Po amerykańskiej debacie Kamala Harris – Donald Trump sondaże zaczęły wskazywać na niewielką przewagę kandydatki Demokratów. Do dyskusji włączyła się Taylor Swift, stając zdecydowanie po stronie Harris i... aborcji.
Taylor Swift jest niewątpliwie jedną z najpopularniejszych obecnie gwiazd estrady. Jej sprzeciw wobec wykorzystującego artystów przemysłu muzycznego przysporzył jej dodatkowego grona fanów. Jej głos może się liczyć w tegorocznych wyborach prezydenckich w USA – w przenośni i dosłownie. Nie poprzestaje bowiem na śpiewaniu, ale zdecydowała się zabrać bardzo wyraźne stanowisko w politycznym sporze między Republikanami a Demokratami, który wyjątkowo mocno polaryzuje amerykańskie społeczeństwo. Niestety powód, dla którego zdecydowała się poprzeć kandydatkę Demokratów, Kamalę Harris, jest bardzo bolesny. Artystka wskazała na jej poparcie dla aborcji jako zasadniczy motyw, dla którego zdecyduje się na nią głosować.
Na Instagramie Swift napisała następujące słowa:
Głosuję na [Kamalę Harris], ponieważ walczy o prawa i sprawy, które moim zdaniem potrzebują wojownika, który będzie ich orędownikiem. Myślę, że jest utalentowaną przywódczynią i wierzę, że możemy osiągnąć o wiele więcej w tym kraju, jeśli będziemy kierować się spokojem, a nie chaosem. Byłam pod wrażeniem jej wyboru na kandydata [Tima Walza], który od dziesięcioleci broni praw osób LGBTQ+, zapłodnienia in vitro i prawa kobiet do własnego ciała.
Eufemistyczne nazywanie aborcji „prawem kobiet do własnego ciała” jest charakterystyczne dla środowisk pro-aborcyjnych, podobnie jak posługiwanie się sformułowaniem „pro-choice”, które ma oznaczać danie wolnego wyboru kobietom, czy chcą mieć dziecko, czy też nie. Niestety ofiarą tego wyboru pada właśnie niewinne dziecko, o czym zwolennicy „pro-choice” i „prawa kobiety do jej własnego ciała” nie chcą mówić ani słyszeć.
Wypowiedź Swift skomentowała na Twitterze Lila Rose, założycielka i prezes Live Action:
„Trudno uwierzyć, że Taylor naprawdę rozumie, o czym mówi. Nawet użycie przez nią eufemistycznego zwrotu „jej własne ciało” w celu usprawiedliwienia aborcji, ujawnia próbę moralnego i intelektualnego zdystansowania się od tego, czym w rzeczywistości jest aborcja” – napisała Rose.
Zwróciła uwagę na „dysonans poznawczy”, który właściwie można by nazwać orwellowską nowomową, nie służącą dobremu poznaniu rzeczywistości, ale zaciemnieniu tego poznania według kryteriów politycznej poprawności
Wypowiedź Taylor pokazuje skrajny dysonans poznawczy, który dręczy dziś tak wielu ludzi: popierając „prawo do własnego ciała”, żąda się prawa do rozerwania na kawałki ciała żywego, rozwijającego się dziecka. W oświadczeniu Taylor nie ma żadnego uznania dla tego dziecka – jego podstawowych praw, jego maleńkiego ciała, jego przyszłości. Prawda jest taka: aborcja zabija dziecko, a nasze prawa jako kobiet NIE obejmują prawa do zabijania dziecka. Nigdy nie obejmowały i nigdy nie będą obejmować. Żadna ilość nieustającej propagandy i podsycania strachu nie zmieni tego faktu.
Swift nie dała się dotąd poznać jako polityczna aktywistka, choć przy kilku okazjach wskazywała, że jest zwolenniczką aborcji. W 2019 roku wyraziła niedowierzanie w związku z wprowadzeniem przepisów pro-life, chroniących nienarodzone dzieci przed aborcją.
Ja jestem za wyborem i po prostu nie mogę uwierzyć, że to się dzieje. To naprawdę szokujące i okropne.
W 2022 r. po obaleniu Roe v. Wade (wyroku sądowego legalizującego aborcję w całych USA), Swift była jedną z wielu celebrytów, którzy publicznie zareagowali, pisząc w mediach społecznościowych:
Jestem absolutnie przerażona, że jesteśmy w tym miejscu – że po tylu dziesięcioleciach walki ludzi o prawa kobiet do ich własnych ciał, dzisiejsza decyzja nas tego pozbawiła.
Zarówno ta, jak i jej wcześniejsze wypowiedzi były tak niespójne, że nie ma nawet sensu ich przytaczać ani analizować. Właściwie było to niezwykle emocjonalne wyrażenie własnego oburzenia, bez jakiegokolwiek racjonalnego argumentu. Niestety tak właśnie działa lobby proaborcyjne: nie chce debaty opartej na racjonalnym rozumowaniu, ale odwołuje się nieustannie do emocji, angażując kolejnych celebrytów i „ekspertów”, którzy mają urobić opinię publiczną.
Amerykańskiej piosenkarce warto by zwrócić uwagę, że jeśli należy być czymś przerażonym, to nie jest to prawo do życia nienarodzonych dzieci, ale raczej podłe działania przemysłu aborcyjnego, który bezwzględnie wykorzystuje trudną sytuację kobiet i zamiast im pomóc, oferuje „rozwiązanie”, które polega na zabijaniu ich dzieci. Przerażające jest też, że artyści tacy jak Swift, zamiast zajmować się tym, co potrafią, publicznie demonstrują swoją ignorancję, stając się marionetkami w rękach lobbystów i spin-doktorów. Czy tego naprawdę chciała Swift, gdy zdecydowała się wydać wojnę magnatom przemysłu muzycznego? Czy odpowiada jej teraz rola politycznej marionetki Kamali Harris?
Źródło: LiveAction, Portal X