O przerażającym charakterze przemysłowej hodowli świń
„Czy zastanawiacie się czasem, skąd wziął się kotlet albo parówka na waszym talerzu? Oczywiście wiecie - to mięso jest ciałem zabitego zwierzęcia, na przykład świni. Spróbujcie wyobrazić je sobie, kiedy jeszcze żyło. Widzicie zieloną łąkę? Albo błotniste podwórko z kałużami, w których mama świnka tapla się z gromadką rozbrykanych, różowych prosiaczków?"
To fragment raportu „Kwik rozpaczy" przygotowanego przez międzynarodową organizację ekologiczną „Viva. Akcja dla zwierząt". Stwierdza on dalej: „Obecnie większość mięsa, które spożywamy, pochodzi z zakładów przemysłowego chowu zwierząt. Obecnie świnie chowane na mięso rodzą się, spędzają całe swoje życie i giną w zamkniętych przepełnionych pomieszczeniach, nierzadko w pojedynczych klatkach tak małych, że nie mogą się obrócić, w których panuje zaduch i półmrok. Nigdy nie widzą słońca ani nie oddychają świeżym powietrzem. Zwierzęta atakują się nawzajem, walcząc o przestrzeń, na co hodowcy reagują, obcinając im ogony i zęby oraz kastrując samce. To z kolei prowadzi do infekcji i deformacji, a w dalszej konsekwencji do zachorowań. Dlatego hodowca zwiększa dawki antybiotyków tak, by zwierzę dotrwało żywe do momentu osiągnięcia «masy rzeźnej» - tzn. do momentu, kiedy hodowca zarobi wystarczająco dużo na sprzedaży zdeformowanego ciała zwierzęcia".
Raport nie wspomina nic o sytuacji świń w czasie transportu do rzeźni i samego uboju. To temat na osobny raport i artykuł.
Polska pod względem świń hodowanych zajmuje ósme miejsce na świecie. W ostatnich latach zmniejszyła się liczba małych i średnich gospodarstw rolnych prowadzących chów świń, a wzrosła liczba ferm zajmujących się chowem przemysłowym. Fermy te pojawiły się w Stanach Zjednoczonych i Europie Zachodniej po II wojnie światowej. W Polsce po 1989 roku hodowla wielkoprzemysłowa postrzegana jest jako wydajna, ale sprzyja traktowaniu zwierząt jak zwykły przedmiot obróbki, a nie jak czujące istoty. Spośród wszystkich zwierząt na ziemi najwięcej chyba cierpień z rąk człowieka doznały właśnie świnie. Nie tylko dlatego, że są jednymi z najpopularniejszych zwierząt hodowlanych, ale przede wszystkim dlatego, że są jednymi z najinteligentniejszych zwierząt. Ich cierpienie nie ogranicza się więc tylko do bólu fizycznego, ale ogarnia także psychikę - mówi prof. Mieczysław Górny z SGGW w Warszawie, który dokonał korekty merytorycznej wspomnianego raportu.
Świnie to pełne radości życia, ruchliwe, inteligentne, wrażliwie i towarzyskie zwierzęta, które uwielbiają zabawę. Oswojone reagują na swe imię, podobnie jak psy łatwo obdarzają ludzi zaufaniem i szybko się przywiązują. W naturalnych warunkach dożywają 15-20 lat, w systemie chowu przemysłowego tuczniki są zabijane w wieku 5-6 miesięcy, lochy 3-5 lat, knury zaś - 3-4 lat.
- W środowisku naturalnym świnie pokonują od 2 do 15 km w czasie doby, poszukując pożywienia i badając otoczenie. Na fermach wielkoprzemysłowych ogranicza się ich ruch do minimum. Jeśli spalą mniej pożywienia na „bezcelową" aktywność fizyczną, to z każdego kilograma zjedzonego pokarmu więcej przybiorą na wadze. Za pokarm mają tylko (oprócz wody) skoncentrowaną paszę przemysłową z dodatkiem enzymów paszowych i antybiotyków, wszystko w formie granulowanej lub sypkiej. Dla ułatwienia pracy karmienie często odbywa się tylko raz dziennie - mówi prof. Górny. Świnie charakteryzuje tak silna naturalna potrzeba rycia, że uporczywie trą ryjami o betonową podłogę. Brak ruchu i związany z tym stres rekompensują sobie gryzieniem krat, pozorowaniem żucia, przyjmowaniem pozycji siedzącego psa.
Często są przegrupowywane według wieku, płci i wagi. Nie znające się świnie walczą, gryząc się, by ustalić hierarchię w stadzie. Mające temu zapobiec obcinanie zębów czy kastracja odbywa się przy pełnym przyzwoleniu społecznym. Polskie prawo na mocy Rozporządzenia Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi z dn. 2 września 2003 r. dopuszcza przeprowadzanie zabiegów obcięcia kłów, obcinania części ogona oraz kastracji bez konieczności poddania zwierząt znieczuleniu. Obcinanie zębów obnaża jamę miazgi zęba i powoduje dodatkowy ból. Jeżeli zęby zostaną obcięte zbyt blisko dziąseł, rozszczepiają się i dochodzi do infekcji miazgi.
Dla wygody pracowników ferm zwierzęta zazwyczaj nie mają siana ani innej ściółki. Świnie naturalnie wyznaczają osobne miejsca do spania i składowania odchodów. Często ze względu na zbyt małą powierzchnię oba te miejsca nie różnią się od siebie - zwierzęta przebywają na ciągle wilgotnym, pokrytym odchodami betonie. Mocz wżera się w skórę świń i sprzyja chorobom, m.in. zapaleniom skóry i cewki moczowej. Dla wygody pracowników beton zastępuje niekiedy specjalna krata, z której zanieczyszczenia opadają wprost do ścieków. Kratki mogą ranić racice. Racice u świń, podobnie jak u ludzi paznokcie, rosną przez całe życie, brak ruchu powoduje brak ścierania i ich nadmierny rozrost. To skutkuje nienaturalnym ułożeniem kończyn, bólem i kulawizną.
Na wielu fermach wielkoprzemysłowych stosuje się metody przyspieszania dojrzałości płciowej zwierząt. Podanie hormonów wywołuje pierwszą ruję już u trzymiesięcznych loszek. Jest to okres, w którym zwierzęta nie osiągnęły jeszcze dojrzałości emocjonalnej i biologicznej pozwalającej na rozwój prawidłowej ciąży. W naturalnych warunkach 16-tygodniowa ciąża jest okresem nieustannej aktywności, zbierania patyków i liści, budowania gniazda. W warunkach chowu przemysłowego lochy pozbawione są możliwości podążania za swoim instynktem. Trzymane są w małych, pojedynczych klatkach, zmuszone do pozostawania praktycznie ciągle w tej samej pozycji na betonowej podłodze bez ściółki, często powtarzają w kółko te same bezsensowne gesty, budując nieistniejące gniazdo. Porodówki dla świń wyposażone są w tzw. jarzma porodowe. Są to metalowe konstrukcje obejmujące lochę na całej długości. Tuż po porodzie, zwierzę zmuszone jest do przyjęcia określonej pozycji, aby zapewnić prosiętom dostęp do sutków przez całą dobę. Klatka jest często przymocowana do zimnej, gołej, betonowej lub metalowej podłogi. W naturalnych warunkach locha rodzi średnio cztery młode. Na fermach, po hormonalnych terapiach, aż 10-12.
„Zwierzęta są stworzeniami Bożymi. Bóg otacza je swoją opatrznościową troską. Przez samo swoje istnienie błogosławią go i oddają Mu chwałę. Także ludzie zobowiązani są do życzliwości wobec nich. (...) Sprzeczne z godnością ludzką jest niepotrzebne zadawanie cierpień zwierzętom lub ich zabijanie." Katechizm Kościoła Katolickiego (2416-2418) |
Odsadzanie młodych od matki następuje bardzo wcześnie, gdy przewód pokarmowy prosiąt nie jest jeszcze w stanie strawić stałego pokarmu. Wcześnie odsadzone prosięta charakteryzuje nadal silny związek emocjonalny z lochą. Bez niej cierpią. Wciąż mają silną potrzebę ssania i pozbawione matki, ssą uszy i ogony swoich współtowarzyszy. Na tym etapie rozwoju rozpoczyna się podawanie młodym świniom silnych antybiotyków, by zapobiec biegunce, ale także w celu ograniczenia zapadalności na choroby i stymulacji przyrostu masy mięsnej, aż do uboju.
Przemysłowy chów zwierząt negatywnie wpływa na środowisko naturalne i na zdrowie ludzi. Jedna dorosła świnia produkuje ok. dwóch ton gnojowicy rocznie, co należy pomnożyć przez kilka do kilkunastu tysięcy zwierząt w fermie. Taka ilość może już poważnie zatruć środowisko związkami azotu i mocznikiem. Gleby nawożone ściekami z zakładów chowu przemysłowego wykazują o wiele wyższe stężenia rakotwórczych azotanów i mocznika niż np. ścieki komunalne. Do organizmu azotany mogą dostawać się nie tylko z wodą, ich podwyższoną zawartość stwierdza się w warzywach pochodzących z terenów przenawożonych związkami azotu.
Podawanie antybiotyków i hormonów do pasz prowadzi do ich kumulacji w tkankach zwierzęcych, a tym samym do spożywania ich przez ludzi. Zatrważający jest fakt, że w 2002 r. w Holandii wykryto, że niektórzy hodowcy karmili świnie hormonem wzrostu MPA, który może powodować niepłodność u kobiet. MPA wykryto także u świń w Niemczech i Irlandii.
Konsekwencją ustawicznego podawania zwierzętom antybiotyków jest powstawanie szczepów chorobotwórczych odpornych na ich działanie i spadek znaczenia leczniczego antybiotyków. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) wskazuje na powiązania pomiędzy używaniem antybiotyków w produkcji zwierzęcej a pojawianiem się lekoopornych chorobotwórczych szczepów bakteryjnych u ludzi. - Oburza mnie, gdy ktoś stwierdza, że nie je mięsa ze zwierząt hodowanych przemysłowo, bo jest ono niezdrowe. Tego mięsa nie należy jeść przede wszystkim dlatego, że zwierzęta hodowane przemysłowo ogromnie cierpiały. Żaden człowiek nie powinien pozostać na to obojętny - mówi prof. Górny.
opr. mg/mg