Homilia na Niedzielę Palmową roku A
Pokusą naszych czasów jest sukces — szybki i za wszelką cenę. Korzystny i widowiskowy, który sam dobrze się zareklamuje, który jest widoczny, może nawet bawiący człowieka. Sukces bez zbędnej refleksji nad tym, co wniesie w życie pojedynczego człowieka i całej społeczności. Taka sama miara jest przykładana do misji Kościoła. Często słyszymy głosy o przegranej Kościoła, którego nauczanie jest częstym „nie” wobec logiki świata, i o porażkach jego wysiłków ewangelizacyjnych.
Pomyślmy o wydarzeniach, które relacjonuje Ewangelista Mateusz. Oto przychodzi Mesjasz, Odkupiciel człowieka. Według logiki świata wiele jest przegranych w życiu Jezusa: zdradzony przez ucznia, opuszczony przez Apostołów, wyśmiany publicznie na dworze Heroda, przegrywający licytację z mordercą Barabaszem, razem z łotrami przybity do krzyża, a po śmierci złożony w wynajętym grobowcu Józefa z Arymatei... Nawet Jego zmartwychwstanie jest okazją do głoszenia fałszywych plotek o wykradzeniu Jego ciała przez uczniów.
Podobnie Kościół, wierny Krzyżowi i Ewangelii, może w oczach świata uchodzić za przegranego. Zwłaszcza jeśli miarę sukcesu ma wyznaczać statystyka, badania socjologiczne, popularność i spektakularny tryumf.
Misją Kościoła nie jest doraźny sukces, bycie popularnym, lecz niesienie zbawienia i prawdziwego wyzwolenia. Nie jest misją Kościoła karmić człowieka złudzeniami i bliżej nieokreślonymi namiastkami szczęścia. Misją Kościoła jest misja Chrystusa: „Ja się na to narodziłem, aby dać świadectwo Prawdzie, bo tylko Prawda was wyzwoli”. Nie chodzi więc Kościołowi o spektakularne zwycięstwa, ale o zbawienie człowieka! Każdego, kto chce Kościół i jego misję oceniać powierzchownymi kategoriami „sukces” — „porażka” czy też „triumfujący” — „pokonany”, czeka rozczarowanie. To dotyczy zarówno nas, ludzi Kościoła, jak i tych, którzy postrzegają go „z zewnątrz”.
Ileż razy głos Kościoła poddany był surowej krytyce. Ileż razy musiał on doświadczyć odrzucenia, porażki w oczach świata i przejścia przez tajemnicę cierpienia i braku „sukcesów”! Czas jednak pokazuje, że ziemia często jest miejscem porażek człowieka, które w pierwszym odruchu świat z entuzjazmem ocenia jako sukces. Człowiek, od kiedy uległ podszeptom szatana, nie potrafi, a może nie chce, rozeznać obiektywnego dobra i zła! Ma oczy przesłonięte bielmem grzechu pierworodnego i niejako na uwięzi. Człowiek, który mówi „nie” orędziu Ewangelii, traci więcej czasu na naprawianie pomyłek niż na właściwy rozwój i postęp ludzkiego ducha!
Orędzie Ewangelii i Kościoła jest to samo od dwóch tysięcy lat. To samo, a jednak zawsze aktualne, zawsze nowe, zawsze twórcze, inspirujące, niosące pokój, harmonię, ład i szczęście. Jako jedyne, i w jakimś sensie ostatnie, pozostaje słowo tak bardzo zakorzenione w Ewangelii: Nie bójcie się przyjąć Chrystusa z orędziem Krzyża i Zmartwychwstania! Ostateczny sukces odnoszą ci, którzy zaufali Panu.
opr. mg/mg