„Jest w nas wyjątkowa partytura. Tylko my możemy ją zagrać z Bogiem”. The Sun o „augustiańskim” nawróceniu

„Jest powód, dla którego jesteśmy tu i teraz, aby stać się sobą, to najpiękniejsza misja do wykonania. To jest miłość, [...] a danie tej miłości szansy na spotkanie z nami jest jedynym zakładem, który naprawdę warto podjąć” – mówi Francesco Lorenzi, frontman i autor tekstów zespołu The Sun.

„Wielkie wzruszenie”, „niezwykła chwila”: Francesco Lorenzi, frontman i autor tekstów zespołu The Sun, nie może powstrzymać swojej radości, gdy opowiada watykańskim mediom o spotkaniu z Leonem XIV w Bazylice Watykańskiej w ostatnią niedzielę, przed Mszą św. z okazji Jubileuszu Rodzin, Dzieci, Dziadków i Osób Starszych odprawioną na Placu św. Piotra. „Znam was, widziałem was ostatnio kilka razy w telewizji”, powiedział papież, gdy uścisnął dłoń jemu i innym członkom zespołu: Riccardo Rossiemu, Matteo Reghelinowi, Gianluce Menegozzo i Andrei Cerato. 

Wdzięczni, że mogli wziąć udział w tym wydarzeniu, krótko opowiedzieli papieżowi swoją historię, opowiadając o „nawróceniu” z zespołu punkrockowego na rock chrześcijański, o więzi z rodziną augustiańską – od ponad dziesięciu lat ich kierownikiem duchowym jest ojciec Gabriele Pedicino, współbrat papieża, a od około roku prowincjał augustianów we Włoszech – i zwierzając mu się, że byli pod szczególnym wrażeniem jego pierwszego przemówienia z 8 maja.

Historia The Sun rozpoczęła się w 1997 roku, ale wtedy był to jeszcze zespół The Sun Eats Hours. Wydawali punkowe płyty w języku angielskim, szybko osiągnęli sukces, dotarli nawet do Japonii i grali razem z wielkimi międzynarodowymi gwiazdami, takimi jak The Cure i Deep Purple. Ale podczas międzynarodowej trasy koncertowej w 2007 roku „zacząłem dostrzegać swoje serce”, zwierza się Francesco Lorenzi, „odkrywając w swoim spojrzeniu, patrząc na siebie w lustrze przed wyjściem na scenę, pustkę, której nie mogłem wypełnić, a w tej pustce zadałem sobie pytanie: dlaczego nie jestem szczęśliwy, skoro mam życie, o którym zawsze marzyłem i wyobrażałem sobie, że mnie uszczęśliwi? Pytania narastają, ale odpowiedzi nie nadchodzą i pod koniec trasy Francesco znajduje się z „roztrzaskanym sercem w dłoniach, wśród zdrad, utraconych przyjaźni, ekscesów i wygasłych marzeń”. To właśnie wtedy rozpoczyna to, co nazywa „jeszcze głębszym procesem dochodzenia w sobie. Wielkie pytania o sens życia, o prawdziwe znaczenie miłości, o najbardziej autentyczny powód dla uprawiania muzyki, dla tworzenia muzyki, o relacje z innymi i z Innym”.

„Dziwaczna” propozycja

W tym stanie wewnętrznego zagubienia pewnego dnia – było to 10 grudnia 2007 roku – Francesco otrzymał „dziwaczną” propozycję. Przechodził obok domu swoich rodziców, a jego matka, dowiedziawszy się, że jego wieczorne plany zostały odwołane, zasugerowała alternatywę: „Wiesz, dzisiaj wieczorem w pobliskim teatrze parafialnym odbywa się spotkanie, które myślę, że mogłoby ci odpowiadać”. Francesco, zaskoczony tym zaproszeniem, uśmiecha się, zastanawiając się nad wszystkimi powodami, dla których je odrzuci: „Ja, wokalista punkowego zespołu, z silnym antyklerykalnym uprzedzeniem, nie mogłem znieść Kościoła, nie miałem dobrych relacji z niektórymi księżmi, nie mogłem znieść kościelnych pieśni, ponieważ uważałem, że są źle wykonane, źle zagrane, a muzyka była dla mnie bardzo poważną rzeczą”. Ale „wewnętrzny głos” powiedział mu: „Idź! Co masz do stracenia, idąc i słuchając?”.

„Nie powiedziałem nic mojej mamie, ale poszedłem do teatru i stanąłem w kącie, skonfliktowany, pełen uprzedzeń i przekonany, że ksiądz, być może starszy, zacznie mówić. Po chwili byłem gotów wyjść, a zamiast tego, ku mojemu zaskoczeniu - kontynuował Francesco – na tej małej scenie byli chłopcy i dziewczęta w moim wieku, którzy opowiadali historię Jezusa poprzez Ewangelię Jana. I robili to z miłością i pasją, z radością. To było dla mnie szokujące i zobaczyłem w nich autentyczność i wolność. Myślałem, że jestem wolny, ale zaczynałem rozumieć, że wolność, którą myślałem, że mam, w rzeczywistości nie przyniosła owoców pokoju, dobra, autentycznego spełnienia”.

Relacja Francesco jest wciągająca, ponieważ wyznaje, że „w obliczu tych chłopców, którzy mieli szczególny autentyzm”, spojrzał w głąb siebie, odnosząc się do tych spojrzeń, w których zobaczył „światło i wolność, których mi brakowało”. „Ci chłopcy mówili, czym żyją, a ich uczciwość i prostota łamały mi serce, ponieważ niektórzy z nich być może marzyli o takim życiu, jakie ja miałem, ale byli szczęśliwsi ode mnie. Nie mogłem zignorować tego dowodu”. Francesco chciał zrozumieć, co wydarzyło się w życiu tych chłopców i zrozumieć, co jest napisane „w tej błogosławionej Ewangelii, której dotykałem tak wiele razy w młodości, w okresie dojrzewania, ale do której nigdy tak naprawdę nie zbliżyłem się z pragnieniem spotkania się ze Słowem Bożym”. I tak, tej nocy, po powrocie do domu, zaczął czytać strony Ewangelisty św. Jana, „i to było wstrząsające spotkanie”.

Moc Słowa

Podobieństwa do tego, co stało się z Augustynem, synem Moniki, są nieuniknione. Brak zainteresowania Pismem Świętym (Wyznania 3, 5, 9) i wartościami ewangelicznymi, obecność kochającej matki, która z prostotą proponuje synowi drogę Chrystusa. Ponieważ to, czego doświadczył ten młody człowiek z IV wieku, jest niepokojem każdego człowieka, który szuka Prawdy i Boga. „Dla mnie to było olśniewające”, mówi Francesco. „Porażony do głębi serca przez Twoje Słowo”, pisze biskup Hippony w Wyznaniach (10:6, 8), aby wyrazić wpływ, jaki wywarło na niego spotkanie z Bogiem. Francesco odkrył to pokrewieństwo dopiero wiele lat później, z pomocą ojca Pedicine. „Moc Słowa jest wszystkim – dodaje – Bóg objawia się przez swoje Słowo jako żywa istota, która jest tutaj z nami, wcielona i obecna. Doświadczyłem tego i żyję tym nieustannie, to znaczy, że w swoim Słowie staje się obecny i spotyka się z nami, a to spotkanie nie może nie szokować”.

Inne życie

Od tego momentu Francesco wkroczył na nową ścieżkę, niełatwą, aby pogodzić się z „innym życiem, które naciskało na pozostanie”, podczas gdy „wszyscy ludzie wokół nie rozumieli, co się we mnie dzieje”. Zaczyna „pisać piosenki w inny sposób”, „pisać po włosku”, czując „wielką wolność”, która otwiera jego serce i niszczy „wszystko, co zostało zbudowane wcześniej, ponieważ nagle znaleźliśmy się bez kontraktu płytowego, bez płyty, bez trasy koncertowej, a raczej z trasą, która miała zostać odwołana, ponieważ całkowicie zmieniałem kierunek”. Jednak Francesco nie tracił ducha i rzeczywiście czuł, że „jedyną naprawdę ważną rzeczą do zrobienia było pójście do moich braci, do Matteo, do Riccardo, do Gianluki i odejście z nimi. Ponieważ inni byli dla mnie świadkami Słowa, musiałem pójść do nich i powiedzieć im, że istnieje inny sposób na życie, że istnieje inna możliwość w naszym życiu”. I tak w 2010 roku ukazał się pierwszy włoskojęzyczny album The Sun – „Il Sole, Gesù” – „Spiriti del Sole”. „Umarliśmy, by odrodzić się, w pewnym sensie, w nowy sposób” – wspomina Francesco.

„Odrodziliśmy się być może z góry, jak powiedział Pan. I tak zaczęła się zupełnie inna historia, której nie mogliśmy sobie jednak wyobrazić”.

Doświadczenie augustiańskie

Doświadczenie The Sun jest w pełni augustiańskie, a Francesco podkreśla to ponownie, gdy stanowczym i entuzjastycznym głosem zapewnia, że „potrzebujemy siebie nawzajem” – to wspólne poszukiwanie, którym żył, głosił i pragnął wielokrotnie św. Augustyn – i wylicza wiele projektów, które powstały od tego czasu. Takich jak „Dom Kreatywności” w Wenecji Euganejskiej, „rodzaj siedziby”, w której mogą się spotykać, „gdzie jest sala prób, studio”, a także „mała kaplica”, miejsce, „gdzie modlimy się razem, gdzie podejmowane są najważniejsze decyzje i gdzie ojciec Gabriele Pedicino również spotyka się z nami i prowadzi nas, kiedy przychodzi i jest z nami”.

Przesłanie dla młodych

„Istnieje głęboki powód, dla którego każdy z nas się rodzi”, chce powiedzieć dziś młodym ludziom Francesco, ponieważ” w nas jest zapisana wyjątkowa i niepowtarzalna partytura, którą tylko my możemy zagrać razem z Bogiem. Jeśli pozostawimy to Bogu, aby sprawił, że odkryjemy tę partyturę, będziemy naprawdę szczęśliwi w najgłębszym znaczeniu tego słowa twórczy, a nasza twórcza moc dotrze do ludzi, środowisk, sytuacji, w których żyjemy, nadając naszemu życiu głęboki sens, który ma wieczny horyzont”.

Dla frontmana The Sun konieczne jest zatem „cofnięcie się i spojrzenie w nasze oczy i odkrycie w naszym spojrzeniu tej iskry wieczności”, którą każdy ma. „Jest powód, dla którego jesteśmy tu i teraz, aby stać się sobą, to najpiękniejsza misja do wykonania”, podsumowuje, „jest miłość, która nas obejmuje, jak mówi św. Jan, która góruje nad nami, a danie tej miłości szansy na spotkanie z nami jest jedynym zakładem, który naprawdę warto podjąć”.

Koncerty

The Sun przygotowują się obecnie do koncertów na Drodze Pielgrzyma do Santiago de Campostela podczas pielgrzymki do Avili w Hiszpanii, a także na Jubileuszu Misjonarzy Cyfrowych i w Tor Vergata na Jubileuszu Młodzieży, a następnie na Spotkaniu w Rimini. Wezmą również udział w Festiwalu Franciszkańskim, a 29 listopada zaprezentują swój nowy album w Alcaraz w Mediolanie, w celu „otwarcia serc i oczu”, aby „nowe światło” dotarło do sumień wszystkich.

Źródło: KAI

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama