Narcystyczne nieporozumienie

Fragmenty książki "Sztuka prowadzenia wykladów i lekcji"

Narcystyczne nieporozumienie

Maud Winkler, Anka Commichau

SZTUKA PROWADZENIA WYKŁADÓW I LEKCJI

ISBN: 978-83-7318-922-5

wyd.: WAM 2008



1. NARCYSTYCZNE NIEPOROZUMIENIE

Agape: nie musieć zasługiwać na przebaczenie. Jakże to piękne słowo.
Per Olov Enquist

1.1 Narcystyczny styl prowadzenia wykładu

KILKA SŁÓW O NARCYZMIE

Zanim zajmiemy się tym, o co chodzi w „narcystycznym nieporozumieniu” — kilka słów na temat psychologicznej koncepcji narcyzmu. Od razu trzeba powiedzieć, że w przypadku narcyzmu chodzi o temat: „wartość” człowieka, o jego własne poczucie wartości. A ponieważ poczucie własnej wartości dotyczy każdego człowieka, każdy ma w sobie coś z narcyza i każdy wie, co to potrzeby narcystyczne i narcystyczne zranienia.

Ludziom mocniej od innych naznaczonym narcyzmem nie udało się jednak stworzyć wewnętrznego „składu potwierdzeń siebie” ani zapełnić pojemnika z narcystyczną pożywką. Ich położenie przywodzi na myśl taki wariant „mąk Tantala”, w którym spragniony i zgłodniały — nieco inaczej niż w micie — dotarłszy do miejsca, gdzie jest wiele wspaniałych owoców i dużo krystalicznie czystej wody, nie jest w stanie z nich skorzystać i zmienić ich w energię życiową, przez co staje się coraz bardziej zachłanny, nienasycony i nienasycalny. Podobnie jest z ludźmi o „narcystycznym stylu osobowości” (Johnson, 1988) — tęsknią oni za potwierdzeniem, za byciem kochanym, szanowanym i oklaskiwanym; strasznie im na tym zależy. Tracą jednak wczucie w siebie i w innych. Niezmiennie wykorzystują siebie i innych, pchani pragnieniem, żeby znaleźć się na pierwszym planie, otoczeni podziwem i uznaniem — ale kiedy tylko osiągną swój cel — co zresztą zdarza się rzadko — w krótkich chwilach triumfu natychmiast psychicznie niszczą swoją zdobycz. Nie zostaje nic ze stabilnego i odpornego na kryzysy poczucia: „Jestem coś wart, zostałem otoczony szacunkiem, coś jednak potrafię”. Po chwilowym rauszu głód pojawia się na nowo i cała karuzela znów zaczyna się kręcić. Uwięzienie polityków w narcystycznej spirali przedstawił w sposób przejmujący i przerażający Jürgen Leinemann w swojej książce Höhenrausch (2004).

Uczucia ludzi z mocną tendencją narcystyczną poruszają się między dwoma biegunami i prawie nie ma tam miejsca na jakąkolwiek szarość: albo przeżywają oni siebie jako wspaniałych, albo jako beznadziejnych. Człowiek z narcystycznym stylem osobowości bardzo łatwo ulega zranieniu. Tylko nieliczne spotkania z innymi przeżywa jako równoprawne, a najczęściej dzieli ludzi na idoli i wielbicieli. Wszyscy inni będą przez niego en bloc wpychani (i wmanipulowywani) w tę funkcję, którą sam dla nich przewidział, a nikt z nich nie będzie człowiekiem samodzielnym, godnym miłości, utalentowanym i ograniczonym.

Jeżeli chce się w książce o retoryce opisać w sposób bardziej zrozumiały skomplikowaną i zróżnicowaną wewnętrznie koncepcję psychologiczną, pojawia się problem, żeby z jednej strony nie dopuścić do zbyt wielkiego uproszczenia i zupełnego spłycenia, a z drugiej, żeby nie wikłać się w szczegóły, które zupełnie zamażą temat właściwy. Mimo tego dryfowania między Scyllą uproszczeń i Charybdą szczegółów chcemy zająć się zagadnieniem narcyzmu, a to z następujących powodów:

  1. Sytuacja „jestem w centrum uwagi” (na przykład kiedy prowadzę wykład) szczególnie przyciąga ludzi naznaczonych strukturą narcystyczną.
  2. Sytuacja „jestem w centrum uwagi” także u osób, które z natury są mniej narcystyczne, może uaktywnić ich potencjał narcystyczny. Bycie na środku samo w sobie niesie coś z narcystycznego nieporozumienia — zwłaszcza kiedy publika jest duża i (hierarchicznie bądź społecznie) „znacząca”.
  3. Jeżeli wykładowca ulegnie narcystycznemu nieporozumieniu, będąc w „centrum uwagi”, jeżeli jego wewnętrzne nastawienie jest samo z siebie narcystyczne — nie pozostanie to bez niepożądanych reperkusji zarówno dla samego wykładowcy, jak i dla jego słuchaczy.

Sytuacja wykładu jest jedną z wielu możliwych sytuacji „jestem w centrum uwagi”. Sytuacje „jestem w centrum uwagi” to te, kiedy jeden człowiek jest w sposób widoczny dla innych wyróżniony z tłumu, a uwaga wszystkich innych jest nastawiona szczególnie na jedną osobę. W dalszym ciągu najpierw opiszemy, o co nam chodzi, kiedy mówimy o narcystycznym stylu prowadzenia wykładu, a następnie wyjaśnimy, na czym polegają owe niepożądane reperkusje — dla wykładowcy i dla słuchaczy.

Chcemy jeszcze wyrazić nadzieję, że w naszych wywodach nie dostrzeżesz wysoko uniesionego palca psychomoralizowania. Narcystyczne nieporozumienie ani nie jest nam, autorkom, obce, ani też nie mamy zamiaru go demonizować. Nie chodzi nam też o pewien rodzaj zdrowego narcyzmu, który jest potrzebny i który daje radość. Przeciwnie — właśnie dlatego, że same wciąż ulegamy własnym narcystycznym tendencjom, niekiedy w sposób dość bolesny, i dlatego, że treningi retoryki i książki o retoryce często są wodą na młyn narcyzmu, ale także dlatego, że mamy pomysł i doświadczenie, jak można pójść inną drogą — piszemy tę książkę.

NARCYSTYCZNY STYL WYKŁADU

Ulegając temu stylowi, mówiący jest zajęty przede wszystkim tym, żeby dobrze wypaść i doczekać się pozytywnego „feedbacku”, zgodnie z mottem: „Wtedy, i tylko wtedy, jestem dobry, kiedy wy za takiego mnie uważacie”. A w sytuacji konkurencji: „Wtedy, i tylko wtedy, jestem dobry, kiedy stoję w centrum”.

Jeżeli taka motywacja jest podstawowym napędem wykładu, wykładowca — logicznie — całą swoją energię będzie starał się skierować na to, żeby zdobyć aplauz. Będzie szarmancki, być może zaimponuje, okaże się charyzmatyczny. Będzie robił efektowny show. Będzie dążył do perfekcji retorycznej, wykorzysta najnowsze metody i sposoby radzenia sobie z pytaniami i wtrąceniami. Oczywiście, opanuje współczesne środki prowadzenia wykładu, multimedia, będzie starał się być przez cały czas na fali. Wewnętrznie bardzo będzie się „spinał”, a na zewnątrz za wszelką cenę będzie się starał nie dopuścić do odsłonięcia najmniejszego pola ataku. Jeżeli wszystkie jego wysiłki dadzą efekt, stanie się przykładem utalentowanego wykładowcy. Najprawdopodobniej będzie dbał o swoje ciało i we właściwy sposób kształtował je, także tutaj będzie mu zależało na doskonałości i ukryciu pięty achillesowej. Będzie robił wszystko, żeby na swój sposób kontrolować sytuację. Na zewnątrz może to być zupełnie dobrze zasłonięte miłą i sympatyczną „maską otwartości”, ale o wszystkim zdecyduje nie to, jak wygląda, ale to, co za tym stoi, co jest siłą napędową i do czego zmierza (albo nie).

Jego publiczność, jego publiczność, będzie — jeżeli wszystko dobrze pójdzie — zauroczona. Zgromadzi on wokół siebie własny fanklub. Fanklub będzie miał niezłą rozrywkę za własne pieniądze, a do tego jeszcze „obietnicę zbawienia”: „Jeżeli wypełnicie to, co głoszę, staniecie się jak ja (kompetentni, skuteczni, atrakcyjni). Staniecie się mną!” Słowem: taki styl wykładu i styl osobowości niesie wiele korzyści. Na szczytach przedsiębiorstw produkcyjnych, polityki, mediów i show- -biznesu, a także na seminariach naukowych — często można go spotkać. Można z nim daleko zajść. Tylko: Dokąd? I za jaką cenę?

opr. aw/aw

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama