Homilia na 33 niedzielę zwykłą roku B
W owe dni, po tym ucisku, słońce się zaćmi i księżyc nie da swego blasku. Gwiazdy będą padać z nieba i moce na niebie zostaną wstrząśnięte. Wówczas ujrzą Syna Człowieczego, przychodzącego w obłokach z wielką mocą i chwałą. Wtedy pośle On aniołów i zbierze swoich wybranych z czterech stron świata, od krańca ziemi aż do szczytu nieba.
A od drzewa figowego uczcie się przez podobieństwo! Kiedy już jego gałąź nabiera soków i wypuszcza liście, poznajecie, że blisko jest lato. Tak i wy, gdy ujrzycie, że to się dzieje, wiedzcie, że blisko jest, we drzwiach. Zaprawdę, powiadam wam: Nie przeminie to pokolenie, aż się to wszystko stanie. Niebo i ziemia przeminą, ale słowa moje nie przeminą.
Lecz o dniu owym lub godzinie nikt nie wie, ani aniołowie w niebie, ani Syn, tylko Ojciec.
„Słońce się zaćmi — mówi Jezus — i księżyc nie da swojego blasku, gwiazdy będą padać z nieba”. To będzie koniec bardzo długiej historii, tej, która rozpoczyna się „big-bangiem”, narodzinami świata. Biblia ludzkimi słowami opisuje to, czego opisać nie sposób: „Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię. Uczynił dwa duże ciała jaśniejące: większe, aby rządziło dniem, i mniejsze, aby rządziło nocą, oraz gwiazdy” (Rdz 1,1 i 16). I również przy pomocy ludzkich słów Jezus opisuje koniec, stosując tradycyjny styl apokaliptyczny — ta sama trylogia: słońce, księżyc i gwiazdy, to znaczy świat, cały wszechświat. Na początku wyłonił się świat wraz ze swoją przestrzenią i ewolucją, która dokonywała się poprzez wieki. Na końcu wyłoni się nowy świat, w nowej przestrzeni i już na wieczność.
Biblia nie stara się być uczona — Biblia jest religijna, objawia zamysły Boga: tak jak był początek — Stworzenie, będzie też kres i nowy początek wyznaczony przez Paruzję Jezusa, z greckiego słowa parousia, które oznacza przybycie. „Wówczas ujrzą Syna Człowieczego, przychodzącego w obłokach z wielką mocą i chwałą. Wtedy pośle On aniołów i zbierze swoich wybranych”. Oto sens wszystkiego, oto nowa przestrzeń i nowa historia: będziemy wszyscy żyli wiecznie z Jezusem.
Z Jezusem, którego teraz widzimy w prawdzie: to On jest kresem naszego świata, On jest początkiem świata nowego, On jest wiecznością. Marek napisał swoją Ewangelię, aby powiedzieć nam, że Jezus jest Synem Bożym. Czyż można wyrazić to lepiej niż poprzez tę wizję? Jezus przybędzie, zorganizuje wszystko od nowa — i będzie to życie wieczne.
Nie jest istotna końcowa niejasność tego tekstu (co dokładnie oznacza: „to pokolenie”) i zbijająca z tropu niewiedza Jezusa. Jezus będzie naszą wiecznością, ale w chwili, gdy to mówi — teraz, tuż przed swoją śmiercią — nie zna dnia ani godziny big-bangu końcowego! W każdym bądź razie liczy się jedno: „ujrzą Go, przychodzącego w obłokach”. Stworzenie zostało dokonane ze względu na Paruzję.
Ludzkość zrodzona jest dla tego wspaniałego poranka. Dzieje ludzi to czas rodzenia się, czas przygotowania do ich drugiego i ostatecznego przyjścia na świat — świat Jezusa, świat Boga. W międzyczasie, pomimo łez, ciemności i skarg, ludzkość przeżywa wiosnę — trzeba śmiało to stwierdzić — gałęzie nabierają soków, pojawiają się liście. Tylko Bóg potrafi to dostrzec i któregoś dnia powie: „Uczynię wasze lato”.
Musimy wierzyć w lato, wierzyć, że Jezus „jest we drzwiach”. Wszystko, co zostało przeżyte przez ludzi od początku czasów, rozwija się i zmierza do tego dnia i godziny, kiedy zniknie świat stary i rozpocznie się świat, który nasz Ojciec niebieski wymarzył dla nas i który zorganizował wokół Jezusa.
Zmierzamy do kresu. Najpierw do naszego własnego kresu. Czy jesteśmy młodzi, czy też starzy, Jezus stoi u naszych drzwi, każdy dzień zwiastuje ten dzień ostatni, każdego dnia coraz cieńsza staje się granica pomiędzy naszym życiem tu, a naszym życiem tam. To nie jest wcale groźba, lecz spokojna perspektywa — jeśli naprawdę wierzymy w lato: w nasze małe lato, kiedy sami zadomowimy się w świecie Jezusa oraz w wielkie lato, gdy zabrzmi fanfara wielkiego zmartwychwstania.
Ale jaka jest moja wiosna? „Czuwajcie!” — mówi Jezus na zakończenie swojej mowy. To znaczy, przygotowujcie się do wiecznego lata. Czy moje gałęzie nabrzmiały już sokiem miłości do braci? Czy wypuszczają liście uczynków sprawiedliwości i hojności? Tylko Ty, Panie, możesz sprawić, że moje dni będą dniami jednocześnie pełnymi życia i oczekiwania. Przyjdź, Jezu, przychodź każdego ranka, aż nastanie wielki poranek. Maranatha!
ANDRÉ SÈVE, Homilie niedzielne Kraków 1999
opr. mg/mg