Jako kapłani i osoby konsekrowane straciliśmy tę świadomość, że nie tylko słowa, kazania, rekolekcje i konferencje przyczyniają się do tego, że czynimy uczniów, ale świadectwo...
Siostry i Bracia!
To już kolejny raz, kiedy spotykamy się na modlitwie do Jezusa Chrystusa Najwyższego i Wiecznego Kapłana w intencji kapłanów oraz o nowe powołania kapłańskie, zakonne i misyjne w Kościele. Mnie osobiście temat powołań jest szczególnie bliski. Dlatego też przez ostatnie lata, odkąd tylko skończyłem nowicjat, chętnie posługiwałem przy naszym Franciszkańskim Centrum Młodzieżowo-Powołaniowym.
Jednak w kontekście dzisiejszej Ewangelii, chciałbym się z wami podzielić moim małym zmartwieniem:
Nasza posługa duszpasterska to przede wszystkim głoszenie Dobrej Nowiny, ale to także czynienie uczniów. Zadanie to spoczywa na wszystkich bez wyjątku. Nie jest to tylko zadanie dla duszpasterzy powołaniowych. To jest zadanie tak moje, jak i twoje.
W Panewnikach, w zakrystii, spotkałem pewnego Ojca, który kiedyś studiował w naszym seminarium, a obecnie należy do innej prowincji zakonnej. Zapytał mnie wtedy: „Ojcze, a ilu to diakonów liczy teraz panewnickie seminarium, ilu w ogóle jest kleryków, a ilu nowicjuszy złoży śluby, i ilu jest kandydatów do zakonu w waszej prowincji?”. Kiedy udzieliłem mu odpowiedzi na te wszystkie pytania, podłamał się lekko i powiedział: „Kiedy ja byłem diakonem, było nas dwudziestu, seminarium liczyło stu dwudziestu kleryków… Co to się dzieje, że teraz przeżywamy kryzys powołań, bo i nasza prowincja zmaga się z podobnym problemem”. Moja odpowiedź była krótka, ale zdecydowana – „Jakość i sposób życia braci!”.
Jako kapłani i osoby konsekrowane straciliśmy tę świadomość, że nie tylko słowa, kazania, rekolekcje i konferencje przyczyniają się do tego, że czynimy uczniów, ale świadectwo, nasza zwykła prosta obecność, pójście na spacer po mieście w habicie i z różańcem w ręku, zwyczajne załatwianie wszelkich nawet naszych osobistych i prywatnych spraw, nie rozstając się na ten czas z habitem…
Dziwimy się, że „niceśmy nie ułowili”, skoro nawet nie zarzucamy sieci… Skoro nasze modlitwy wspólnotowe zamiast publicznie w świątyni, odprawiamy w prywatnych kaplicach klasztornych, tak, że ludzie ani nie widzą, że w ogóle się modlimy, ani nie mogą wraz z nami w tej modlitwie uczestniczyć; skoro, kto gorliwszy habitu używa w obrębie kościoła i klasztoru, a poza tym terenem ukrywa się w filakteriach świeckiego stroju… A w mojej głowie ciągle echem odbijają się słowa pewnej siostry zakonnej, która przed moimi obłóczynami, kiedy cieszyłem się, że wreszcie będę mógł nosić habit, powiedziała mi takie słowa: „gdy już przyjdzie dzień, kiedy co rano będziesz zakładał habit, to staraj się w nim wykonywać wszelkie prace, a kiedy już nauczysz się wszystkie posługi spełniać w habicie, wówczas, w razie potrzeby, będziesz go mógł zdjąć”. Po roku nowicjatu znowu spotkałem się ze wspomnianą siostrą i zapytałem ją, co miała na myśli mówiąc powyższe słowa, a ona odpowiedziała bardzo prosto: „jak już nauczysz się wszystko robić w habicie, nie będziesz miał potrzeby, by go zdejmować”.
A św. Franciszek pewnego razu powiedział swoim braciom: „Zawsze głoście Ewangelię, a gdyby okazało się to konieczne, także słowami!”. Dziękuję za waszą ofiarę Mszy świętej i modlitwę w naszej intencji i pokornie proszę o jeszcze…
Wygłoszone 1 września 2016 r. Czwartek, Rok C, II. Dwudziesty drugi tydzień okresu zwykłego
Do czytań: 1 Kor 3, 18-23 | Ps 24 (23), 1-2. 3-4ab. 5-6 | Łk 5, 1-11
opr. ac/ac