O manipulacjach propagandowych w sprawie Katynia i społecznej świadomości tego problemu
Mimo przyznania się sprawcy do popełnienia zbrodni i ujawnienia przez stronę rosyjską dokumentu z 5 marca 1940 r., w którym najwyżsi rangą władcy Kremla podjęli jednogłośnie decyzję o wymordowaniu polskich oficerów, przetrzymywanych w obozach na terenie Związku Sowieckiego, nie można powiedzieć, że sprawa została zakończona. Katyń to symbol i sygnał wywoławczy, który nadal kładzie się cieniem na relacjach polsko--rosyjskich.
Dwuznaczność, jaka otacza zbrodnię katyńską, wyrasta — moim zdaniem — z faktu, że nie zostały ujawnione wszystkie okoliczności tej zbrodni. Strona rosyjska nie udostępniła teczek 14,5 tys. polskich oficerów, więzionych w obozach w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie, których zbiorowe mogiły znajdują się w Katyniu, Charkowie i Miednoje. Wiele wskazuje na to, że dokumenty takie zachowały się. Z badań historyków wynika, że w pierwszej fazie represji rozstrzelano ponad 27 tys. obywateli polskich. Na razie znamy losy tylko części z nich.
Odnoszę wrażenie, że w Polsce nadal nie zdajemy sobie sprawy z wyjątkowego okrucieństwa Katynia. A trzeba sobie uświadomić, że z przyczyn ideologicznych rozstrzelano połowę kadry oficerskiej, którą posiadała przedwojenna armia polska. Podobna zbrodnia nie wydarzyła się w historii Polski.
Od początku sprawie tej towarzyszyły przemilczenia, skrupulatnie preparowane kłamstwo. Po odkryciu mogił pod Smoleńskiem Niemcy przez pewien czas zwlekali z ogłoszeniem tego faktu. Być może dlatego, że w czaszkach ofiar znajdowano pociski świadczące, że egzekucji dokonano używając amunicji niemieckiej produkcji. Rosjanie zawsze byli mistrzami dezinformacji. Pochodzenie amunicji w tym przypadku o niczym nie świadczyło, ponieważ firma, która ją produkowała, eksportowała wyroby do wielu krajów. Nie można wykluczyć, że zapasy niemieckiej amunicji zdobyli Rosjanie na terenach wschodniej Polski.
Zbrodnia katyńska stała się przedmiotem rozgrywek politycznych. Zachodnim sojusznikom ZSRR na przykład wcale nie zależało na ujawnieniu prawdy. Stąd naciski wywierne na gen. Sikorskiego, aby wyciszył sprawę Katynia. W ten sposób nasi ówcześni sprzymierzeńcy stali się cichymi wspólnikami zbrodni. Kto usiłuje zacierać ślady mordu, nie ujawnia go, choć posiada o nim wiadomości, utrudnia poznanie prawdy, może odpowiadać za współudział. Dlatego Zachód w tym przypadku ponosi olbrzymią winę moralną.
Czasami posuwano się nawet do rzeczy nikczemnych. W Stanach Zjednoczonych na przykład pokpiwano z ofiar katyńskich za pomocą rysunków satyrycznych. Było to możliwe, ponieważ lewicowe wpływy w prasie amerykańskiej były ogromne. I nie ma dziś znaczenia fakt, że umieszczenie tej publikacji spowodował człowiek, którego kontrwywiad amerykański namierzył potem jako agenta Stalina.
Mimo usilnych starań strony rosyjskiej, aby winą za Katyń obarczyć Niemców, Trybunał Norymberski odrzucił tę sugestię, pomijając sprawę milczeniem. Oddał sprawiedliwość wszystkim z wyjątkiem ofiar spod Smoleńska. W przypadku Katynia przypominał parodię sprawiedliwości. Sprawca zbrodni występował w procesie w roli prokuratora i sędziego we własnej sprawie.
Po wojnie w Polsce na straży kłamstwa katyńskiego stanęła ideologia komunistyczna, uległość reżimowych historyków, sprzedajnych publicystów i nożyce cenzora. Szczegółowe zapisy czuwały, aby w nekrologach czy na plakatach o nabożeństwie nie było daty śmierci 1940 r., bo ona wskazywała na sowieckiego sprawcę. Dopuszczalny był rok 1941. W rozprawach naukowych obowiązywała formuła: „zginął w Katyniu”. Bardzo dbano o zachowanie anonimowości sprawcy.
Z kłamliwych tekstów, które opublikowano w Polsce o Katyniu można ułożyć przerażającą antologię. Moim zdaniem dwuznaczny stosunek do Katynia nie skończył się wraz z upadkiem „ustroju powszechnej szczęśliwości”, chociaż dziś już nikt nie usiłuje fałszować faktów. Niektórzy uważają obecnie, że sprawę katyńską należy zamknąć w imię przyszłości i ułożenia sobie dobrych stosunków z rosyjskim sąsiadem. Zapominają przy tym, że przebaczenie podjęte tylko dla samego przebaczenia bywa zawieszone w próżni. Podstawą musi być ujawnienie całej prawdy. Tendencja ta jest modna w środowiskach lewicowych lub zbliżonych do lewicy, a jej podstawą jest uznanie, że można poprzestać na przyznaniu się sprawcy do winy. Być może dlatego Rosjanie zwlekają z ujawnieniem akt personalnych ofiar. Być może z tego wynika opieszałość w budowie cmentarzy wojskowych, na których spoczną polskie ofiary stalinowskich zbrodni.
Wielu ludzi potrafi ze świętym oburzeniem piętnować na przykład zbrodnie hitlerowskie, lecz jednocześnie milczy, gdy zainteresowania schodzą na zbrodnie komunizmu w Polsce. Stosuje się jakby dwie odmienne miary. A przecież każda zbrodnia jest zbrodnią. Taki stosunek do przeszłości to widoczna pozostałość po mentalności lewicowej czy lewicującej, niestety, dość powszechnej w dzisiejszej Polsce. Być może w tym tkwi przyzwolenie społeczeństwa polskiego na nierozliczanie zbrodni stalinowskich, które popełniono w Polsce po roku 1945. Katyń jest również zbrodnią stalinowską, tyle że popełnioną na skalę masową.
W Polsce nie brakuje również socjotechnicznego podejścia do sprawy Katynia, co niepokoi mnie najbardziej. Nie brakuje w Polsce środowisk, które uważają, że pełne ujawnienie prawdy o Katyniu wystarczy, aby załatwić raz na zawsze drażliwy dla niektórych temat zbrodni stalinowskich. Ujawnienie nazwisk komisarzy i funkcjonariuszy NKWD, którzy wiosną 1940 r. zabijali strzałami w tył głowy polskich oficerów, ma zapewnić dalszą pełną anonimowość polskim oprawcom z UB, którzy również dopuścili się wielu mordów.
Przy takim spojrzeniu na sprawę, urzędowo wspierana przez niektóre ugrupowania polityczne amnezja o zbrodniach popełnionych w Polsce przez rodzimych stalinowców, okazuje się odpryskiem lub może dalszym ciągiem tamtych fałszów. Zbrodni stalinowskich nie można podzielić na większe i mniejsze. Wszystkie są takim samym złem, czerpią z tego samego źródła ideologicznego. Przesłanie moralne, jakie wypływa ze sprawy katyńskiej, wbrew pozorom bardzo mocno tkwi w naszej współczesności. Czy potrafimy sprostać temu wyzwaniu. Doświadczenia ostatniego dziesięciolecia świadczą, że rezultaty są bardzo połowiczne. Nie można jednak rezygnować z wysiłku dążenia do odkrycia pełnej prawdy.
opr. mg/mg