Homilia na 23 niedzielę zwykłą roku C
Jezus odznacza się stanowczą akceptacją własnego przeznaczenia; odważnie podąża Jezus ku Jerozolimie. Na całej drodze towarzyszy Mu wiele osób. Chcą z Nim być. Wierzą, że ma On coś ważnego do powiedzenia i coś trwałego do ofiarowania. Są Nim zafascynowani. Jezus nie odpycha ludzi. Ale nie chce też, by szli za Nim z fałszywymi oczekiwaniami. Mówi do nich bardzo jasno. Kto wiąże się z Nim - kto chce być prawdziwym chrześcijaninem - musi wiedzieć, czego się od niego oczekuje. Musi dobrze się zastanowić, czy jest w stanie temu podołać. Bo nie ma sensu zatrzymywać się w połowie drogi i wycofać się. Jezus chce mieć naśladowców, chrześcijan, którzy idą za Nim sumiennie i rozważnie, mając jasną świadomość, czego się od nich oczekuje. Przedkłada te warunki nie tylko tym nielicznym, których szczególnie wybrał, ale również wielkim rzeszom ludzkim, które Mu towarzyszą. Te warunki są ważne nie tylko dla wybranej grupy, ale dla wszystkich chrześcijan.
Pierwsza rzecz, której Jezus wymaga, to mieć w nienawiści ojca, matkę, żonę, braci i siostry. Od razu można by zapytać, czy przykazanie miłości bliźniego nie zostało tutaj zamienione na jego przeciwieństwo, czyli że: jeśli chciałoby się iść za Jezusem, to trzeba by na miejscu miłości do bliźniego postawić nienawiść ku niemu. Ale znaczenie owej „nienawiści” rozjaśniasię, jeśli weźmiemy tekst Mt 10, 37: „Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien”. Znaczy to, że kto chce iść za Jezusem, powinien kochać Go bardziej niż inne osoby, także te, które są mu bliskie. Powinien też kochać Jezusa bardziej niż własne życie. Jezus domaga się od nas, byśmy przyznali Mu miejsce wyjątkowe, jedyne. Miłość do Niego i związek z Nim powinny mieć pierwszeństwo przed wszystkimi innymi związkami. Oczywiście, miłość do Niego nie wyklucza miłości do ludzi, jest wprost przeciwnie. Właśnie Jezus chce, abyśmy kochali bliźniego. I nasza miłość do Jezusa wymaga od nas spełnienia tej Jego woli. Ale stosunek do bliźniego powinien być określany przez stosunek do Jezusa i włączony do niego. Kto miałby uczynić wybór pomiędzy Jezusem a bliską osobą, musi zdecydować się na Jezusa. Z drugiej strony, musi w taki sposób kształtować swoje związki z bliźnim, aby nie przeszkadzały mu one w więzi z Jezusem, lecz żeby owe związki znajdywały w więzi z Jezusem swoją moc. Ostatecznym kryterium nie jest pragnienie i wola bliźniego ani jego przyjemność, ani też harmonia i zgoda z nim; ostatecznym kryterium jest wola Jezusa i droga, na której On nas wyprzedza. Chrześcijanin nie może budować takiej zgody z bliźnim, która byłaby przeciwna woli Jezusa; musi budować taką zgodę, która odpowiadać będzie woli Jezusa, bo ona jest dla chrześcijanina obowiązującą i najwyższą normą.
Szczególny związek z Jezusem często napotyka mniej przeszkód ze strony bliźniego czy krewnych, niż ze strony własnego „ja”, ze strony egoizmu. I również własne „ja” i własne życie muszą ustąpić miejsca więzi z Jezusem. Kto chce iść za Nim, musi nieść swój krzyż, musi iść za Jezusem nawet drogą krzyża. Bo albo się całkowicie naśladuje Chrystusa, albo w ogóle się Go nie naśladuje. Nie można wybrać tylko tych odcinków drogi Jezusa, które się nam podobają. Bo albo jesteśmy gotowi Mu towarzyszyć na całej drodze, albo nie mapo co zaczynać jej. Krzyż Jezusa jest konkretnym znakiem Jego bezwarunkowej wierności Ojcu, wierności swojemu przeznaczeniu i swojej misji. Dla Jezusa taka wierność jest cenniejsza nawet od Jego własnego życia. Ponieważ utożsamia się z wolą Ojca, zostaje skazany na śmierć, musi nieść krzyż, traci swoje życie umierając na krzyżu. Jezus nie szuka krzyża i cierpienia, tak jakby miał w nich upodobanie. Ale bierze na siebie krzyż i cierpienie, godzi się utracić własne życie, kiedy tego wymaga wierność Bogu. Także chrześcijanin musi być na to gotowy. Nie może wybierać życia łatwego, przyjemnego. Nie może odsuwać wszystkiego, co jest przykre i niewygodne. Najwyższą wartością nie jest życie przyjemne, w blasku własnego „ja”, ale jest wierność woli Bożej i więź z Jezusem. Kto chce iść za Nim, musi postawić tę wierność ponad wszystkim. W imię tej wierności powinien przyjąć cierpienie, poniżenie i to wszystko, co przeszkadza w łatwym życiu, aż po utratę samego życia.
Do związku z krewnymi i własnym „ja” dochodzi jeszcze związek z dobrami materialnymi. I choć one są czymś bezosobowym i „nieludzkim”, to związek z nimi może być bardzo angażujący. Ale również i on musi być rozluźniony i podporządkowany więzi z Jezusem. Kto chce naśladować Jezusa, musi pożegnać się ze wszystkimi swoimi dobrami. Nie oznacza to, że za każdym razem trzeba porzucić wszystko i iść za Jezusem w kompletnym ubóstwie i braku środków. Kobiety, które idą za Jezusem - usługują Jemu i uczniom z własnych środków (8, 3); nie porzuciły więc całkowicie swoich dóbr. Ale podążanie za Jezusem oznacza dla wszystkich, że trzeba się wyzbyć przywiązania do własnych dóbr i używać ich w sposób wymagany przez więź z Jezusem. Trzeba być także gotowym na całkowite ich rozdanie. Miłość do Jezusa i wierność Jego woli powinny stać we wszystkim na pierwszym miejscu.
Jezus mówi zupełnie otwarcie o warunkach podążania za Nim, bycia chrześcijaninem. Wymaga także wyraźnie od ludzi, żeby dobrze się zastanowili, czy są zdolni pójść za Nim. Niemogą nierozważnie brać na siebie ryzyka, decydując się na coś, co jest dla nich nieznane, powierzając się przypadkowi, ale muszą dokładnie obliczyć, czy są w stanie sprostać koniecznym warunkom. Porównaniem z budową domu i z wyprawą wojenną Jezus uzmysławia konieczność trzeźwej refleksji. Nie chce Jezus nikogo zwodzić obietnicami. Nie chce w taki sposób zdobywać jak najwięcej naśladowców. Jego warunki są jasne: ci, którzy idą za Nim, powinni najpierw mieć otwarte oczy. Jezus chce mieć przy sobie osoby, które wiedzą, o co chodzi, które zwiążą się z Nim, rozważywszy wszystko; a gdy już się zwiążą z Nim, to zdecydowanie.
My, owszem, chcielibyśmy być chrześcijanami, pójść za Jezusem, ale na naszych warunkach. Wiele rzeczy fascynuje nas w Nim i pociąga nas, inne podobają się nam mniej. Chcielibyśmy stworzyć sobie taką formę chrześcijaństwa, która byłaby na naszą miarę, która by się nam podobała. Ale Jezus mówi wyraźnie, że pójście za Nim jest możliwe tylko na Jego warunkach, bo inaczej nie jest się Jego naśladowcą. Jest tylko jeden Jezus, cały Jezus. Nie istnieje taki Jezus, z którego można by wykroić sobie takie czy inne rysy. Kto chce rzeczywiście należeć do Jezusa, musi zdecydować się na Jezusa całego, jednego; musi wybrać całą Jego drogę. Wszystko inne nie ma znaczenia.
opr. mg/mg