O wychowywaniu i agresji
Zachowanie spokoju, pewnego dystansu, utrzymanie właściwych proporcji - to ważne cechy osoby mądrej. Gdzie zjawia się kamera telewizyjna, tam pojawia się element „teatru”. Komentatorzy telewizyjni domagali się ukarania uczniów toruńskiej szkoły. Przez kolejne kilka dni wyrażano dezaprobatę, iż uczniów relegowano ze szkoły zbyt opieszale. Czytelna była sugestia, iż kary winny być surowe.
A ja pragnę publicznie opowiedzieć się za mądrością. Dlatego też na początku zadeklaruję, iż zachowanie uczniów tej klasy spostrzegam jako haniebne. Przemoc jest czynem haniebnym. Hańbą okrywa się osoba poniżająca drugą osobę. Jestem gorącym orędownikiem porozumienia bez przemocy. Dlatego też, moim zdaniem, szybkie ukaranie młodzieży miało stać się symbolem wychowawczego „opanowania” sytuacji, natomiast stało się kolejnym elementem łańcucha przemocy. Kara, według wyników wielu badań psychologicznych, jest nieskutecznym sposobem modyfikowania zachowań człowieka. Chyba, że zrezygnujemy z wychowania na rzecz tresury, lecz wtedy nie zabierałbym głosu, gdyż nie zajmuję się tresurą np. psów.
Otóż najistotniejszym problemem jest pomóc młodzieży, stworzyć takie warunki, aby Ci młodzi ludzie mogli odsłuchać, co im mówi własne sumienie. Jest pewne , dość duże, prawdopodobieństwo, iż usłyszeliby...... Byłaby szansa, aby w prawdziwym poczuciu winy zaczęli się zastanawiać, jak mogliby zadośćuczynić nauczycielowi. Być może uruchamiając własną wyobraźnię, znaleźliby sposób na, choćby symboliczne, ale jednak rekompensujące wyrządzoną krzywdę - zadośćuczynienie. Wymagałaby sytuacja wykazania się wolną, dobrą wolą. Prośbie o wybaczenia mógłby towarzyszyć prawdziwy żal. Może przyjęliby postawę dojrzałej pokory, gdyż doświadczyli odkrycia pokładów agresji, która w nich jest (tak, jak w każdym człowieku, ale siłę tę dojrzały człowiek potrafi przekształcić w moc tworzenia, w wytrwałość, mądrość). Być może zdarzenie z końca ubiegłego roku szkolnego stałoby się momentem przełomowym w ich życiu: dostrzegliby, że cechą człowieka, którą warto w sobie wzbudzać, jest współczucie, zrozumienie, współpraca, wspieranie siebie wzajemnie i wierność zasadzie porozumienia bez przemocy. Bo cóż czyni bardziej absurdalnym życie, niż bezwzględna przemoc, rywalizacja i egoizm w zaspakajaniu impulsywnych potrzeb niekierowanych wyobraźnią społeczną. Zachowania charakteryzujące się użyciem przemocy izolują nas od innych. Stajemy się mniej wiarygodni (także jako wychowawcy), coraz bardziej samotni. Ukaranym młodzieńcom, którzy stali się „bohaterami” niezliczonych powtórek „dokumentalnych” w polskiej telewizji coraz trudniej będzie wykonać zasygnalizowaną przeze mnie drogę w głąb samego siebie, aby dojrzale rozliczyć się z sumieniem. Aby mogli dostrzec hańbę swego czynu, nie powinniśmy ich poniżać. Wtedy się zamkną na prawdę o tym, że żadne zachowanie człowieka nie uzasadnia przemocy. My, wychowujący, możemy okazać im niewiarygodną wręcz moc naszej nadziei i wiary w ich samouzdrowienie. Ta właśnie samoświadomość pozwoli im dostrzec, iż mądrzej jest żyć współpracując niż poniżając.
Mamy trudności w utrzymaniu prawdziwego kontaktu: z sobą samym, a w konsekwencji z innymi. Niektórzy podpowiadają nam drogę na skróty. W wychowaniu, przede wszystkim samego siebie, nie ma drogi na skróty. W natłoku zdarzeń, w ich natężeniu i różnorodności bardzo trudno zawierzyć swoim podstawowym intuicjom, swemu sumieniu i zdolnościom rozpoznawania tego, co najważniejsze. Jako najważniejszą spostrzegam MIŁOŚĆ, której piękną wykładnie znajduję w Liście Świętego Pawła do Koryntian.
Pomijam świadomie wszelkie rozważania o przyczynach. One są w każdym przypadku odmienne, różne. Ważne jednak jest, aby z poziomu rozważań teoretycznych przejść na poziom egzystencjalnych decyzji każdej osoby: chcę pomniejszać własne działania noszące cechy przemocy. Moja inteligencja emocjonalna, moja mądrość emocjonalna podpowiada mi, że skorzystają na tym wszyscy, szczególnie Ci najbliżej, na wyciągnięcie życzliwej ręki.
opr. ab/ab