Homilia / rozważanie na II niedzielę wielkanocną, rok A
Po Biblię sięgają rozmaite osoby i z różnorakich powodów. Dla jednych jest ona niezwykłym dziełem literackim, dla innych źródłem wiedzy historycznej. Dla nas pozostaje ponad wszystko księgą wiary
Poznański Maraton Biblijny, który przez 119 godzin, 2 minuty i 42 sekundy łączył wielu ludzi w pochyleniu nad Pismem Świętym, był jedną z tych inicjatyw, które przypomniały o Biblii - być może w niejednym domu przykurzonej, zapomnianej, stojącej na półce pośród wielu innych książek. Tu i ówdzie można też spotkać grupy ludzi i pojedyncze osoby, które próbują przeczytać całe Pismo Święte w jeden rok, korzystając przy tym ze schematu zawartego w specjalnej tabeli. W ten sposób codziennie rano zatrzymują się przy Starym Testamencie, a wieczorem przy Nowym. Każda z tych inicjatyw stwarza kolejną szansę powrotu do źródeł wiary i przypomina, gdzie są nasze korzenie.
Otwiera to oczywiście pytanie o rozumienie Biblii, ale jednocześnie uczy pokory wobec Boga, który „wszystko uczynił swoim słowem" (Mdr 9,1) i wybiera „to, co głupie w oczach świata, aby zawstydzić mędrców" (1Kor 1,27). W porządku wiary bowiem sam kontakt ze słowem Bożym uprzedza wszystko, co człowiek może wymyślić i przebadać. I chociaż nie sposób wyobrazić sobie życia Kościoła bez tych, którzy zgłębiają Pismo w sposób naukowy, wyjaśniają je i wreszcie tłumaczą na poszczególne języki, trzeba sobie przypominać słowa, którymi św. Jan kończy swoją Ewangelię. Jezus uczynił wiele znaków, dużo więcej niż udało się zapisać. A wszystkie one miały służyć wierze. „Te zaś zapisano, abyście wierzyli, że Jezus jest Mesjaszem, Synem Bożym, i abyście wierząc mieli życie w imię Jego".
To właśnie znaki, świadectwa mocy Chrystusa, są zaproszeniem do wiary i prowadzą do zrozumienia tego, co najważniejsze: kim jest Jezus? Potem natomiast zachęcają, by poznawać, zgłębiać i starać się coraz lepiej rozumieć słowo Boże w całym jego bogactwie.
opr. mg/mg