Eucharystia - sakramentem ofiary

Homilia na 5 Niedzielę Wielkiego Postu roku B

Pierwsze czytanie Jr 31,31-34

Oto nadchodzą dni,
kiedy zawrę z domem Izraela i z domem judzkim
nowe przymierze.
Nie jak przymierze, które zawarłem z ich przodkami,
kiedy ująłem ich za rękę,
by wyprowadzić z ziemi egipskiej.
To moje przymierze złamali,
mimo że byłem ich Władcą
— wyrocznia Pana.
Lecz takie będzie przymierze,
jakie zawrę z domem Izraela
po tych dniach — wyrocznia Pana:
Umieszczę swe prawo w głębi ich jestestwa
i wypiszę na ich sercu.
Będę im Bogiem,
oni zaś będą Mi narodem.
I nie będą się musieli wzajemnie pouczać
jeden mówiąc do drugiego:
„Poznajcie Pana!”
Wszyscy bowiem od najmniejszego do największego
poznają Mnie — wyrocznia Pana,
ponieważ odpuszczę im występki,
a o grzechach ich nie będę już wspominał.

Prorok Jeremiasz zapowiada nastanie nowego przymierza między Bogiem a Izraelem. Poprzednie przymierze, zawarte na Synaju za czasów Mojżesza, było łamane przez ludzi. Jego łamanie przez ludzi karał Bóg klęskami spadającymi na państwo żydowskie. Mówi o tym historia Izraela. Około roku 1000 przed Chrystusem król Dawid uczynił z ludu izraelskiego duże, polityczne i militarnie znaczące królestwo. Nie przetrwało ono jednak długo. Już po śmierci Salomona, syna Dawida, około roku 930 przed Chrystusem rozpadło się na Królestwo Północne Izraela ze stolicą w Samarii i Królestwo Południowe ze stolicą w Jerozolimie. W drugiej połowie VIII wieku Asyryjczycy podbili Królestwo Północne. Przy końcu VII wieku znów Babilończycy zaczęli zagrażać Królestwu Południowemu. W roku 587 lub 586 zostało ono podbite, a Jerozolima zdobyta i zburzona.

Wydarzenia te obudziły u Żydów wątpliwości co do Bożej obietnicy zawartej w przymierzu: czyżby Bóg porzucił swój lud? Na tym tle zrozumiałą jest działalność proroka Jeremiasza, przypadająca na okres poprzedzający upadek Królestwa Południowego z Jerozolimą. Przez niego to zapowiada Bóg zawarcie z Izraelem nowego przymierza: będzie ono przymierzem przebaczającej miłości. Ze strony ludzi warunkiem tego przymierza jest nawrócenie i wewnętrzna odnowa — nowe serce. Jedno i drugie będzie darem Boga. Zapowiedź ta spełniła się, kiedy Jezus zawarł z ludzkością nowe i wieczne przymierze, będące z Jego strony dziełem odkupienia dokonanym przez mękę i śmierć krzyżową.

Drugie czytanie Hbr 5,7-9

Bracia: Chrystus z głośnym wołaniem i płaczem za dni ciała swego zanosił gorące prośby do Tego, który mógł Go wybawić od śmierci, i został wysłuchany dzięki swej uległości.

A chociaż był Synem, nauczył się posłuszeństwa przez to, co wycierpiał. A gdy wszystko wykonał, stał się sprawcą zbawienia wiecznego dla wszystkich, którzy Go słuchają.

Autor Listu do Hebrajczyków stwierdza, że Chrystus „stał się sprawcą zbawienia wiecznego dla wszystkich, którzy Go słuchają”.

Nasze życie jest więc na zawsze związane z Chrystusem. Od Niego zależy wszystko, bo nasz los ostateczny. O doniosłości naszego związku z Chrystusem Michel Quoist pisze:

„Czy wierzymy w to centralne wydarzenie historii, we Wcielenie Boga...? Czy naprawdę wierzymy w Jezusa Chrystusa, Boga, który przyszedł na spotkanie człowieka, aby go zbawić, by zbawić cały świat? Czy wierzymy, że w Nim jest jedyna siła mogąca dotrzeć do serca człowieka i gruntownie go przemienić? Czy wierzymy, że misterium Jezusa Chrystusa przebiega w czasie, że nasz Bóg jest tu, u nas, w nas, żyjący naszym życiem, triumfujący aż po kres czasów?

I jakie są nasze z Nim relacje? Wszystko bowiem od tego zależy. Kto oddala się od Jezusa, kto Go traci z oczu, oddala się od Boga i od swego zbawienia, to znaczy traci możliwość pełnego rozwoju i autentycznej budowy lepszego świata. Kto traci Jezusa Chrystusa, traci wszystko”.

Michel Quoist, Chrystus zawsze żyje, Paryż 1974, s. 116.

Ewangelia J 12,20-33

A wśród tych, którzy przybyli, aby oddać pokłon [Bogu] w czasie święta, byli też niektórzy Grecy. Oni więc przystąpili do Filipa, pochodzącego z Betsaidy Galilejskiej, i prosili go, mówiąc: «Panie, chcemy ujrzeć Jezusa». Filip poszedł i powiedział Andrzejowi. Z kolei Andrzej i Filip poszli i powiedzieli Jezusowi. A Jezus dał im taką odpowiedź: «Nadeszła godzina, aby został uwielbiony Syn Człowieczy. Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity. Ten, kto kocha swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne. A kto by chciał Mi służyć, niech idzie za Mną, a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa. A jeśli ktoś Mi służy, uczci go mój Ojciec.

Teraz dusza moja doznała lęku i cóż mam powiedzieć? Ojcze, wybaw Mnie od tej godziny. Nie, właśnie dlatego przyszedłem na tę godzinę. Ojcze, wsław Twoje imię!». Wtem rozległ się głos z nieba: «Już wsławiłem i jeszcze wsławię». Tłum stojący [to] usłyszał i mówił: «Zagrzmiało!» Inni mówili: «Anioł przemówił do Niego». Na to rzekł Jezus: «Głos ten rozległ się nie ze względu na Mnie, ale ze względu na was. Teraz odbywa się sąd nad tym światem. Teraz władca tego świata zostanie precz wyrzucony. A Ja, gdy zostanę nad ziemię wywyższony, przyciągnę wszystkich do siebie». To powiedział zaznaczając, jaką śmiercią miał umrzeć.

Rzeczy na tym świecie są ze sobą powiązane: nie ma sukcesu bez pracy, żniw bez zasiewu, wzrostu bez obumarcia. Mówi o tym Chrystus w sposób obrazowy: „Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity”.

Podobnie bywa ze śmiercią człowieka. Śmierć wprawdzie zrywa kontakty fizyczne z daną osobą, ale więzy duchowe mają szansę przetrwać poza grób: umierająca osoba — zależnie od swej świętości — będzie o nas pamiętać i wstawiać się za nami u Boga.

Tak patrzono na śmierć błogosławionej siostry Faustyny († 1938). Na kilka tygodni przed jej śmiercią ludzie przychodzili do niej ze swoimi troskami, by o nich pamiętała na drugim świecie. Podobnie jak sąsiadkę jadącą do miasta prosimy, by nam coś załatwiła lub kupiła, tak proszono bliską śmierci siostrę Faustynę o załatwienie różnych spraw u Boga. Wspomniała o tym w Dzienniczku:

„Dziś przyszła do mnie jedna z sióstr i mówi mi: proszę siostry, ja dziwnie czuję, coś jakby mi mówiło, aby przyjść do siostry i polecić siostrze różne sprawy, nim siostra umrze, że siostra może mi to uprosić i załatwić u Pana Jezusa. Odpowiedziałam jej szczerze, że tak, że czuję to w duszy, że po śmierci więcej będę mogła u Pana Jezusa uprosić niż teraz. Będę pamiętać o siostrze przed Jego tronem...”

„Kiedy weszłam na chwilę do sypialni sąsiedniej, aby odwiedzić chore siostry, jedna z nich powiedziała: Siostro, jak siostra umrze, nic się siostry nie będę bała. Niech siostra do mnie przyjdzie po śmierci, bo mam siostrze powierzyć jedną tajemnicę duszy, aby siostra u Pana Jezusa mi to załatwiła. Ja wiem, że siostra może mi to u Pana Jezusa uprosić”.

Cytat za: Maria Tarnawska, Siostra Faustyna Kowalska. Życie i posłannictwo,
Kraków 1986, s. 215.


opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama