Wcielenie Jezusa miało miejsce w środku rodziny i uświęciło ludzkie więzi rodzinne.Homilia na niedzielę Świętej Rodziny(C)
1. Wcielenie Słowa, wkroczenie Jego w nasze dzieje ludzkie, od samego początku ma wymiar właściwy dla człowieka. Bóg Wcielony nie ukazuje się na modłę mitów pogańskich niby jakiś deus ex machina, lecz pojawia się w sposób wprawdzie cudowny i godny samego Boga, ale w środku rodziny, co prawda zupełnie wyjątkowej, ale całkiem zwyczajnej w oczach ówczesnych ludzi. Cel tego pierwszego przyjścia, Chrystusowe dzieło zwane w liturgii consecratio mundi — ‘uświęcenie świata' (wigilijna zapowiedź uroczystości), zaczyna się od uświęcenia podstawowej komórki ludzkości, jaką jest rodzina, dzieło Stwórcy ukazane na pierwszej karcie Biblii. Cała Święta Rodzina ukazała się wprawdzie już w Ewangelii pasterki, ale tego jakby za mało jeszcze Kościołowi, skoro pragnie tym dzisiejszym świętem uczcić to środowisko, w jakim ma wzrastać Syn Boży jako Syn Człowieczy. Oprócz więc kilku scen z czasów Dziecięctwa Jezusowego podaje liturgia zasady uświęcenia każdej rodziny.
2. Dowolne w roku C pierwsze czytanie ukazuje pełną wdzięczności wobec Boga reakcję Anny, matki Samuela, na Jego dar — na dawno oczekiwanego i uproszonego modlitwami potomka. Wysłuchanie tych modlitw zapowiedział jej kapłan Heli, gdy we łzach o to prosiła Boga podczas pielgrzymki do Szilo, składając zarazem ślub oddania przyszłego syna na wyłączną służbę Bożą. Perykopa opisuje też wykonanie tego ślubu przez Annę. Nadane dziecku imię, hebrajskie Szemuel, oznacza „imię Boże”, lecz kontekst sugeruje ideę „uproszenia” lub „wysłuchania” (zawsze w związku z Bogiem). Matka z małym Samuelem, ale już odstawionym od piersi (tzn. mniej więcej trzyletnim) udaje się do sanktuarium w Szilo. Tam składa odpowiednią ofiarę i oświadcza kapłanowi Helemu, że spełniając ślub, oddaje Samuela na służbę Panu dożywotnio. Samuel będzie w przyszłości najwybitniejszą, ostatnią postacią epoki Sędziów; to on namaści Saula na króla.
Umiłowany Uczeń Pański podkreśla więź rodzinną chrześcijan z samym Bogiem, a nazwa dzieci Bożych nie jest bynajmniej tylko przenośnią, przeciwnie — jest taką rzeczywistością już dziś obecną, która kryje w sobie jeszcze wspanialszą przyszłość eschatologiczną po paruzji. Ten nasz już dzisiejszy status dzieci Bożych jest dla nas źródłem ufności w taką dobroć Ojca, która niezawodnie spełni nasze modlitewne prośby. Warunkiem jednak wysłuchania ich przez Ojca jest nasze wierne posłuszeństwo Jego przykazaniu. Odnosi się ono do tego, by wierzyć w Jezusa Chrystusa jako Syna Bożego i żyć we wspólnocie we wzajemnej miłości. Zdolność do takiego właśnie posłuszeństwa jest dowodem trwania wzajemnego: nas w Bogu i odwrotnie. A można to rozpoznać po obecności darowanego nam Ducha. Jest to aluzja bądź do charyzmatów (por. Dz 2,4; 10,44nn; 1 Kor 12,1—11; Ga 3,2.5), bądź ogólnie do faktu, że Duch Święty kieruje nami w życiu moralnym.
Ewangeliczna scena z życia Świętej Rodziny, znana z różańca, obrazuje wpierw niezawiniony smutek rodzicielski, potem radość z odnalezienia Dziecięcia. Dwunastoletni znajduje się w centrum opisu wraz ze swoją zdumiewającą a tajemniczą relacją do Ojca w niebie, wznioślejszą niż związki naturalne. Wyraził ją zagadkowo Jezus dziwnie odpowiadając Matce na Jej całkiem zrozumiałą skargę. Odpowiedzi tej do końca jeszcze wtedy nie rozszyfrowali ani Maryja, ani Józef. Nie ponosili oboje winy za zagubienie Jezusa, gdyż chłopiec, który dochodził do pełnoletniości Izraelity wobec Tory, mógł wracać bądź z Matką wśród kobiet, bądź wśród mężczyzn z Józefem, a grupy pielgrzymów spotykały się na postojach dopiero po dziennym marszu. Poziom pytań i odpowiedzi Jezusa w gronie uczonych w Piśmie był w ich oczach czymś niebywałym. Perykopę kończy uwaga o refleksyjności pokornej Matki i o zwykłym, człowieczym rozwoju niepojętego Syna Bożego.
3. Osią tego układu czytań jest myśl o Bożej Opatrzności, która w sposób sobie właściwy, czasem dla człowieka niezrozumiały, rozwiązuje trudności jego życia w rodzinie; zwłaszcza smutki potrafi obracać w radość. Czyni to jednak Bóg błogosławiąc ludziom już nie tylko na płaszczyźnie doczesnej, jak to było w ST, lecz na znacznie głębszej, do końca niepojętej. Chrześcijanie bowiem są już rzeczywiście dziećmi Bożymi, a poziom ich życia nawet doczesnego ma również ściśle eschatologiczne perspektywy — szczęśliwą wieczność u Boga Ojca. Ten nowy status umieszcza ich w kręgu niepojętego Bożego misterium, co wymaga ufnego polegania na nowym Objawieniu. Jest to program wiary w Jezusa Chrystusa jako Syna Bożego i Syna Człowieczego, a więc pełnego Pośrednika, i program miłości, która jest Jego nowym przykazaniem, a za pierwszy swój przedmiot ma osoby najbliższe — członków rodziny, ale już jako dzieci Boże.
4. Homilia może się skoncentrować na Maryi jako na wzorze matek rodzin chrześcijańskich, wzorze o wiele doskonalszym niż była Anna, matka Samuela. Maryja choć po matczynemu czuła i wrażliwa, jak świadczą słowa Jej skargi skierowanej do Syna, umie w swej głębokiej refleksji nad wydarzeniami życia zamilknąć wobec tego, co niepojęte. Szanuje tajemnicę relacji swego Dziecka jako Syna Bożego do Boga Ojca oraz wynikające z niej Jego po ludzku niezrozumiałe żądania. Żyje poza tym cicho jako „żona cieśli” w kręgu niepozornych, a znacznie trudniejszych niż dzisiaj, codziennych obowiązków ówczesnej kobiety, a więc w kręgu żaren, kuchni i balii. Na żarnach bowiem co dnia trzeba było ręcznie zemleć ziarna na mąkę, by wypiekać chleb, a do kuchni czy do prania trzeba było parokrotnie w ciągu dnia z dzbanem na głowie nosić wodę z odległego źródła niżej leżącego, (co dziś może stwierdzić pielgrzym w Nazarecie). Jej sekretem pokorna miłość.
Augustyn Jankowski OSB, Przy stole Słowa, tom 1 (Adwent, Boże Narodzenie) Wydawnictwo Benedyktynów TYNIEC
opr. mg/mg