Obawa przed powtórką. Ks. Jan Żelazny o przemianach na Bliskim Wschodzie

Wszyscy najbardziej boją się powtórki z państwa talibów. W Afganistanie mieliśmy zapowiedzi, że nie ma się czego obawiać, nie będą naruszane prawa kobiet itp. Mam już informacje, że np. w jednej z miejscowości próbowano zakazać kobietom siadania z przodu autobusu. To są rzeczy, które Syryjczycy znają z poprzednich lat – mówi ks. prof. Jan Żelazny, przewodniczący sekcji polskiej Pomocy Kościołowi w Potrzebie.

Jakub Jałowiczor: Przez lata słyszeliśmy o wojnie w Syrii, ale w 2016 r., w szczycie konfliktu z Państwem Islamskim na ŚDM do Krakowa przyjechała grupa z samego Aleppo. Teraz, po obaleniu Baszara al-Assada, który chrześcijan dyskryminował, ale przynajmniej nie mordował, dochodzą do władzy byli dżihadyści i okazuje się, że to iskierka nadziei. Jaka właściwie jest sytuacja chrześcijan w Syrii?

Ks. Jan Żelazny: Jest wielkie oczekiwanie. Mamy do czynienia z tym, co Melchior Wańkowicz nazwał chciejstwem. Jednak z informacji, które posiadamy – a trochę ich jest – wynika, że nie można powiedzieć, żeby było źle. Sytuacja zależy od regionu, od tego jakie siły decydują, a czasem od tego, kto jest obecny na miejscu zdarzenia. Zdarzały się akty wrogie chrześcijanom, ale nastąpiła też jasna interwencja władz. Media podały, że zniszczono kościół. W rzeczywistości młodzi ludzie zaatakowali katedrę w Homs. Interweniowała jednak policja, i to bardzo brutalnie. Nie przeciwko chrześcijanom, tylko przeciwko tym młodym ludziom. I zostali oni ukarani. Trudno więc powiedzieć, że władza jest nieprzychylna, skoro interweniuje. Jednak nikt nie wie, jak będzie.

Wszyscy najbardziej się boją powtórki z państwa talibów. W Afganistanie mieliśmy zapowiedzi, że nie ma się czego obawiać, nie będą naruszane prawa kobiet itp. Okazało się, że jest inaczej. Mam już informacje, że np. w jednej z miejscowości próbowano zakazać kobietom siadania z przodu autobusu. To są rzeczy, które Syryjczycy znają z poprzednich lat.

A Liban? Tam wybrano nowego prezydenta, gen. Josepha Aouna.

Tu sytuacja zmienia się o tyle, że młodzi przestają myśleć o wyjeździe. Za to Syryjczycy, których jest tu ponad milion, nie chcą wracać do ojczyzny. Jest też duża nadzieja. Nowy prezydent zapowiedział, że broń będzie mogła nosić tylko armia libańska i jest w tym konsekwentny. To oznacza ukrócenie działalności różnych milicji. Powoli zaczęto wypłacać ludziom pensje, więc rusza też szkolnictwo.

PKWP prowadzi swoją działalność? To możliwe?

Zbieramy pieniądze i projekty są gotowe. Jednym z największych problemów kraju jest kwestia młodego pokolenia, wykluczonego po latach wojen. Dzieci nie chodziły normalnie do szkoły. A we współczesnym świecie tacy ludzie stają się obywatelami drugiej kategorii. W Libanie i Syrii pomoc w dużej mierze szła do szkół, żeby dzieci miały wykształcenie. Ten wysiłek chcemy kontynuować. Szkoły, nauczyciele, możliwość prowadzenia zajęć, ale i chodzenia do szkoły, bo tam dzieci często pracują. U nas nikt by nie wpadł na pomysł, żeby dziecko zamiast do szkoły posłać do pracy, a tam to nie jest nic nadzwyczajnego i jest na to przyzwolenie społeczne.

W rodzinach chrześcijańskich zawsze był duży szacunek do wykształcenia, więc problemów, o których mowa jest mniej, ale też trudno wymagać posyłania dziecka do szkoły, jeśli brakuje na jedzenie. Średni zarobek to ok. równowartość ok. 20 dolarów, a litr benzyny kosztuje ok. 1 dolara.

Obok więc pomocy ukierunkowanej na przyszłość jest po prostu pomoc humanitarna. Część projektów idzie w tym kierunku. Ile się uda zrealizować, do końca nie wiadomo.

A wcześniej można było chodzić po ulicy w sutannie, albo z krzyżem?

Byłem w Syrii sporo razy miedzy 2002 r. a 2011 r. i nie mogę powiedzieć, żeby cokolwiek się działo. Raz mi się zdarzyła nieprzyjemna sytuacja w miejscowości Qanawat – to jedno z miast dawnego Dekapolu – gdzie miałem do czynienia z agresją młodych ludzi. Jednak kiedy zobaczyli to starsi, to nie tylko wzięli mnie w obronę, ale to ja w pewnym momencie musiałem bronić tych młodych ludzi. Dzięki temu poczułem się bardziej pewnie, bo było wiadomo, że w razie czego trzeba krzyczeć, a dostanie się pomoc. Zwiedziłem Syrię z jednym z profesorów naszego uniwersytetu, jeżdżąc autostopem. Potem sobie jeździłem, wsiadając do pierwszego lepszego busu, bez przygotowania. Tego się nie robi w kraju niebezpiecznym. Jeśli były ograniczenia, to polityczne: trzeba było popierać jedyną linię. Biorę poprawkę na to, że cudzoziemiec jest inaczej traktowany w kraju, w którym jest dyktatura. Nie mniej jednak widziało się rozwój. Kraj był otwarty.

Chrześcijanie w Syrii nie tak dawno stanowili 10 proc. społeczeństwa. Teraz to ok. 3 proc. Są szanse na to, żeby populacja choćby przestała się kurczyć?

Tu jestem raczej pesymistą. Najpierw wyjaśnijmy, że odsetek chrześcijan stale spada, ale ma to związek z dzietnością. Widać to dobrze w Libanie. Środkowa część kraju jest bardzo chrześcijańska. Tam pan zobaczy dużo dzieci, ale dwoje, troje przy rodzicach. Jak pan pojedzie do Sajdy – dawny Sydon – albo Tyru, to czwórka-piątka to jest minimum. I to dotyczy nie tylko Libanu, ale choćby i Izraela. Palestyńczycy powodują niepokój władz Izraela m.in. dlatego, że jest ich więcej i procentowy udział ludności arabskiej rośnie. Zatem moja odpowiedź jest pośrednia. Trend zapewne się nie zmieni. Jednak na to, że chrześcijan będzie więcej – wszyscy liczymy. I na to, że ich obecność będzie trwała.

W Syrii doszło do zmiany, w Izraelu do zawieszenia broni. Można się spodziewać, że zapanuje tam spokój?

W przewidywalnym czasie tak. Jeśli chodzi o porozumienie, to choć o nim słyszymy, nie znamy jego warunków. Największym problemem mogą się okazać nierozwiązane kłopoty ekonomiczne Strefy Gazy i jej mieszkańców. Jeśli nie będą rozwiązane, to obawiam się, że ten rozejm to oczekiwanie na wybuch kolejnej wojny.

Jakie problemy?

Brak możliwości rozwoju i podjęcia pracy. Brak perspektyw dla młodych ludzi. To będzie, obawiam się, pożywka dla ekstremistów

Dziękujemy za przeczytanie artykułu. Jeśli chcesz wesprzeć naszą działalność, możesz to zrobić tutaj.

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama