Dzieciaki w szkołach narkotyki zamawiają jak pizzę - to zdanie, które potwierdza najnowszy raport NIK
Wśród uczniów są coraz bardziej powszechne, a problem ten zamiata pod dywan zdecydowana większość dyrektorów szkół. Jak możemy chronić dzieci przed „trawką” i innymi narkotykami ?
Dzieciaki w szkołach narkotyki zamawiają jak pizzę. To szokujące zdanie, ale jak podaje w swoim najnowszym raporcie Najwyższa Izba Kontroli, z narkotykami w szkołach styka się już ponad jedna trzecia ankietowanych uczniów. Według danych zebranych na podstawie 11,5 tys. ankiet, ponad 31 proc. uczniów było świadkami zażywania narkotyków na terenie szkoły lub słyszało o tym procederze z wiarygodnego źródła. Ale to dopiero początek listy liczb stawiających włosy na głowie chyba każdemu ojcu i każdej matce, mającym dzieci w szkołach ponadgimnazjalnych.
Nastoletni Marek, licealista z Katowic, opowiada, że gdy chce zapalić „trawę”, to zrzuca się na nią z kumplami. Dopalacze go nie interesują, bo jak przyznaje, „świństwa nie bierze”. Te ostatnie już pod nową nazwą — jako „produkty zapachowe” — można obecnie kupić w wielu osiedlowych sklepach. Zlokalizowane są często kilkaset metrów od bloków mieszkalnych, w drodze do szkoły. Marihuana czy inne specyfiki dostępne są w szkole. Dilerzy? — Nie ma ich, są pośrednicy. Nasi rówieśnicy, którzy znają ludzi mogących ci załatwić, co chcesz — opisuje łańcuszek powiązań. — Wysyłasz SMS lub dzwonisz, zamawiasz i odbierasz. Jak pizzę — zaskakuje łatwością dostępu. Przecież potem w szkole widać, że ktoś jest pod wpływem narkotyku, nie boicie się ? — dziwię się. — W szkole u znajomego były wpadki. Jak kolesie przychodzili naćpani, było widać po oczach i ich zachowaniu, że jest z nimi coś nie tak. Nauczyciele straszyli policją, robili zebrania, apele, a policjanci mówili o skutkach zażywania, i to wszystko — przyznaje licealista. W takie pogadanki Marek nie wierzy. I nie tylko on.
Sprzedaż narkotyków na terenie szkoły widziało na własne oczy lub o niej słyszało aż 17 uczniów. W anonimowych ankietach problem z narkotykami w szkołach, w których uczą widzi też ponad 28 proc. nauczycieli. W ciągu dwóch lat objętych kontrolą w blisko jednej trzeciej szkół wystąpiły incydenty związane z narkotykami, przy których konieczne było wezwanie rodziców i policji. W negatywny narkotykowy trend wpisują się też dane Komendy Głównej Policji. Wynika z nich, że liczba przestępstw narkotykowych na terenie podstawówek i gimnazjów wzrosła ostatnio prawie dwukrotnie, z 433 przypadków w roku 2009 do 800 przypadków w roku ubiegłym. Policja podaje też, że w ciągu ostatniej dekady liczba nieletnich podejrzanych o przestępstwa związane z narkotykami wzrosła z 2 tysięcy w roku 2001 do blisko 4,5 tys. w roku 2011! — W Polsce jest budowany system profilaktyki narkotykowej, ale jakość zajęć prowadzonych w szkołach jest wciąż niezadowalająca — mówi Krzysztof Kwiatkowski, prezes NIK. Według Elżbiety Piotrowskiej-Gromniak, prezes Stowarzyszenia „Rodzice w Edukacji”, od lat w sprawie profilaktyki i edukacji narkotykowej nic się nie zmienia. — Szkoła za wszelką cenę chce pokazać, że u niej problem z narkotykami nie istnieje i zamiata go zwykle pod dywan. Bo przecież jak dyrektor przyzna, że w jego szkole są narkotyki, placówka traci prestiż, a co za tym idzie, potencjalnych uczniów — tłumaczy. Piotrowska-Gromniak wskazuje na fakt, że sami rodzice nie wiążą problemu narkotyków ze swoimi dziećmi. — Nie podejmują tematu w rozmowach z dziećmi, bo nie mają o tym zielonego pojęcia, poza tym nie potrafią postawić szybko diagnozy, czy ich dziecko brało — dodaje. Jej zdaniem profilaktyka szkolna zwykle ogranicza się do jednej godziny wychowawczej, jest prowadzona zza biurka przez nieprzeszkolonych w temacie narkotyków nauczycieli, a jeśli przychodzą już do szkoły specjaliści, to są to pogadanki psychologów z dziećmi lub ich rodzicami. Zdarza się też, że podobne wykłady organizują w szkołach policjanci. Marek z Katowic, który jest uczniem liceum, w takich pogadankach brał udział. — Obecność policjanta mówiącego o narkotykach ma zwykle odwrotny skutek. Zakazany owoc lepiej smakuje — mówi wprost. Do nastolatka nie trafiają też starsi mówiący o profilaktyce. — Młodemu, wyluzowanemu, który brał, a już nie bierze, zawsze łatwiej uwierzysz niż wymądrzającemu się 40-latkowi w „garniaku” (czyli w garniturze). Jak ktoś jest w twoim wieku, lepiej załapiesz z nim kontakt — tłumaczy.
— Wnioski płynące z raportu NIK są zbyt kategoryczne — mówi Tomasz Gogacz, dyrektor 13. Gimnazjum z Oddziałami Dwujęzycznymi w Radomiu, i nie jest to opinia odosobniona. — Nie można wrzucać wszystkich do jednego worka — tłumaczy dyrektor, dodając, że problem narkotyków w swojej szkole dostrzega, ale nie jest on aż tak wielki, jak mówi o tym raport. — W ciągu trzech lat zgłosiliśmy ledwie dwa przypadki na policję, kiedy mieliśmy udokumentowane spożycie przez uczniów — mówi, dodając jednak, że oczywiście domniemań, że uczeń bierze, było więcej. Wzrost przypadków zażywania narkotyków przez gimnazjalistów upatruje w zmianie obyczajowości i większej otwartości młodego pokolenia. — Zmienia się sposób patrzenia przez młodzież na pewne zagrożenia — przyznaje. Jego zdanie potwierdza też Marek, który dodaje, że choć popala „zioło”, to narkotyków nie zażywa. Gdy pytam, ilu zna kolegów również popalających odpowiada: „wielu, bardzo wielu”. — Ale to wszystko zależy od rocznika. W starszych klasach gimnazjum oraz w liceum każdy z nas gdzieś się z tym zetknął — mówi. Cena pół grama „trawy” to wydatek 20 zł. Tyle samo kosztują dzisiaj najtańsze dopalacze, które po burzy medialnej i zamykaniu sklepów kolekcjonerskich wróciły znów, tym razem jako „produkty zapachowe”. W punkcie konsultacyjnym ds. uzależnień w Poznaniu zgłaszają się rodzice zaniepokojeni o dzieci, które jak się później okazuje, właśnie „tylko paliły trawę” lub odurzały się dopalaczami. — Trudno ocenić, ilu ich jest, widać natomiast, że problem dotyczy coraz młodszej grupy wiekowej, czasem już 12—13-latków. W przypadku tak młodych osób uzależnienie rozwija się błyskawicznie, zanim rodzice czy nauczyciele są w stanie rozpoznać problem — tłumaczy ks. Paweł Smuszkiewicz, terapeuta uzależnień.
Elżbieta Piotrowska-Gromniak podkreśla, że „w szkole o narkotykach powinno się rozmawiać, a nie wykładać”. Do tego trzeba robić to w sposób nowoczesny. — Młodzież nie ma tylko słuchać, a dyskutować o problemie, dzielić się nim na podstawie książek, filmów, mówiących na przykład, jak młoda dziewczyna wydostała się z nałogu narkotykowego — wyjaśnia. Prezes Stowarzyszenia „Rodzice w Edukacji” uważa, że w takich dyskusjach trzeba pytać, czy dzieciaki spotkały się z takim problemem w środowisku i jak ich zdaniem trzeba by było takiej koleżance czy koledze pomóc. — Trzeba korzystać z nowych form, bo dotychczasowy przekaz do tych młodych nie trafia — diagnozuje, zauważając, że dużą rolą edukacyjną mają do spełnienia rodzice, ale i media: „Programy profilaktyczne w telewizji, poranki edukacyjne to miejsce na takie rzeczy”.
Tomasz Gogacz, wpadł na jeszcze inny pomysł. — Po akceptacji rady pedagogicznej i rady rodziców wprowadzamy w naszym gimnazjum narkotesty — mówi dyrektor 13. gimnazjum w Radomiu. — Zakończyliśmy właśnie etap formalno-organizacyjny, teraz na kolejnych wywiadówkach będziemy prosić imiennie każdego z rodziców o oświadczenie, czy zgadzają się na robienie takich testów na terenie szkoły — dodaje. Na razie sygnały są bardzo różne. — Uczy się u nas 800 dzieciaków z różnych rodzin. Jedni wypierają tę materię pod dywan, twierdząc, że ich dziecko nie może być zagrożone, ale są i tacy, którzy są świadomi zagrożeń — wyjaśnia. Dyrektor uważa jednak, że ten, kto nie ma nic na sumieniu, nie będzie protestować przeciw takiej profilaktyce. Narkotest można kupić w każdej aptece. Kosztuje tyle co marihuana albo najtańszy dopalacz. — Przypomina trochę test ciążowy, a do badania jest potrzebna tylko ślina, a nie próbka moczu czy badanie krwi — mówi Gogacz. Dyrektor przyznaje, że testy chce przeprowadzać przede wszystkim w poniedziałki. — Gimnazjaliści inicjują imprezy często w niedzielę, a po takich balangach dzień później przychodzą do szkoły i jeśli dziwnie się w niej zachowują, musimy wiedzieć, z jakimi środkami mieli do czynienia i jak możemy zadziałać — mówi, dodając, że nie zawsze na takich imprezach uczniowie środki psychoaktywne zażywają świadomie: „zdarza się przecież, że dosypuje się im je np. do coli w klubie”. Zdaniem ks. Pawła Smuszkiewicza to właśnie tam najczęściej młodzież spotyka się z narkotykami. — Kluby to najczęstsze miejsca używania i handlu narkotykami, ale szkoła też nie jest od narkotyków wolna — przestrzega.
Co zaskakujące, raport NIK wykazuje, że szkoły nie wykorzystują skutecznych i sprawdzonych programów profilaktycznych, polecanych chociażby przez Krajowy System Rekomendacji Programów Profilaktycznych i Promocji Zdrowia Psychicznego. Dyrektor Tomasz Gogacz nie zgadza się z tym stwierdzeniem. We współpracy z Urzędem Miasta Radomia wdrożył m.in. „Archipelag skarbów” — program uczący zdrowego i mądrego trybu życia, zachęcający jednocześnie do unikania narkotyków, alkoholu, przemocy, pornografii i rozpoczęcia współżycia seksualnego po zawarciu małżeństwa. Dla 100—200 uczniów przygotowuje go trzech specjalnie przeszkolonych trenerów, którzy prowadzą dynamiczne warsztaty wzbogacone o multimedia, krótkie filmiki i muzykę. Gogacz najbardziej chwali w nim zaangażowanie zarówno rodziców, jak i samych uczniów. — To jest jego mocny punkt, bo tak naprawdę profilaktyka opiera się na pomocy rodzinie. Jak wynika z moich obserwacji, tylko współpraca z rodzicami pozwala skutecznie rozwiązać wiele problemów — przyznaje. Dyrektor uczula jednak, by brać poprawkę na to, że nawet najlepiej przekazywana wiedza wcale nie musi dać pożądanego efektu. — Studenci medycyny, ludzie bardzo mądrzy, inteligentni, przyszli lekarze, by szybciej przyswajać wiedzę, biorą amfetaminę. Stosują środki karalne według przepisów. Ilość wiedzy nie przekłada się więc na postawę — mówi dobitnie. Co zrobić, by jednak tak nie było?
Zdaniem Elżbiety Piotrowskiej-Gromniak, by skutecznie przeciwdziałać narkomanii wśród dzieci i młodzieży, trzeba odwrócić priorytety. — Musimy lepiej obserwować dzieci, bardziej na nie nastawić wszystkie działania, a nie unikać problemu czy pozorować działania, które pozwolą się nam dobrze poczuć — mówi. Dyrektor Gogacz uważa, że wszystkie negatywne zachowania w szkołach muszą podlegać rygorystycznym procedurom. — Jeśli ktoś pali papierosy, zażywa narkotyki, używa przemocy fizycznej lub słownej, musi się liczyć z konsekwencjami. Najpierw jest wpis do dzienniczka, potem przeniesienie ucznia do innej klasy, a gdy sprawa jest poważna, kierujemy ją do sądu dla nieletnich — wylicza. Ks. Paweł Smuszkiewicz, pracujący też z uzależnionymi w ośrodku w Wierzenicy, problem skutecznej profilaktyki postrzega jako bardzo złożony. — Dotyczyć musi wielu obszarów, począwszy od ograniczenia dostępności narkotyków, poprzez edukację w szkole, organizację alternatywnych zajęć przez społeczność szkolną, na rozmowach w rodzinie kończąc — wymienia terapeuta. Ks. Paweł przestrzega jednak przed zrzucaniem odpowiedzialności za profilaktykę tylko na szkołę i nauczycieli. — To rodzina jest pierwszym i głównym miejscem zdobywania przez dziecko właściwych przekonań i wzorców. Trudno oczekiwać od młodego człowieka umiejętności radzenia sobie w życiu bez alkoholu czy narkotyków, gdy nie ma takiego przykładu we własnym domu albo gdy brakuje poczucia bezpieczeństwa i normalnych relacji w rodzinie.
Ks. Paweł Smuszkiewicz, terapeuta:
— Terapia osoby uzależnionej w młodzieżowym ośrodku terapii trwa ok. 1,5 roku. Pierwszy okres skupia się na pracy w kierunku motywacji pacjenta do podjęcia terapii, na warsztatach edukacyjnych, wspieraniu w decyzji pozostania w ośrodku. Młody człowiek przychodzący do ośrodka zwykle nie rozpoznaje w sobie uzależnienia i nie wiąże problemów, które się pojawiły w szkole czy w domu z braniem przez niego narkotyków. W późniejszym czasie następuje praca pogłębiona z pacjentem, rozbrajanie mechanizmów uzależnienia, budowanie nowych, trzeźwych relacji. Proces terapii jest podzielony na etapy, oparty na pracy grupowej społeczności, wsparty indywidualną terapią. Terapia w ośrodku to właściwie dopiero początek budowania nowego życia, już bez narkotyków, przez młodego człowieka.
Skutki uzależnienia
Uzależniony od narkotyków organizm reaguje głodem narkotycznym, którego objawami są: bóle mięśni, niepokój, mdłości, biegunka, halucynacje, delirium i zapaść. Tym objawom towarzyszy uzależnienie psychiczne, które objawia się pasywnością, sennością, brakiem zainteresowania czymkolwiek poza zaspokojeniem potrzeby zażycia narkotyku, utratą świadomości, oszołomieniem i spowolnieniem reakcji. Poza tym prócz bólu fizycznego i psychicznego narkoman przez swoje zachowanie i wygląd odczuwa też ból społeczny, który skutkuje alienacją, destrukcją psychiki, brakiem własnej woli.
Źródło: www.nałogi.wieszjak.pl.
opr. mg/mg