Chcesz komuś innemu, w sposób jasny i klarowny opowiedzieć swoją wiarę i objaśnić chrześcijaństwo? Przestałeś wierzyć, ale sam nie wiesz już w co? Książka "Teologia dla początkujących", którą napisał Frank J. Sheed to jedna z najlepiej napisanych książek teologicznych. Wprowadza w świat wiary i miłości zespolonej z rozumem. Przeczytaj jej fragment.
Wstęp
Po co komu teologia?
Proszę wybaczyć, że zacznę od osobistego wspomnienia. Być może nie powinno się rozpoczynać wprowadzenia w taki sposób, ale akurat w przypadku tej konkretnej książki nie potrafię inaczej. Teologia dla początkujących Franka J. Sheeda nie jest dla mnie po prostu dobrą publikacją, wartą polecenia i omówienia. Ta książka wiele lat temu otworzyła mi oczy na piękno teologii rozumianej jako intelektualne wpatrywanie się w Boga dzięki Jego słowu, objawieniu i darowi rozumu. Sheed obiecał mi kiedyś na kartach tej właśnie, niewielkiej przecież książeczki, wielkie rzeczy – jeśli tylko zaufam, że nie ma bardziej fascynujących tematów niż natura Boga Jedynego, Trójca Święta, Bóg-człowiek czy działanie łaski w człowieku. Dziś, po ponad dwudziestu latach od momentu, gdy po raz pierwszy sięgnąłem po Teologię dla początkujących, mogę powiedzieć, że sama książka dała mi znacznie więcej, niż jej autor zapowiadał, a teologia okazała się przygodą jeszcze bardziej fascynującą, niż obiecywała książka. Teologia dla początkujących Franka J. Sheeda wprowadziła mnie do świata, który okazał się bezkresny i fascynujący, piękny i w swym pięknie niewyczerpany, tajemniczy i klarowny jednocześnie – świata teologii, czyli Boga poznawanego poprzez słowo i rozum. Mam wobec tej książki dług wdzięczności, ale nie zamierzam go spłacać tą przedmową. Tego typu długów po prostu się nie spłaca i spłacić nie da. Chcę raczej polecić czytelnikowi książkę Sheeda tak, jak wskazuje się na drzwi, przez które można dostać się do tajemniczego i nieznanego ogrodu, o którym dotychczas ledwo się słyszało, do ogrodu pełnego pięknych roślin i fascynujących zwierząt, słońca i owoców – rajskiego ogrodu teologii, w którym wypatruje się Boga nie po to, aby się przed Nim ukrywać, ale aby Go spotkać.
Dla kogo zatem jest ta książka?
Kilka lat temu na spotkaniu w duszpasterstwie akademickim „Beczka” pojawił się młody człowiek. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że nie był on ani studentem, ani człowiekiem wierzącym, ani nawet Polakiem. Przesiedział całe spotkanie z miną wskazującą na wielki, choć daremny wysiłek zrozumienia tego, o czym była mowa. Po spotkaniu podszedł do mnie, aby się przedstawić. Przyjechał do Polski przed kilku laty, zamieszkał tu i podjął pracę nauczyciela języka angielskiego. Miał około trzydziestki, był już po studiach i za jakiś czas zamierzał wrócić do swojego kraju. Skoro nie był chrześcijaninem ani w ogóle człowiekiem religijnym, po co zatem przyszedł na spotkanie duszpasterstwa akademickiego? Otóż powód, jaki wyjawił, był zadziwiająco prosty.
„Kiedy wyjeżdżałem do Polski – opowiadał – znajomi mówili mi, że to kraj arcykatolicki i pełen ludzi wierzących. Podobno jedyny taki w Europie. Wszyscy tu mieli być ochrzczeni, wszyscy mieli być katolikami i większość nawet chodzić w święta do kościoła. Wszystko się sprawdziło. Dokładnie tak to wyglądało. Już ze swojej własnej obserwacji dodałbym jeszcze jedno – na każdej nieomal imprezie, na której byłem, wcześniej czy później temat rozmów zbaczał w stronę religii, wiary, moralności, księży, Kościoła. To mnie bardzo zaciekawiło. Zacząłem szukać kogoś, kto mi opowie o tym całym chrześcijaństwie czy katolicyzmie, wyjaśni, w co wierzy i dlaczego tak, a nie inaczej. Zacząłem szukać kogoś, kto mi po prostu »opowie chrześcijaństwo«. To już trzeci rok, jak szukam. Jedni mówią, że nie są duchownymi, i odsyłają mnie do księdza. Księża wysyłają mnie na jakieś kursy. Kilka razy poszedłem, ale miałem wrażenie, że prowadzący sam nie rozumie, o czym mówi, a wszelkie pytania traktuje jak atak. Kiedy nawet dochodziło już do jakiejś indywidualnej rozmowy, nikt nie był mi w stanie wyjaśnić, dlaczego – na przykład – wierząc w Ojca, Syna i Ducha Świętego, chrześcijanie utrzymują, że są monoteistami jak żydzi albo muzułmanie, którzy po prostu wierzą w Boga. Zazwyczaj wtedy słyszałem, że to tajemnica, ale nikt nie potrafił powiedzieć, dlaczego niby wierzy w tę właśnie tajemnicę, a nie jakąś inną. Przyszedłem do was, bo słyszałem, że tu się mówi o takich sprawach, ale chyba niewiele zrozumiałem ze spotkania. Może to wina mojej słabej znajomości polskiego”.
W taki właśnie sposób ów młody dżentelmen opowiedział swoją historię. Zaczęliśmy się regularnie spotykać i czytać wspólnie, po angielsku, aby mu ułatwić sprawę, Theology for Beginners Sheeda. Uznałem, że jest to najlepszy „podręcznik”, który może mi pomóc w sposób możliwie zwarty opowiedzieć mu chrześcijaństwo – bez uproszczeń, ale też bez zbędnych komplikacji – a jemu chrześcijaństwo poznać. Nie pomyliłem się. Z każdym rozdziałem był naprawdę coraz bardziej zaciekawiony i zafascynowany. Stawiał ogromnie dużo pytań, w których nie było cienia agresji. O pochodzenie Ducha Świętego od Ojca i Syna (czyli słynne Filioque) pytał z równą prostotą, jak dziecko pyta: „A do czego jest ta mała dziurka w samolotowym okienku?”. Sheed z naprawdę zadziwiającą przenikliwością wydawał się jakby przewidywać pytania mojego rozmówcy i na kartach Teologii dla początkujących odpowiadać na nie z równą prostotą, z jaką zostały postawione, a jednocześnie z głębią, która zdradza nauczyciela naprawdę rozumiejącego i wykładany przedmiot, i ucznia, którego przyszło mu kształcić. Spotykaliśmy się przez jeden semestr i czytaliśmy od początku do końca Teologię dla początkujących. Mój rozmówca był coraz bardziej poruszony. W następnym roku przyjął chrzest.
Gdybym miał dziś go opisać, nie powiedziałbym, że jest „dobrym człowiekiem” – choć zapewne takim jest. Nie stwierdziłbym, że jest „wiernym katolikiem” – choć na pewno takim jest. Opisałbym go jako człowieka zafascynowanego Bogiem. Byłem kiedyś na spotkaniu, które prowadził w swojej londyńskiej parafii. Uczestniczyły w nim osoby przygotowujące się do chrztu. Tłumaczył im wiarę. Nigdy przedtem ani potem nie słyszałem równie dobrej teologii i równie zaciekawionego teologią człowieka. Sheed wprowadził go dokładnie do tego samego ogrodu, do którego wprowadził kiedyś mnie – do ogrodu Bożej prawdy.
Dlaczego o tym piszę? Przede wszystkim, aby pokazać, do kogo adresowana jest książka Sheeda. Myślę, że do trzech kategorii odbiorców. Po pierwsze, do wierzących, którzy tak naprawdę nie wiedzą, w co wierzą, albo nie wiedzą, dlaczego wierzą w to właśnie, a nie w co innego. Ta mała książeczka jest lekturą obowiązkową dla wierzących nierozumiejących. Jeśli nie potrafisz jasno i klarownie (co nie musi oznaczać: wyczerpująco) odpowiedzieć na pytania: „Co to jest duch?”, „Dlaczego bycie Stworzycielem Pismo Święte raz przypisuje Ojcu, a raz Synowi?”, „Dlaczego Drugą Osobę Trójcy nazywamy Słowem?”, „Dlaczego katolicy najczęściej przyjmują komunię tylko pod jedną postacią?” i wiele innych tego typu pytań, to ta książka jest właśnie dla ciebie. Nie warto kryć swojej niewiedzy za szyldem „tajemnicy”. Sheed zresztą też o tym pisze. Tajemnica Boga nie na tym polega, że prawda zostaje zasłonięta czy schowana, ale raczej na tym, że jest niewyczerpywalna. Nie w tym rzecz, że Bożych tajemnic nie da się poznawać, lecz raczej w tym, że można je poznawać bez końca. Tajemniczość Boga nie polega na niepoznawalności, ale właśnie na poznawalności bez granic i bez miary, niewyczerpywalnej i nieskończonej. W tę oto przestrzeń tajemnicy Sheed potrafi swoich czytelników wprowadzić jak mało kto.
Po drugie, książka Sheeda jest lekturą obowiązkową dla wszystkich, którzy muszą komuś innemu, w sposób jasny i klarowny opowiedzieć swoją wiarę, objaśnić chrześcijaństwo. Jej adresatami są zatem rodzice, którzy wcześniej czy później stają przed zadaniem przekazania i wyjaśnienia chrześcijaństwa swoim dzieciom, zwykli chrześcijanie, którzy w pracy czy w grupie znajomych chcą umieć opowiedzieć, w co wierzą i dlaczego nie jest to bezsensowne, osoby prowadzące grupy katechetyczne i duszpasterskie – jednym słowem wszyscy, którzy stają przed zadaniem wyznania i wyjaśnienia swojej wiary tym, którzy jej nie znają albo nie rozumieją.
Po trzecie wreszcie, książka Sheeda skierowana jest do niewierzących – ochrzczonych czy nieochrzczonych, jeśli tylko chcą wiedzieć, w co tak naprawdę nie wierzą albo w co wierzyć przestali. Tym bardziej, jeśli czują gdzieś w sercu, że zwykła ludzka ciekawość może być pierwszym krokiem do wiary.
Co szczególnie ważne, Sheed nie pisze jak sprzedawca idei albo samozwańczy adwokat Pana Boga. Pisze zgodnie ze swoim ideałem i przekonaniem, o którym mówił wielokrotnie, że prawda sama w sobie jest wystarczająco ciekawa i atrakcyjna. Nie trzeba do niej przekonywać ani nakłaniać. Wystarczy ją prosto i uczciwie przedstawić. Trochę podobnie jak z zapoznaniem ze sobą dwojga młodych i atrakcyjnych ludzi. Nie trzeba ich na siłę swatać, aby między nimi „zaiskrzyło”. Tego typu wysiłki mogą nawet odnieść odwrotny skutek. Wystarczy ich sobie przedstawić i zostawić sam na sam ze sobą. Sprawy potoczą się swoim torem. Podobnie, zdaniem Sheena, rzecz się ma z człowiekiem i Prawdą. Nie trzeba ich ze sobą swatać ani do siebie przekonywać. Wystarczy ułatwić spotkanie, wzajemnie przedstawić i pozostawić sam na sam. Prawda jest na tyle atrakcyjna, że nie musimy jej człowiekowi zachwalać jak nawiedzeni akwizytorzy – możemy natomiast spotkać „tych dwoje” i jedno drugiemu przedstawić. Wszystko inne samo się ułoży. Ewangelizacja to nie reklama i nie swatanie. Ewangelizacja to przedstawianie.
fragment pochodzi z książki “Teologia dla początkujących”, Frank J. Sheed , która ukazała się nakładem Wydawnictwa W Drodze
Więcej o książce 'Teologia dla początkujących', Wydawnictwo W Drodze