Geniusz i mądrość

"Według nich miałabym uciec z Niemiec z bombą atomową w torebce", powiedziała Lise Meitner o propozycjach udziału w filmie poświęconym jej życiu

„Jakby przyjąć ich wersję, to miałabym uciec z Niemiec z bombą atomową w torebce”, powiedziała Lise Meitner o ponawianych z uporem propozycjach ze strony Metro-Goldwin-Mayer, by wzięła udział w pracy nad filmem poświęconym jej życiu. „Wolałabym przespacerować się nago po Broadwayu”.

Jej historia była skomplikowana, dramatyczna, było w niej wiele elementów przygody. Ta starsza pani z Wiednia o marzycielskim spojrzeniu kryjącym się za grubymi okularami była genialnym fizykiem, a przebywając w Szwecji, gdzie jako Żydówka schroniła się w 1938 r., odkryła mechanizm rozbicia jądra atomowego, który miał kluczowe znaczenie dla skonstruowania bomby atomowej. Po wojnie nazywano ją „Matką bomby”. Nic dziwnego, że Hollywood interesował się jej życiem.

Urodziła się 7 listopada 1878 r. w zamożnej i wykształconej rodzinie żydowskiej o głębokich przekonaniach liberalnych; kochała muzykę, przyrodę, matematykę, fizykę, chemię. Mogła grać na fortepianie i chodzić na spacery do lasu, ale studiować nauk ścisłych nie, bo w cesarskiej Austrii kobietom nie pozwalano studiować na wyższej uczelni.

Jej się to jednak udaje: rodzina płaci za lekcje prywatne, na niektóre (nieliczne) wykłady może chodzić jako wolny słuchacz, a pod koniec XIX w. stowarzyszenia kobiet zaczynają protestować przeciwko dyskryminacji. 1 lutego 1906 r. uzyskuje doktorat w fizyki w Wiedniu. Lecz nie ma perspektyw zawodowych. Stara się o pracę w instytucie Marii Curie, ale nie ma tam wolnych miejsc. Zaczyna bez przekonania uczyć w szkole dla dziewcząt i dalej szuka, oscylując między poczuciem własnej wartości i niepewnością, nieśmiałością i pragnieniem uniezależnienia się od rodziny.

Po przeprowadzeniu samodzielnie trzech serii badań jedzie do Berlina, gdzie Max Planck przyjmuje ją jako swoją uczennicę, a potem asystentkę. Lecz żyje w systemie pół-apartheidu: musi wchodzić bocznym wejściem, z toalety korzysta w restauracji naprzeciwko, koledzy nie chcą pracować w laboratorium z kobietą. Wyjątkiem jest młody i bardzo zdolny Otto Hahn, który przyjmuje ją do Instytutu Chemii jako wolontariuszkę, bez pensji: przepracują razem 31 lat. Dziwny to zespół, ona będzie miała uciekać, mając w kieszeni 10 marek, on będzie pracował w laboratoriach Trzeciej Rzeszy.

Pracując razem, zdobywają sławę i rezultaty w dziedzinie pełnej świetnych umysłów, jaką jest fizyka cząstek elementarnych. Często to Lise robi istotne postępy. Decydujący krok robi tuż przed wybuchem wojny, kiedy najwybitniejsi fizycy usiłują wyodrębnić nowy pierwiastek, w przekonaniu, że musi on powstać w wyniku bombardowania uranu. Nie znajdują go, ale dalej uparcie go szukają. Przebywająca na wygnaniu Lise, daleko od Hahna, decyduje, że skoro to, co przewidywalne, nie urzeczywistnia się, należy wziąć pod uwagę niemożliwe. I intuicja mówi jej, doskonałej detektyw, że to jądro uranu rozpada się w procesie, który nazwie rozszczepieniem i który wyzwala ilość energii o wiele większą niż ta, którą rodzi zwykła radioaktywność. Pisze o tym w liście do czasopisma „Nature”, periodyku naukowego, ale nie specjalistycznego, wbrew obowiązującemu w środowisku zwyczajowi — był to fakt bez precedensu — przestrzegania zasady roztropności i zachowywania tajemnicy. Po publicznym ogłoszeniu odkrycia również inni zdali sobie sprawę z przerażającej mocy zniszczenia łańcuchowej reakcji nuklearnej.

Na horyzoncie jest jednak Hitler i wszyscy, nawet pacyfista Einstein, popierają projekt skonstruowania broni wykorzystującej to zjawisko. Tylko ona odrzuca propozycję współpracy, a wręcz życzy kolegom niepowodzenia; porzuca też badania nad rozszczepieniem jądrowym.

Kiedy w lipcu 1945 r. uczeni pracujący nad projektem Manhattan tańcem radości świętują pierwszy eksperymentalny wybuch, pierwsze „kwilenie” długo wysiadywanego ładunku-dziecka, Matka jest nieobecna. Przebywa w Szwecji, sama, zadaje sobie pytanie, czy warto dalej pracować i myśli o milionach osób, które nie mogą już na to pytanie odpowiedzieć, bo spotkała je straszliwa śmierć w komorach gazowych, z głodu, na skutek tortur i epidemii.

Liza nie otrzymała najwyższych wyróżnień, poczynając od Nagrody Nobla przyznanej Otto Hahnowi. Czasy zimnej wojny i delirium wszechmocy uczonych nie sprzyjały zrozumieniu, że jej odsunięcie się było równie ważne jak jej odkrycie, a być może trudniejsze. Uzna to wiele lat później jeden z uczniów czarnoksiężnika: nawet wtedy, kiedy rzecz nie była już tak pilna — Niemcom daleko było do skonstruowania bomby, Japonia była u kresu sił — podniecenie było tak silne, że nikomu nie przyszło na myśl, by zawiesić badania, opóźnić je, przenieść na inne tory, bo „przestajesz myśleć, po prostu przestajesz”. Lise nie.

Po dziesiątkach lat prawie całkowitego zapomnienia dziś o tej historii wiemy dużo więcej dzięki filmom dokumentalnym, filmom, sztukom teatralnym, książkom, w tym również dla dzieci. Słusznie. Mówi się wiele o świadomości granicy, a dużo wcześniej, zanim powstała ta teoria, Lisa Meitner zgodnie z nią żyła, praktykowała ją, rzuciła ją światu w twarz. I za to zapłaciła.

W długich dziesięcioleciach zapomnienia hołd oddał jej jedynie Isaac Asimov, wielki autor science-fiction, uczony i propagator wiedzy naukowej, człowiek, który z niepokojem widział, że „nauka gromadzi wiedzę szybciej, niż społeczeństwo gromadzi mądrość”.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama