Kiedy orbita okołoziemska stanie się miejscem wycieczek?
Pierwszy kosmiczny turysta — Dennis Tito — w 2001 roku za bilet poza Ziemię zapłacił 20 mln dolarów. Dzisiaj taki bilet można kupić za około 90 tys. dolarów.
O tym, że kiedyś okołoziemska orbita będzie miejscem wycieczek, tak samo jak wodospad Niagara czy egipskie piramidy, mówiono od bardzo dawna. Technologia (i wola polityczna) pozwoliła, by w 2001 roku człowiek bez specjalistycznego, długotrwałego treningu mógł lecieć w kosmos. Nikt nie podejrzewał, że przestrzeń pozaziemska dla ludzi otworzy się tak szybko. W ciągu zaledwie 10 lat ceny biletów na orbitę drastycznie spadły. Zgoda, 90 tys. dolarów to bardzo wiele, ale na taki wydatek stać już wielu. Pojawienie się konkurencji na pewno jeszcze bardziej obniży ceny. Oczywiście bilet w kosmos nigdy nie będzie tani jak bilet na miejski autobus. W ciągu następnych kilkunastu lat jego cena może jednak być porównywalna do dzisiejszej ceny biletu samolotem przez Atlantyk.
Prywatny leci w kosmos
Ktoś kiedyś w przyszłości na pewno napisze obszerne opracowanie na temat turystyki kosmicznej. Gdy spojrzy wstecz i pokusi się o wyliczenie najważniejszych dat związanych z komercyjnym podbojem tego wszystkiego, co znajduje się poza ziemską atmosferą, z pewnością wspomni o roku 2009, konkretnie o samej jego końcówce. W połowie grudnia 2009 roku miały miejsce dwie premiery prywatnych statków kosmicznych: VSS Enterprise i Lynx Mark II.
Człowiekiem, który zasługuje na miano pioniera komercyjnych lotów w kosmos, jest Richard Branson. Multimilioner, współczesny król Midas. Założyciel linii lotniczych Virgin Atlantic Airlines, sieci księgarń Virgine oraz wytwórni muzycznej. W październiku 2004 roku statek Bransona — SpaceShipOne zdobył nagrodę Ansari X Prize (i zainkasował okrągłą sumę 10 mln dolarów). Był pierwszym komercyjnym pojazdem, któremu dwukrotnie udało się przekroczyć linię Karmana, umowną granicę pomiędzy atmosferą i przestrzenią kosmiczną, 100 km nad naszymi głowami. SpaceShipOne w niczym nie przypominał rakiety kosmicznej. Był podobny do statków z gwiezdnych wojen. Ale to była konstrukcja przejściowa, testowa. Branson uznał, że czas na budowę statku właściwego. I tak w połowie grudnia dziennikarzom z całego świata pokazano VSS Enterprise. Duży statek, a właściwie samolot, w którym wygodnie na orbitę będzie mogło podróżować przynajmniej sześciu pasażerów. Statek ma 3 kadłuby, ale pasażerowie — turyści siedzą w środkowym. Na wysokości około 15 km nad poziomem morza środkowa część statku odczepia się od dużych skrzydeł, a silnik rakietowy pozwala jej przekroczyć granicę ziemskiej atmosfery. Ruchome skrzydła umożliwiają manewrowanie w wysokich partiach atmosfery, pozwalają też statkowi bezpiecznie wrócić na Ziemię. Statek ląduje na pasie startowym i po zatankowaniu gotowy jest na kolejną podróż.
Kiedy VSS Enterprise pierwszy raz wyruszy w przestrzeń kosmiczną? Teraz odbywają się niezbędne testy maszyny. Pierwszy komercyjny lot przewidziany jest na rok 2012.
Kosmiczny rok
Dzisiaj Branson i jego VSS Enterprise wyprzedza konkurencję o dwie pełne długości. Ale w tej dyscyplinie wszystko może się zdarzyć. W 2012 roku w przestrzeń ma zostać wystrzelony Blue Origin. Statek pionowego startu, którego budowniczym, a właściwie inwestorem jest konkurent Richarda Bransona na rynku... księgarskim. Właściciel internetowej księgarni Amazon.com — Jeff Bezos.
Rok 2012 w ogóle zapowiada się kosmicznie. Swój pierwszy komercyjny lot ma odbyć także statek Da Vinci. I to wciąż nie wszystko. Jeżeli amerykański rząd zgodzi się na eksport technologii kosmicznych do Korei Południowej, w 2012 roku w kosmos poleci Lynx Mark II. Inwestorzy statku dogadali się z właścicielami budowanego w Korei Południowej centrum kosmicznego Yecheon. To stamtąd Lynx ma wylecieć. Yecheon jest jednym z wielu dziś projektowanych portów lotniczych, które będą obsługiwały kosmiczny ruch turystyczny.
Lynx Mark II został zaprezentowany 17 grudnia. Tak jak VSS Enterprise nie przypomina znanych rakiet pionowego startu. Jest nieco podobny do wahadłowców. Ma masywny kadłub i krótkie skrzydła zakończone pionowymi statecznikami. Przypomina supernowoczesny myśliwiec.
Lynx (po angielsku ryś) należy do amerykańskiej firmy XCOR Aerospace. Zatrudnieni w niej inżynierowie od kilku już lat przeprowadzają różnego rodzaju testy. Na przykład naziemne próby silników (statek będzie miał jeden silnik odrzutowy, umieszczony w tylnej jego części). Nie wszystko da się sprawdzić na ziemi, dlatego przodkiem Lynxa był X-Racer. W końcu uznano, że nadszedł już czas na to, by wybudować pojazd docelowy. I tak powstał Lynx Mark II. Jest znacznie większy od swojego poprzednika. W ciągu następnych kilkunastu miesięcy przewidziano testy, w czasie których statek wzniesie się z pilotem na wysokość 60—70 km. Gdy te się powiodą, droga do gwiazd stanie otworem.
Firma XCOR Aerospace jest pewna sukcesu. Już dzisiaj za 95 tys. dolarów sprzedaje bilety w kosmos. W cenę wliczone są czterodniowy pobyt w centrum treningowym dla kosmonautów w Arizonie oraz szczegółowe badania medyczne. Agenci handlowi XCOR Aerospace kontaktują się w ciągu 24 godzin z każdym, kto wypełni formularz na stronie internetowej firmy. Dokładna data wylotu nie jest znana.
Hotel pod gwiazdami
Latać w kosmos to jedno, a odpoczywać wśród gwiazd to zupełnie co innego. Być może niektórym pozaziemskim turystom w kosmosie spodoba się tak bardzo, że zechcą tam na chwilę zostać? W przeciwieństwie do dzisiejszych promów kosmicznych, które na orbicie przebywają czasami kilka, kilkanaście dni, komercyjne statki, te wspomniane wyżej, będą tylko transportowały ludzi na orbitę. Kto chce, może wracać. Kto chce — zostać. Na przykład w hotelu orbitalnym, budowanym przez magnata hotelowego z Las Vegas — Roberta Bigelowa. Założona przez niego w 1999 roku firma Bigelow Aerospace wysłała w kosmos już dwa prototypy modułów hotelowych. Licencje na nie kupiła od NASA, która projektowała je z myślą o budowie stacji orbitalnej.
Hotel Bigelowa będzie się składał z połączonych ze sobą modułów, z których każdy ma długość prawie 14 m i promień ok. 7 m. Będą krążyły (dwa testowe już krążą) na wysokości 550 km nad ziemią. W większości modułów będą sypialnie, a w części pomieszczenia socjalne. Może stołówka, może sala kinowa? Oczywiście najważniejsze będą widoki na Ziemię. Na stronie internetowej Bigelow Aerospace można znaleźć zdjęcia Ziemi zrobione z testowych modułów, które od ponad dwóch lat krążą nad naszymi głowami. I może najważniejsze. W hotelu będzie panowała nieważkość. Na razie nie wiadomo, ile będzie kosztowała noc w orbitalnym hotelu. Wiadomo za to, kiedy w kosmos będą wysyłane pierwsze prawdziwe, a nie testowe moduły. Kiedy? Oczywiście w 2012 roku. Wszystko wskazuje na to, że to właśnie od tej daty na dobre rozpocznie się era turystyki kosmicznej.
opr. mg/mg