Jedna z najciekawszych współczesnych relacji na temat nawrócenia.
Cristina miała długie, bujne włosy o ciemnej barwie, głęboki, ciepły głos i gromki, zaraźliwy śmiech. I naprawdę emanowała miłością do Boga.
W owym czasie dochowała się już trójki dzieci w wieku poniżej czterech lat. Niemalże nie wychodziła z kuchni, gdzie bez przerwy przyrządzała jakieś ciepłe posiłki albo szykowała przekąski dla maluchów, które regularnie wpadały do jadalni, prosząc się o jedzenie niczym wygłodniałe pisklaki. Miała pod ręką na kuchennym stole nieco tandetny i jarmarczny drukowany wizerunek Najświętszego Serca Jezusa i, wskazując na Niego drewnianą łyżką, mawiała: „Słowo daję, Panie, że gdyby nie Ty...”. Nasze dziewczynki najchętniej bawiły się w przebieranki, czasem się przekomarzały lub żywo sprzeczały, czasem psociły, na przykład wrzucając za dużo papieru toaletowego do muszli klozetowej, a także drażniły się z Sophią, najmłodszą z sióstr, na której chrzcie byłam w bazylice św. Piotra. Dziewczynki oglądały też Ulicę Sezamkową. Nieraz zmieniałam pieluchy jedna za drugą, gdy Cristina składała wysuszone pranie albo obierała ziemniaki. Kiedy indziej siedziałam przy kuchennym stole i jadłam jej guacamole, jednocześnie ocierając dzieciom usta, albo pomagałam w zachowaniu porządku w salonie. Nigdy nie było odpowiedniego momentu na wizytę, podobnie jak nie było dobrego czasu, żeby się pożegnać – życie w tym mieszkaniu toczyło się nieprzerwanie i w każdej chwili coś się działo, i mógł zjawić się ktokolwiek.
Muszę przyznać, że wtedy wyprowadzało mnie z równowagi jej nieustanne modlenie się do Najświętszej Maryi Panny lub swobodne rozmowy z Jezusem, gdy jednocześnie mieszała salsę. Poszłam jednak do Cristiny z moim palącym sekretem. W tamtym tygodniu byłam gadatliwa i uszczęśliwiona, ale skrajnie zmęczona. Nadal wstawałam o godzinie 3:00 nad ranem, budząc się z jakiegoś niepojętego powodu – tak jakbym miała w głowie antenę odbierającą tajemnicze sygnały. U Cristiny powiedziałam córeczce, żeby pobawiła się z dziewczynkami, po czym przypatrywałam się, jak moja przyjaciółka składa pościel, podczas gdy malutki Andrew spał w kołysce. Często przydzielała mi jakieś zadanie – pewnego razu zajmowałam się rozsupływaniem wielkiej plątaniny srebrnych łańcuszków w szkatułce („Taka szansa zapewne nie powtórzy się przez kolejnych piętnaście lat!”, orzekła) – tym razem jednak nie dała mi żadnej pracy. Rzadko zdarzało się, że byłyśmy same, nikt nam nie przeszkadzał, a ja miałam wolne ręce. Siedziałam, wciąż w kurtce, i nie potrafiłam się uspokoić. Dziewczynki bawiły się w korytarzu, drzwi do salonu były zamknięte, dziecko w kołysce spało. Po kilku minutach obwieściłam jej, że mam coś ważnego do powiedzenia, ale musi to zachować w tajemnicy:
– Wierzę w Boga – czułam, jak moje policzki płoną, kiedy wypowiadałam te słowa.
W pierwszej chwili moje wyznanie ją zaskoczyło. Zauważyłam, jak wyraźnie drgnęła. Uderzyło mnie jednak, jak szybko pozbierała myśli. Po chwili już się dopytywała: kto jeszcze o tym wiedział i z kim jeszcze o tym rozmawiałam? Odpowiedziałam, że z ojcem Gregorym, na co ona skinęła głową.
– Nie powiem o tym nikomu – obiecała. – Jest bardzo wiele rzeczy, które musisz przepracować i powinnaś mieć spokój. Ale rozmawiaj o tym z ojcem Gregorym.
Na jej twarzy malowało się to samo zaskoczenie połączone z trudną do pohamowania radością, które i ja odczuwałam, ale Cristina, podobnie jak ja, zdawała sobie sprawę, że należy takie emocje zachować dla siebie i wszystko dobrze w sobie rozważyć.
Dłuższy fragment książki "Olśniewająca ciemność nocy. Opowieść o współczesnym nawróceniu" znajduje się >>tutaj<<
Sally Read (ur. 1971 r.), uznawana za jedna z najzdolniejszych pisarek brytyjskich swojego pokolenia, w młodości była feministką, zdeklarowaną ateistką i zagorzałą przeciwniczką religii. Wiosną roku 2010 nawróciła się, rozpoczęła świadomą podróż duchową i ostatecznie przyjęła katolicyzm. Niniejsza książka to niewątpliwie jedna z najciekawszych współczesnych relacji na temat nawrócenia.
Świadoma i przekonana o słuszności swego wyboru ateistka pisze o... nawróceniu. Opowiada o odrzucaniu prawd i zasad katolicyzmu, o swoim życiu prywatnym i zawodowym, o wątpliwościach. Chcąc napisać książkę poświęconą seksualności kobiet, rozmawiała z wieloma kobietami z różnych środowisk, szukała też zakonnicy, która zechciałaby z nią o tym porozmawiać. Znalazła księdza, a on pomógł jej odnaleźć Kogoś o wiele ważniejszego...
Książkę można znaleźć na stronie Wydawnictwa PROMIC >>tutaj<< .
opr. ac/ac