Powstanie Warszawskie i testament Polski Walczącej

Dlaczego Powstanie Warszawskie wzbudza kontrowersje wśród Polaków? Jak my zachowalibyśmy się w tamtych okolicznościach?

Piszący te słowa urodził się miesiąc po upadku Powstania 1944. Przez swoje życie był świadkiem rozmaitych losów informacji i wiedzy o Powstaniu, bo wzrastał wszak w czasach — do życia dojrzałego włącznie — tzw. realnego socjalizmu, który obfitował  w wiadome deformacje i zakłamania historii. Znał więc ówczesne „oficjalne” poglądy na Powstanie, a także ich, jednak, swoistą ewolucję w kierunku bardziej cywilizowanego (czytaj: bliższego prawdy) przedstawiania historii narodowej — trochę mniej zależnego od ideologicznej „poprawności”. Mógłby to być osobny temat na refleksję. 

Pozostaje faktem, że niezależnie od czasów potocznie nazywanych „czasami komuny” kontrowersje i rozmaitość poglądów na — głównie — sens podjęcia dramatycznego i tragicznego w skutkach powstańczego czynu zbrojnego nadal są żywe tak w nauce, jak polityce, życiu społecznym (różna publicystyka) i w indywidualnych dyskusjach obywateli. Piszący te słowa jest żarliwym obrońcą nie tylko bohaterskiej wielkości tego czynu (który zresztą obrony nie wymaga, bo chyba wszyscy tak go oceniają), lecz pozostaje też  przekonany co do sensu jego podjęcia. Chciałbym tu wskazać tylko jeden (obok wielu innych), zasadniczy moim zdaniem, argument na rzecz tego przekonania —prawdopodobnie dotąd nie podnoszony (przynajmniej oficjalnie).

Otóż twierdzę, że w sensie moralnym i fundamentalnym dla przyszłości Powstanie Warszawskie było zwycięskie. Przecież nigdy wcześniej hitlerowska III Rzesza nie pertraktowała z cywilami z bronią w ręku! I nigdy wcześniej i później nie nadała takim cywilom statusu jeńców wojennych! Oficjalne przyjęcie kapitulacji Powstania — z należnymi honorami wojskowymi — stało się de facto uznaniem powstańczej Armii Krajowej za ramię zbrojne Podziemnego Państwa Polskiego, a więc stało się — pośrednio — także uznaniem tegoż Państwa! A przecież do momentu tej kapitulacji wszelkie działania uzbrojonych Polaków uważano oficjalnie za czyny „polskich bandytów” (polnische Banditen), a państwo polskie uważano za nieistniejące. I oto wczorajsi „bandyci” stali się jeńcami wojennymi, a więc uznani zostali za żołnierzy także w rozumieniu prawa międzynarodowego. De facto stało się to również objawem klęski moralnej agresora! Jedyny, jak uważam (i chyba się nie mylę), znany przypadek w historii II wojny światowej. Osobną kwestią pozostaje, w jaki sposób później powstańców (zwłaszcza młodocianych) — mimo tego statusu — traktowano.

I jakkolwiek nie byłoby to ponure (w świetle bezprzykładnych zbrodni niemieckich), zauważyć trzeba, że pod tym względem nawet III Rzesza niemiecka okazała się bardziej rycerska i szanująca bohaterstwo niż późniejsza polska tzw. władza ludowa i jej występne praktyki wobec b. powstańców,  AK i innych formacji, nie mówiąc już o zdegenerowanym moralnie państwie sowieckim, jego politykach i zbrodniczych służbach (w tym NKWD) oraz organach wymiaru prawa (bo mówienie o „sprawiedliwości” w tym kontekście byłoby szyderstwem).

Straszliwa ofiara krwi, zwłaszcza młodej krwi najwspanialszego w dziejach narodu „pokolenia Kolumbów”, była, pamiętajmy, ofiarą dobrowolną, posiada zatem status ofiary najwyższej. Etos tej ofiary i tego czynu stał się, także przez mit i legendę — obok innych czynów i cierpień, w tym Katynia,  Sybiru, bitwy o Anglię, Armii Andersa oraz (zwłaszcza) Monte Cassino, Tobruku itd. oraz krwi żołnierza polskiego idącego ze wschodu — kamieniem węgielnym dla powojennej tożsamości moralnej przeważającej liczby Polaków, trwałym składnikiem ich świadomości historycznej, choć tliła się ona na ogół w ukryciu i w drugim obiegu. Być może bez tego i tej pamięci nie byłby w przyszłości możliwy czyn Solidarności, a więc ten przeogromny wkład Polaków w ostateczne zwycięstwo nadziei i wolności nad imperium zła.

Miałem zaszczyt przyjaźnić się co najmniej z sześciorgiem panów i pań — byłych AK-owców i powstańców warszawskich; były to osoby wielkie duchem, rozumem i sercem. Przenikały od Nich do mnie wielkie, jedyne w swoim rodzaju wartości. 

Nie pokazujmy światu naszych wewnętrznych kontrowersji wokół sensu Powstania. Dla świata — tak wielkich mocarstw, jak pozostałych krajów — liczą się fakty. A tymi możemy i mamy prawo się szczycić i chwalić. Pomijam tu kłamiącą konsekwentnie i z zasady, wierną uczennicę Goebbelsa, czyli propagandę spadkobierczyni równie kłamliwego ZSRR — Federacji Rosyjskiej. Dla niej  żadne fakty nie mają żadnego znaczenia, jeśli są nie po jej myśli; kraju, który z zasady cudze bohaterstwo wdeptywał i wdeptuje w błoto i nigdy nie oddaje mu honorów.

Piszącemu te słowa marzy się, aby w kolejne rocznice Powstania Warszawskiego organizowano we wszystkich placówkach dyplomatycznych Polski na świecie dla gospodarzy kraju goszczącego (w tym jego VIP-ów)  — poza Rosją, bo to mija się z celem — uroczyste spotkania z intelektualną i audiowizualną oprawą... Dlaczego tak się dotąd nie dzieje, to pytanie zasmucające same w sobie.

Gdy mowa o śmierci tysięcy jakichkolwiek ludzkich istnień, zawsze mowa jest o niewyobrażalnej tragedii i wszelka „licytacja” staje się tu z gruntu niemoralna. Ważne jest jednak, by inne narody jednak wiedziały coś istotnego o ofiarach Polski w dobie II wojny. Jeśli dziś słusznie podnosi się ogrom zbrodni w Syrii i śmierć ok. 250 tys. osób, to słuszne i chwalebne jest także podnosić, że Warszawa nie przez 4 lata* (jak trwa wojna domowa w Syrii), lecz przez dwa miesiące zapłaciła życiem także, w sumie, ok. 250 tys. ofiar — swych mieszkańców i powstańców ogółem, a samo 1,5-milionowe niegdyś miasto przestało istnieć jako zrównane z ziemią... Wtedy adresaci tej informacji mogą sobie uświadomić właściwą skalę zdarzeń i ofiar.

Podziemne Państwo Polskie — również absolutny fenomen w dziejach II wojny (a może i świata) — inaczej i często zwane „Polską Walczącą” (samo też się tak nazywało), pozostawiło po sobie niezwykłą, wiekopomną schedę. Jest nią Testament Polski Walczącej — dokument oficjalnie kończący jej walkę i pracę. Nie miejsce tu, by go referować, zresztą dostępny jest w materiałach źródłowych i w Internecie.

Zadziwiające, że na dokument ten powoływano się w polskim życiu politycznym i społecznym tu i ówdzie jeszcze w latach 90. ubiegłego stulecia, a potem słuch o nim niejako zaginął. A przecież polityczny i moralny program w nim zawarty pozostaje (przynajmniej zdaniem piszącego te słowa) nadal aktualny niemal bez zmiany przecinka! Można by go — niemal w całości — od zaraz uczynić oficjalnym programem nowoczesnego Państwa Polskiego, nieważne czy zwanego III, czy IV Rzeczpospolitą. Ów program wykuty został z różnych poglądów różnych podmiotów ideowo-politycznych podziemnej Polski (niejednolitej wszak pod tym względem, o czym historycy doskonale wiedzą) i jako taki stał się też owocem ponad politycznego kompromisu.

Mógłby być trwałym programem dla Polski, którego winniśmy się trzymać co najmniej tak, jak Rosja konsekwentnie i przez wieki trzyma się Testamentu Piotra I. Mam tu na myśli Rosję zarówno kolejnych „białych” caratów, jak i „czerwoną” Rosję bolszewicką (czytaj: ZSRR) oraz obecną Federację Rosyjską. Tyle tylko, że Testament Polski Walczącej nie jest zwrócony przeciwko komukolwiek, a Testament Piotra I zwrócony był i jest przeciwko wszystkim, zwłaszcza przeciwko Polsce. O politycznej toksyczności tego testamentu mówił już Adam Mickiewicz w czasie swych wykładów w Collége de France...

Piszący te słowa pozostaje wierny przesłaniu Marszałka Piłsudskiego, dla którego „jedyna partia to Polska”; nie uznaje więc żadnych PARTYJOTÓW, jak ich nazywa, czyli „patriotów partii, miłośników partii”; zamiast patriotów (czyli ‘miłośników Ojczyzny'). W tej grze słów przestawka głosek zmienia łacińskie słowo patria (ojczyzna) i jego rdzeń „patr” na rdzeń ‘part' od łac. pars, partis (część, kawałek, fragment, partykuła, partykularyzm — stąd właśnie ‘partia'). W ogóle słowo ‘partia' darzy wzgardą jako totalnie skompromitowane i uważa, że powinno odejść do lamusa historii, zaś w dobrym towarzystwie należy go unikać. A jedyny program polityczny, który mógłby przyjąć za własny — to ów Testament Polski Walczącej.

*Tekst powstał w r. 2014 (70 rocznica Powstania), lecz wtedy i w następnych latach autorowi nie udało się go opublikować.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama