Trzy wiersze Jana Kaspera z tomu "Chleb z wiśniowym dżemem"
Mit początku Pchnęła furtkę, wchodzi do ogrodu. Matka niczym witraż, pełna światła. Brzęcząca barć powietrza, skradzione złoto papierówek, przepołowione ja w chłopięcym ciele. Uwiera mnie supeł serca, zrywają się z więzów zmysły i mdleją z pragnienia uda. Matka stopę przykłada do ścieżki, zostaje na niej na zawsze bolesna. Wyznania Tadeuszowi Żukowskiemu Nikogo, kto mógłby być mistrzem, jedynie własne upadki. Z nich emanują kręgi światła, bierze się potrzeba harmonii myśli i uczynków. Tyle chciałem, tyle nie umiałem wyznać. Świt stąpał ospale, budząc przypadkowo wybranych: konduktorkę, więźnia, księdza i żołnierza. To oni, nie całkiem pewni swej roli, mieli dopisać nowe wątki do fabuły świata. Mundus est fabula, wciąż wypełniamy tę starą formułę. Tylko dziecko, które nie mówi, bez skazy, zna wszystkie języki i niczego nie musi.
Obecność Przychodzę tu często, żeby uspokoić nerwy, zmierzyć się z otchłanią wody i nieba. Nic bardziej skutecznie nie wyznacza miary mojemu istnieniu, które stale pragnie być czymś więcej niż jest; stąd tyle w nim niepowstrzymanego pędu, napięcia woli i dziecięcej uległości. Nikogo poza mną o tej porze. Jezioro zarasta postrzępionym zielskiem chmur. Dzikie kaczki odpoczywają na pomoście; nie płoszy ich moja nagła obecność. Prowadzi mnie cień. Wśród tłumu innych, niewidocznych cieni.
(Wiersze pochodzą z tomu Chleb z wiśniowym dżemem, opublikowanego przez poznańskie Wydawnictwo „W drodze”)
opr. mg/mg