Fragmenty powieści o dramatycznym dylemacie i konfrontacji wiary i rozumu, serca i rozsądku
ISBN: 978-83-7318-955-3
wyd.: WAM 2008
Siostra John i matka Mary Joseph usiadły naprzeciw siebie przy stole z wiśniowego drewna, na którym pełno było pudełek z czerpanym papierem, buteleczek z kolorowym atramentem, tub z farbą, słoików pełnych pędzli z sobolowego włosia oraz pojemników na pióra i ołówki. Stół ten siostry otrzymały od jednego z parafian; był nieco zniszczony przez powódź. Został więc przez siostry wyczyszczony, pomalowany na nowo i ustawiony w skryptorium. Nazywano go Arką, ponieważ znajdowało się na nim naprawdę wiele cennych przedmiotów.
Matka Mary Joseph przez kilka ostatnich dni pracowała nad ilustracją do kazania ks. Aarona na Mszę św. w uroczystość św. Krzysztofa. Ilustracja ukazywała świętego, który przez rwącą rzekę przenosił na plecach dziecko. Zakonnica zrobiła ostatnie muśnięcia pędzlem, by dodać nieco złota na włoski chłopca, dmuchnęła kilka razy, by farba szybciej wyschła, i podała kartkę siostrze John, aby ta wpisała w odpowiednim miejscu tekst. „Zacznij tutaj” — bez słów wskazała gestem matka Mary Joseph. Rozmowa była bowiem dozwolona tylko w czasie przerwy na rekreację i po obiedzie. Kazanie ks. Aarona, napisane na dzień św. Krzysztofa, nawiązywało do zmagań świętego chroniącego dzieciątko przed utonięciem w rzece.
Deszcz zacinał mu w oczy, musiał więc je zamknąć. Chwilami zalewały go fale; krztusił się i gwałtownie łapał powietrze. Przez cały dzień z brzegu na brzeg przenosił ludzi, jego nogi odmawiały mu już posłuszeństwa. Poziom wody wydawał się stale podnosić! W chwilach rozpaczy myślał o dziecku, które miał na ramionach, i znów wiedział, że musi walczyć, że musi dojść do drugiego brzegu bez względu na wszystko.
Siostra John, przepisując tekst kazania, wyobraziła sobie rzekę i zrozumiała udrękę świętego. Wiedziała, co to znaczy być opuszczonym przez Boga. Przez lata przebywała w klasztorze, jej modlitwa wydawała się jej jednak jałowa, a dusza pusta, dopóki nie doznała łaski kończącej ów stan oschłości. Gdy w kazaniu św. Krzysztof przeniósł dziecko przez rzekę i upadł zmęczony na błotnisty brzeg, siostra John musiała odłożyć pióro i przeczytać homilię do końca.
W końcu dziecko odkryło przed wielkim świętym swoją tożsamość i powiedziało: „Gdy niosłeś mnie, dźwigałeś na swoich barkach cały świat”. Wszyscy czasem tak się czujemy, kiedy dzielimy brzemię z Chrystusem, czujemy, że zatapiamy się w nieszczęściach tego świata. Ale gdy prosimy Boga, by nas umocnił raczej dla dobra innych niż własnego, odkrywamy, jak wielka jest potęga Jego miłości
.W oczach siostry pojawiły się łzy. To nie była historia tylko dla siostry John, to były święte słowa. Bóg przemawiał do niej i przywoływał z samego środka jej jestestwa uczucie poddania i wdzięczności. Matka Mary Joseph, będąca świadkiem tej sceny, myślała: „Bóg właśnie obsypuje siostrę John łaskami”. Dźwięk klasztornego dzwonu przywoływał karmelitanki na południową modlitwę. Siostra John wstała; przepisywanie będzie musiało poczekać. Obie zakonnice opuściły skryptorium i udały się pustym korytarzem w stronę chóru. W holu matka Mary Joseph zatrzymała się, ponieważ zobaczyła coś, co wywołało uśmiech na jej twarzy. Siostra John zapomniała bowiem zdjąć serwetkę chroniącą jej habit przed poplamieniem. Zakonnice wymieniły spojrzenia i wybuchły bezgłośnym śmiechem.
opr. aw/aw