Czym są "komórki macierzyste"? Dlaczego bioetyka zwraca na nie uwagę? Rozmowa z ks. prof. Piotrem Morcińcem
Na temat dylematów etycznych związanych z rozwojem badań nad komórkami macierzystymi rozmawialiśmy z Ks. Prof. Piotrem Morcińcem w trakcie spotkania w Uniejowie, jakie zorganizowała we wrześniu minionego roku firma Bio Tech Consulting.
Coraz częściej w dyskusjach bioetycznych poruszany jest temat komórek macierzystych. Czym są te komórki?
Są to niezwykłe komórki. Z jednej strony mają one prawdopodobnie nieograniczoną wręcz możliwość podziału. Z drugiej zaś strony, jak mówią biolodzy, potrafią się one różnicować w różne typy komórek. Innymi słowy, z komórek macierzystych mamy nadzieję w pewnym sensie „tworzyć” inne komórki, tkanki, co w indywidualnych przypadkach już się dzieje i wpływać może pozytywnie na efekty konkretnej terapii.
Podobne komórki mogą mieć charakter embrionalny bądź też somatyczny. Co to tak naprawdę oznacza?
Jest to bardzo ważne rozróżnienie. Pierwszy wspomniany przez Pana typ komórek pochodzi z ludzkiego embrionu. Komórki te, kolokwialnie rzecz ujmując, mogą „zmienić” się w każdą inną komórkę lub tkankę. Ich pobranie wiąże się jednak z przedmiotowym traktowaniem ludzkiego zarodka, jeśli pobierane są z zarodka żywego, a w konsekwencji prowadzi do zabicia człowieka na jego wczesnoembrionalnym etapie rozwoju. Z kolei komórki somatyczne znajdują się w organizmie już dojrzałego człowieka. Znajdziemy je np. w szpiku kostnym, mięśniach szkieletowych czy też skórze. Nie mają one tak dużych zdolności podziału — nie są jak tamte totipotentne — ale praca nad nimi nie wymaga podejmowania działań nieetycznych, takich jak niszczenie ludzkich embrionów. Poza tym naukowcom coraz częściej udaje się przeprogramować dojrzałe komórki somatyczne do stanu, w którym wykazują pewne cechy komórek embrionalnych.
Skoro doszliśmy do wątpliwości natury etycznej, co bioetyk myśli o komórkach macierzystych?
To oczywiście zależy od tego, jak jest wykształcony, na ile zna tematykę. Bioetycy ze środowiska personalistycznego na pierwszym miejscu mają skojarzenia związane z embrionalnymi komórkami macierzystymi, a w konsekwencji podkreślają zakaz niszczenia embrionów itd. Zrównoważone stanowisko w tej kwestii powinno występować z perspektywy ważnych pytań: Jaka jest wartość badań na komórkach macierzystych? Jak komórki są pozyskiwane? Do czego służą te badania? Jakie warunki muszą być spełnione, aby wyniki były poprawnie wykorzystane?
Wydaje się bowiem, że tematy te odnoszą się do konkretnego człowieka. Czy komórki macierzyste mają szansę, by służyć konkretnym pacjentom?
Komórki macierzyste ewidentnie służą pacjentom, jeśli mamy na myśli ich wykorzystanie w tworzeniu tkanek i namnażaniu komórek do terapii. Ponadto wykorzystuje się komórki macierzyste w toksykologii czy w badaniach podstawowych i to także w konsekwencji służy pacjentowi. Natomiast nie służą „na krótki dystans”, w tym rozumieniu, w którym nieraz reklamują je media. Jeżeli myślimy o formułowanych już przed laty obietnicach dotyczących organów do przeszczepu, które jak gruszki na wierzbie hodować będziemy z komórek macierzystych, to na takie płuca, nerki i wątroby trzeba będzie przynajmniej pokolenie poczekać. A przecież jest to wizja, którą od lat karmi się opinię publiczną. Co pewien czas w tym kontekście ktoś stwierdza: „Czemu jesteście przeciw, skoro będziemy mieć organy?!”. Ten skrót myślowy jest nie do zaakceptowania, bo ignoruje fakty.
Czy nie jest trochę tak, że wspomniane przez Księdza „organy na wierzbie” spowodują, iż ciało człowieka stanie się workiem do wymiany?
Przy spojrzeniu mechanistycznym na człowieka zapewne tak. Ten wątek też jest istotny. Warto pytać, jaki obraz człowieka stoi za takimi obietnicami i wizjami? Po pierwsze, jest to celowy chwyt marketingowy. Ujawnia się przy tym niezrozumienie, z jak bardzo złożonymi procesami medycznymi i biologicznymi mamy do czynienia. Do opinii publicznej, niestety, nie docierają np. informacje, że ryzykowne jest zarówno przeprogramowanie komórek macierzystych, jak i próba ich implantacji bez przygotowania. Coraz bardziej uświadamiam sobie, że wykorzystywanie tych komórek w terapii to bardzo ryzykowny eksperyment. Jeżeli coś w procedurze się nie powiedzie, pacjentowi ewidentnie zaszkodzimy. Komórki te mają bowiem skłonności eksplozyjne, pojawia się niebezpieczeństwo tworzenia nowotworów, czyli niekontrolowanego rozrostu samych komórek, powstawania potworniaków.
Prof. Bogdan Chazan powiedział kiedyś, że te komórki są „kapryśne”. Potrafią się, tak jak Ksiądz wspomniał, zmieniać i modyfikować w sposób niekontrolowany. Być może my też mamy pewien kaprys, a jest nim nieśmiertelność?
To nie jest kaprys. To jest najbardziej fundamentalna tęsknota człowieka. Tyle że za mało sobie uświadamiamy, iż człowiek przez wieki — bazując na płaszczyźnie wiary — sam na tej drodze znajdował odpowiedź na pytanie o wieczność, zaspokajał potrzebę nieśmiertelności w Bogu. W końcu po coś trzeba żyć, trzeba znaleźć sens życia, trudno skończyć życie „zakopaniem w dziurze”. Człowiek ponowoczesny zgubił zaplecze religijne i stąd szuka erzacu. Takimi erzacami bywa nieśmiertelność medyczna, wymiana organów jak podzespołów z nadzieją na „przechytrzenie śmierci”. Drugą wersją jest nieśmiertelność w postaci plastynowanych zwłok, diamentów z martwego ciała, bo „chcę pozostać na wieki”. To są sztuczne, w jakimś sensie „plastikowe” wieczności. Tak samo „wieczność medyczna” — wiemy, że przy wszystkich osiągnięciach, gdyby udało się zoptymalizować organizm ludzki, to może on osiągnąć jakieś 140 lat, a to wciąż nie wieczność...
Socjologowie mówią jednak, że przyrodnicy to najbardziej wierzący naukowcy. Może badania na komórkach macierzystych to w istocie coraz doskonalsze podglądanie Stwórcy w dziele stworzenia?
Czy przyrodnicy są bardziej wierzący niż inni? Tego nie wiem, za mało ich znam. Natomiast jeżeli ktoś jest otwarty na czytanie natury, to myślę, że z tej natury wynikają pewne prawa, które sugerują, iż Ktoś mądry to wymyślił. Myślę tak np. o komórkach macierzystych: wymyślić takie mechanizmy, wymyślić to, że one są z jednej strony „kapryśne”, a z drugiej — tak mocno się kontrolujące w organizmie... Tam nie ma policjanta, który kontroluje te komórki, hamuje mutacje, potworniaki, tam są jakieś wpisane w naturę prawa. Na drodze takiego rozumowania można odkryć Stwórcę z genialności stworzenia.
Ksiądz Profesor jest członkiem Zespołu Ekspertów Konferencji Episkopatu Polski ds. Bioetyki. Jeden z komentatorów nazwał ten zespół katolickim think tankiem. Czy tak rzeczywiście jest?
Zespół został pomyślany jako organ doradczy, który posiadając wiedzę, dobrą wolę i kompetencje, próbuje analizować, dyskutować i przedstawiać zainteresowanym trudne kwestie. Etyka jest ze swej istoty zarządzaniem kryzysowym. Tam, gdzie funkcjonują czytelne reguły moralne, gdzie nie ma stanu wyjątkowego, nie ma potrzeby zbierania takiego zespołu. Symptomatyczne, że zespół powołany został ds. bioetyki, czyli dziedziny, która rozwija się mniej więcej jak wybuch wulkanu ze wszystkimi tego konsekwencjami. W związku z tym istnieje potrzeba podejmowania wiążących decyzji i rozstrzygnięć ze świadomością, że — celowo używam tego porównania — stoimy na krawędzi wulkanu i możemy być naznaczeni gorącą lawą, możemy też być spaleni.
Cały wywiad dostępny na stronie:
http://biotechnologia.pl/bioetyka/aktualnosci/prawda-o-komorkach-macierzystych-rozmowa-z-ks-prof-piotrem-morcincem-czlonkiem-zespolu-ekspertow-ds-bioetycznych-konferencji-episkopatu-polski,13441
Rozmawiał Błażej Kmieciak, biotechnologia.pl
Prezentowany wywiad ukazał się na początku październik 2013r. na łamach Tygodnika „Idziemy”. Dziękujemy w tym miejscu za możliwość wykorzystania powyższego materiału
Ks. prof. Piotr Morciniec — teolog oraz bioetyk, dyrektor Instytutu Nauk o Rodzinie Wydziału Teologicznego oraz kierownik Katedry Bioetyki i Etyki Społecznej Uniwersytetu Opolskiego
opr. mg/mg