Wisła, królowa polskich rzek i jej problemy ekologiczne
Wisła to nie tylko najdłuższa w kraju rzeka znana wszystkim Polakom. To od niepamiętnych lat symbol naszej państwowości, uosobienie mitu, bez względu na to, czy żyliśmy w kraju niepodległym, czy w czasach zaborów. Pełniła ona zawsze znaczącą rolę historyczną i gospodarczą. Nad rzekami zazwyczaj powstawały pierwsze grody, a później duże miasta. Dziś cywilizacja, nauka i technika pozwalają zakładać osady ludzkie i infrastrukturę również daleko od rzek.
Przypomnijmy, że Wisła należy do zlewiska Morza Bałtyckiego, a swym dorzeczem pokrywa ponad połowę obszaru Polski. Prawie trzy czwarte jej powierzchni stanowią dopływy prawobrzeżne. W ciągu ostatniego półwiecza gwałtowny rozwój przemysłu spowodował jej nieuchronną degradację ekologiczną. Według statystyk codziennie zrzucanych jest doń 10 mln m sześc. ścieków, z czego 10 proc. oczyszczanych jest biologicznie, 47 proc. mechanicznie, a 43 proc. nie jest w ogóle oczyszczanych. Zagrożeniem były i są działania gospodarcze, układy społeczne, decyzje grup i klanów zawodowych. - Lobby hydrotechniczne przeciwne zachowaniu przyrody nie zawsze jest zgodne z rozwojem gospodarczym - twierdzi dr Wiesław Nowicki z Muzeum i Instytutu Zoologii PAN w Warszawie. - Winą można obarczyć nieekologiczne inwestycje hydrotechniczne. W okresie powojennym zniszczono większość śluz i infrastruktury, tzw. małej retencji. Osuszano bagna, betonowano cieki wodne, wykonywano meliorację łąk pod użytki rolne. Budowano szkodliwe dla środowiska zbiorniki wodne. Problemem jest to, iż większość nieoczyszczonych ścieków odprowadzana była przez lata bezpośrednio do rzeki. Nietrudno wyobrazić sobie jej stan czystości, będąc świadomym, że wiele wiosek nie posiada kanalizacji i oczyszczalni ścieków. Sytuację pogarszają metody stosowane w intensywnej gospodarce rolnej, a więc używanie nawozów sztucznych oraz chemicznych środków ochrony roślin, które - wraz z opadami kwaśnych deszczów - zanieczyszczają wody powierzchniowe i gruntowe.
W dodatku okazuje się, że Polacy zużywają trzykrotnie więcej wody niż mieszkańcy krajów Europy Zachodniej. Wynika to nie tylko z powszechnego marnotrawstwa wody, ale i z przestarzałych procesów technologicznych stosowanych w przemyśle oraz systemu przesyłu wody. Dochodzą do tego braki inwestycyjne związane z ochroną zasobów wodnych oraz niemożność wpływania na decyzje ustawodawcze przez społeczności lokalne. A te niewłaściwe decyzje wynikają często z faktu, że samorządy nie znają podpisanych przez nasz kraj umów i konwencji międzynarodowych. Wiele do życzenia pozostawia także ogólna świadomość ekologiczna.
Celem podjętej swego czasu ogólnopolskiej akcji "Teraz Wisła" było zwrócenie uwagi na konieczność poprawienia jakości wody i jej racjonalne wykorzystanie, ochrona bogactwa przyrodniczego Wisły oraz jej wartości kulturowych przez aktywizację społeczności lokalnych. Problemem numer jeden ekologów, obrońców rzeki, jest zwłaszcza projekt kaskadyzacji Wisły, to jest budowy kolejnych 7 stopni wodnych na dolnej Wiśle.
Ekolodzy podkreślają, że realizacja tego pomysłu zniszczy niezwykłe walory przyrodnicze rzeki, ale i przesądzi o kierunku rozwoju większej części naszego kraju. Zwolennicy projektu nieraz sięgali w swych argumentach do literackich wizji zawartych choćby w "Przedwiośniu" Stefana Żeromskiego czy w "Podróżach do Polski" Jarosława Iwaszkiewicza, które jednak z racjonalnym podejściem do sprawy nie mają nic wspólnego.
Autorem pierwszego projektu budowy kaskad był Tadeusz Tillinger, który w 1912 r. proponował ustawienie 40 stopni wodnych na całej Wiśle. W okresie międzywojennym Roman Ingarden opracował już gotowe plany, wstrzymane jednak przez wybuch wojny. Po jej zakończeniu prace ruszyły na nowo. W 1956 r. Komitet Gospodarki Wodnej PAN przygotował program, w ramach którego zrealizowano stopień wodny we Włocławku, kilka stopni na górnej Wiśle w okolicach Krakowa, Zalew Zegrzyński oraz kilka zbiorników na dopływach karpackich. Później powstał "Projekt Wisła" koordynowany przez Hydroprojekt, opracowany wspólnie z 30 innymi instytucjami. Po kolejnym kryzysie w latach 70. powrócono do zamysłu skaskadowania całej rzeki. Sławne było w latach gierkowskich propagandowe hasło: "Uczyńmy z Wisły symbol socjalistycznej Polski, szlak wiodący w przyszłość". Od paru lat Fundacja "Kaskada Dolnej Wisły" z siedzibą we Włocławku forsuje kolejną koncepcję tego przedsięwzięcia. - Ostatnie spory na ten temat nic dobrego nie wróżą - podkreśla dr Wiesław Nowicki. - Realizacja tego projektu może przynieść poważne konsekwencje, przekształcając strukturę przyrodniczą Wisły i zaburzając jej dotychczasowe funkcjonowanie. Jeśli zważyć, że środowisko przyrodnicze na tym terenie stanowi wyjątkowe zjawisko w skali kraju i Europy, to skutki owej decyzji mogłyby być dramatyczne. Naukowcy zdają sobie sprawę z tego, że zagrożone może być koryto naturalnie płynącej roztokowej rzeki z występującymi unikatowymi siedliskami lasów łęgowych oraz środowisko stanowiące ostoję fauny z gatunkami ginących już zwierząt i ptaków, objętych ochroną. Uległby zniszczeniu jeden z najważniejszych korytarzy ekologicznych w Europie.
"Decyzja o realizacji kaskady dolnej Wisły, ze względu na zasięg proponowanego przedsięwzięcia i jego skutków, ma wymiar strategiczny. W pewnym stopniu przesądza o kierunku rozwoju regionu nadwiślańskiego" - czytamy w ocenie dokonanej przez Narodową Fundację Ochrony Środowiska. Zdaniem naukowców, regulacja Wisły i projekt kaskadyzacji rzeki jest pomysłem, któremu brakuje realizmu; pomysłem nieodpowiadającym potrzebom polskiej gospodarki.
- Podczas gdy w naszym kraju ciągle zbyt mało mówi się o konieczności ochrony Wisły, świat Zachodu zwraca nam uwagę, że ta rzeka jest wielkim skarbem dziedzictwa przyrodniczego - podkreśla dr Nowicki. Swoje stanowisko w tej sprawie zaprezentował Światowy Fundusz na rzecz Ochrony Środowiska, największa tego typu proekologiczna organizacja w świecie, która niedawno zorganizowała w Warszawie swoją konferencję prasową.
Ekolodzy twierdzą, że projekt kaskadyzacji Wisły jest sprzeczny z podpisanymi przez Polskę zobowiązaniami międzynarodowymi. W 1971 roku w irańskim mieście Ramsar Polska, jako jedna z aktywnych stron układu, podpisała konwencję, której celem jest ochrona i czynne zabezpieczenie terenów podmokłych o międzynarodowym znaczeniu, w szczególności uchodzących za wybitnie wartościowe miejsca występowania ptaków wodno-błotnych. Do 1992 r. podpisało ją 70 państw różnych kontynentów. Ważną umową międzynarodową jest też Konwencja Dziedzictwa Światowego ustanowiona w Paryżu w 1972 r. pod auspicjami UNESCO, ratyfikowana przez Polskę w 1976 roku Ważną część tego porozumienia stanowią formacje przyrodnicze, obiekty i obszary, przedstawiające dla ludzkości wartości największe i uniwersalne. Dziedzictwo przyrodnicze należy chronić tak samo pieczołowicie, jak kulturę, by zachować je dla potomnych. Do takich skarbów należy także nasza "królowa rzek".
"Miejsca, w których żyjemy, łączą znaczenie oraz piękno z użytecznością" - uważają ekolodzy, podkreślając konieczność zrównoważonego rozwoju nowoczesnych społeczeństw, bez którego nie można planować życia naszego i przyszłych pokoleń.
opr. mg/mg