprezy urodzinowej kolegi, na której zaczęto palić marihuanę.

Wczesna dojrzałość

Jeszcze jako nastolatek postanowił poświęcić życie Bogu. 1 maja 2013 r. dołączył do Opus Dei jako numerariusz. Oznaczało to, że zamieszka w ośrodku Dzieła i będzie żył w celibacie, jednocześnie pracując (w jego przypadku oznaczało to studia z zakresu inżynierii chemicznej na Imperial College London).

„Kiedy po raz pierwszy powiedział mi o swoim powołaniu, pamiętam, że pomyślałem, że on znalazł dziewczynę! – wspominał później Carlos, brat Pedra. –  Zauważyłem, że w ostatnich miesiącach był o wiele szczęśliwszy, więc kiedy stwierdził «Carlos, muszę ci coś powiedzieć», założyłem, że z kimś się spotyka. Okazało się, że się zakochał: znalazł Chrystusa jako numerariusz Opus Dei”.

Pedro poważnie traktował swoje powołanie. Kiedy jedna z koleżanek, która chodziła razem z nim na katechezy przygotowujące do bierzmowania zaproponowała mu spotkanie, od razu odmówił. „Oddałem swoje życie Bogu” – wyjaśnił, ku jej zdumieniu.

Gdybyś dziś umarł, czy dostałbyś się do Nieba?

W grudniu 2014 r., po zaledwie jednym semestrze studiów, Pedro zaczął odczuwać silne bóle pleców i zdiagnozowano u niego zaawansowanego raka miednicy. W rezultacie musiał przerwać naukę i wrócić do Manchesteru, aby poddać się leczeniu i być blisko rodziców. W krótkim czasie spędzonym w Imperial College zyskał jednak szacunek kolegów i nauczycieli.

Od stycznia 2015 r. do stycznia 2018 r. Pedro przechodził ciągłe leczenie, głównie w szpitalu Christie w Manchesterze, choć także krótko w Heidelbergu w Niemczech. Został poddany chemioterapii. Stracił włosy i schudł o 20 kg. Przyjmował chorobę z zaskakującym spokojem. W jego notatkach z dni skupienia, w których w miarę możliwości uczestniczył, czytamy:

„Bóg potrzebuje cię teraz i musisz się teraz zmienić. Nie wiesz, kiedy umrzesz”.

„Gdybyś dziś umarł, czy myślisz, że dostałbyś się do Nieba?”

„Trzeba się uczyć i przestrzegać norm i umartwień z miłości do Boga".

 „Musimy być użytecznymi narzędziami dla Boga”.

„Aby postępować w apostolstwie uniwersyteckim trzeba się uczyć i dawać przykład”.

„Trzeba codziennie dobrze robić rachunek sumienia”.

„Używaj notesu, a telefonu komórkowego prawie nie używaj”.

„Częściej chodzić do spowiedzi”.

 „Czas to chwała”.

„Będziemy musieli rozliczyć się ze straconego czasu”.

Sprawy gości

Wydawało się, że leczenie przyniosło rezultaty. Pedro był nawet w stanie spotkać się z papieżem Franciszkiem. Jednak rak wkrótce powrócił z większą siłą. Od tego czasu Pedro niemal bez przerwy odczuwał silny ból, który starał się ofiarować Bogu, jednocząc się z Ukrzyżowanym.

W 2017 r. Pedro na zmianę przebywał w Christie Hospital i Greygarth. W tym czasie do jego pokoju przychodzili nieprzerwanie mieszkańcy i studenci. Pedro prawie zawsze miał towarzystwo i to mu się podobało. Uwielbiał rozmawiać o różnych rzeczach, w tym o swoich wielkich pasjach: wędkarstwie i polityce Bliskiego Wschodu. Lubił dobre jedzenie, choć stan zdrowia nie zawsze pozwalał mu jeść. Interesował się też sprawami, którymi żyli jego goście.

Zmarł wczesnym rankiem 13 stycznia 2018 r., po trzech latach cierpienia. Odchodził otoczony przez rodziców, braci z Opus De i kilku przyjaciół, którzy modlili się obok niego. W pogrzebie 21-letniego chłopaka wzięło udział ponad 500 osób. Samych księży w koncelebrze było 40.

Szczęśliwy człowiek

Pół roku później Uniwersytet w Manchesterze przyznał Pedro pośmiertny tytuł magistra inżyniera. Taka sytuacja zdarzyła się pierwszy raz w dziejach manchesterskiego Wydziału Inżynierii Chemicznej. Diecezja Salford rozważa wszczęcie procesu beatyfikacyjnego Pedra. Byłby on przynajmniej trzecim wychowankiem Opus Dei, który może zostać wyniesiony na ołtarze. Najbardziej zaawansowany jest proces Aleksji Gonzalez-Barros, która zmarła w 1985 r., przeżywszy zaledwie 14 lat. Aleksja nie należała do Dzieła, ale byli z nim związani jej rodzice. W jej przypadku papież podpisał już dekret o heroiczności cnót. Potrzebny jest zatem jeszcze cud wymodlony za pośrednictwem małej Hiszpanki. Na rzymskim etapie jest z kolei proces dotyczący jej rodaczki, Marty Obregón, która zginęła w 1992 r. w obronie czystości. Marta należała do wspólnoty neokatechumenalnej, ale jej rodzice są członkami Opus Dei i przez lata posyłali ją do młodzieżowego klubu, gdzie uczyła się i odbierała formację duchową.

***

Mniej niż miesiąc przed śmiercią grupa młodych członków Opus Dei odwiedziła Pedra w szpitalu. Po wspólnym spotkaniu chciał porozmawiać z każdym z nich z osobna. Po wszystkim okazało się, że każdego z nich zachęcał do wierności i wytrwania w powołaniu. Jednego zapytał: „czy jesteś szczęśliwy?”. Ten odparł: „tak, a ty?”.

Pedro, który miał za sobą trzy lata bólu i zmagania z chorobą, a przy tym był świadomy, że wkrótce umrze, odpowiedział: „nigdy nie byłem szczęśliwszy”.

Źródło: opusdei.org

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama