Prorokini Anna (rozdział I)

Intrygująca powieść rozgrywająca się w realiach biblijnych tuż przed narodzinami Chrystusa

Prorokini Anna (rozdział I)

s. Jadwiga Stabińska OSB ap

PROROKINI ANNA

Powieść biblijna

ISBN: 978-83-7767-000-2
wyd.: Wydawnictwo WAM 2012

Wybrany fragment
Początek końca

Początek końca

Stara niewiasta oparła się o mur zrastający się ze schodami,które prowadziły do bramy Nikanora. Przymknęła oczy. Gdyby tego nie zrobiła, widziałaby, jak oddalają się dziewczęca Matka z Dzieckiem w ramionach i towarzyszący jej młody mężczyzna. Ale ona wolała chłonąć wewnętrznym wzrokiem to, co dzisiaj, w dniu, który ledwo się rozpoczął, rozegrało się na zewnątrz, a bardziej jeszcze w tajnikach jej serca.

Dzień wstał najzwyczajniej. Brzoskwiniowy poranek jakby scałował niedostępność Najwyższego z cyklopowych obwarowań,z masywno-wytwornych wież i portyków,z alabastrowo-złotych ścian Przybytku, aby wkrótce, w purpurze i złocie, przywrócić je chwalebnej niedostępności.

Zgodnie z długoletnim nawykiem Anna wstała wcześnie. Gdy tylko uchylono bramy sakralnych podwórzy, wspięła się na dziedziniec niewiast i tu, na krytej galerii, pogrążyła się w modlitwie. Łagodna a niepohamowana moc kazała jej jednak zejść na dziedziniec.Ta moc nawiedzała ją od czasu do czasu, zawsze jako zwiastowanie bliskości Najwyższego. Nigdy wszakże nie była aż tak zaborcza.

Gdy tylko niewiasta znalazła się na rojnym o tej godzinie podwórzu, spotkała dorównującego sobie wiekiem pobożnego i sprawiedliwego Symeona, garncarza z przedmieścia Bezety. Nieraz rozmawiali z sobą o bliskości Oczekiwanego przez narody i pobudzali się do cierpliwości w nurtującej ich serca tęsknocie.Pozdrowiwszy się pokojem Bożym,tym razem dwoje starców nie dzieliło się swymi modlitewnymi przeżyciami.Trwali w ciszy, jądrze wszystkiego tego, co jest z Boga.

Ale choć w świątyni Pan objawiał się w chwale,nad którą górowała tylko wspaniałość niebios, tym razem dał się rozpoznać w gronie trzech Osób zbratanych z niepozornością. Młody mężczyzna pochylił się ku niewieście, niewątpliwie swej małżonce, z Dzieckiem w objęciach i wymienił z nią kilka słów. Do starców dobiegło tylko imię „Mariam”, które wduszy Anny potrąciło najczulszą strunę.Zaczęła się czegoś domyślać.Tymczasem Symeon raźnym i prawie chłopięcym krokiem podbiegł do dziewczęcej Matki i ujął Dziecko w ramiona.Rozmiłowany wproroctwach Izajasza,zanucił kantyk pokrewny jego pieśniom.Błogosławił Najwyższego za to,że doczekał się światłości narodów i chwały Izraela oraz dostał upragniony znak: może w pokoju rozstać się z życiem.

Anna,która miarowym krokiem doszła do Czworga,przyglądała się uważnie Dziecku — pozornie najzwyczajniejszemu Dziecku — a przecież temu Jedynemu,które miało się zjawić. Następnie przeniosła wzrok na twarz Jego Matki. Choć jej oczy bacznie śledziły scenę, pozostawały zatopione w takiej otchłannej głębi, jakby docierały do tajemnicy Najwyższego. Dopiero gdy Symeon — tym razem w mowie niewiązanej — rozpoczął opowieść o losach Przechwalebnego, w których ona, Jego Matka, uczestniczyć będzie bólem przebitej mieczem duszy, zdumienie i trwoga Jej przepastnych źrenic wyjawiły,że do tajemnicy nawet Ją Najwyższy dopuszczał jedynie zawierzeniem.

A samo Dziecię,Mesjasz,sekret Najwyższego,objawi się ludziom stopniowo we wzajemności trudnego porozumienia lub tragicznego niezrozumienia. Gdy Symeon zwrócił Syna Matce,przystąpiła do Nich Anna.Znając dobrze proroków,zwłaszcza jednego z ostatnich,Zachariasza,powitała się i pożegnała z Dzieckiem krótkimi słowami:„W Nim jest zbawienie świata”,a z Matką — życzeniem pomyślności Szekinach:„Błogosławiona niech będzie święta Mariam”.

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama