Przedmowa od tłumacza - Teresy Semczuk
Erich Dauzenroth JANUSZ KORCZAK. ŻYCIE DLA DZIECI |
|
Zapomnieć przede wszystkim nie wolno, że ludzie wybitni inaczej myślą i czują niż ogół, że wybitnymi i tylko im właściwymi są ich dążenia - cały duchowy horyzont. Jeżeli sami ukrywają wyższość i swą inszość, to - by nie urazić, nie zadrasnąć, nie dotknąć; ale znać trzeba odległość dzielącego nas od nich dystansu.
Janusz Korczak
...Jeśli człowiek wielkiego talentu i wielkiej miłości dla małych i biednych bierze za pióro (...) to twory tego ducha będą balsamem dla smutnych, a pobudką dla silnych, a on sam będzie wielkim apostołem tych wzniosłych nauk Pana, które w niejednym sercu jeszcze za słabo dźwięczą lub tylko niejasnym odzywają się przeczuciem.
Janusz Korczak
Kim jest ten człowiek? , pyta Autor w tytule jednego z rozdziałów. I wielu z nas pomyśli może przy tym, iż ma na to gotową odpowiedź. — Któż bowiem w Polsce nie zna Janusza Korczaka, autora Króla Maciusia i radiowych Gadaninek Starego Doktora, któż nie słyszał o jego pedagogicznej działalności, czy też o jego szlachetnym, bohaterskim czynie?!
A jednak warto zastanowić się nad tym pytaniem głębiej i spróbować wraz z Autorem odkryć go na nowo, nawet jeśli nie znajdziemy tu wyczerpujących informacji oraz jednoznacznej opinii o nim. Wszak sam Korczak przestrzegał przed ferowaniem kategorycznych osądów, skłaniając się z pokorą przed tajemnicą, jaką jest człowiek, gdyż — jak twierdził — „każdy ma swój własny, wszystkim obcy świat ducha, którego nikt nie zna i którego [on] sam nie zna...”.
Odpowiedź na to pytanie utrudnia dodatkowo fakt, że pomimo różnych światopoglądów i życiowych postaw, większość z nas traktuje go przy bliższym poznaniu jako „swojego” i mimowoli — świadomie czy nie — stara się go odpowiednio zaszufladkować, „przeciągnąć” na swoją stronę. Jedni widzą go więc socjalistą, inni syjonistą, jeszcze inni masonem, tylko Polakiem lub tylko Żydem. Jedni dostrzegają w nim duszę Chrystusową, drudzy odbierają go jako chasydzkiego świętego. Jedni mówią, że był głęboko wierzący, drudzy, że znajdował się pod wpływem tych, dla których wiara stanowiła azyl życiowych słabeuszy i nieudaczników.
A jakim był Korczak naprawdę?
Chyba po prostu dobrym, kochającym człowiekiem, „uczuciowcem”, jak sam o sobie powiedział, idealistą, entuzjastą, marzycielem, który od nikogo się nie odwracając i wszystkich — niezależnie od pochodzenia, politycznych opcji i wewnętrznych przekonań — obejmując pozbawioną patosu oraz obłudy miłością, szedł swoją własną, nierzadko naznaczoną cierpieniem, samotną drogą....
Ponieważ wiedza przeciętnego Czytelnika o Korczaku jest w Polsce — jeśli nie głębsza — to bezsprzecznie obszerniejsza niż w innych krajach, zaś tłumaczenie tekstów źródłowych kryje w sobie zawsze niebezpieczeństwo pewnych mniej lub więcej istotnych wypaczeń, przeto też trudno obyć się tu czasami bez komentarza, czy małych korekt, a także uzupełnień i dopowiedzeń, nierzadko wyrażonych słowami samego Korczaka, aby mógł on swoim piórem oży
wić nakreślony przez Autora własny portret, lub też postawić mały znak zapytania czy kropkę nad i odnośnie do niektórych poruszanych w niniejszej książce kwestii.
Z drugiej strony uzupełnienia i komentarze tłumacza znajdują swoje uzasadnienie także w tym, że Autor — pomimo dążenia do obiektywizmu i dużego znawstwa problematyki korczakowskiej — posługuje się dla zobrazowania postaci Doktora nie tylko faktami, lecz także fikcją lub domniemaniami, nadając jednym i drugim praktycznie taką samą rangę. O ile jednak pewne fikcyjne sceny (np. historia o pułkowniku Ruknerze) uplastyczniają, a jednocześnie nie wypaczają omawianej rzeczywistości, o tyle niektóre domniemania mogą kłócić się z prawdą i przedstawiać fałszywy obraz Doktora. Autor pisze m.in.:
Można sobie też z łatwością wyobrazić wzruszenie Korczaka, kiedy to Michał Zylberberg mówił podczas jednej ze swych prelekcji w getcie o piszącym w jidisz poecie oraz byłym sekretarzu Gminy szącym w jidisz poecie oraz byłym sekretarzu Gminy 1915) i czytał z jego utworu Golden Chain te oto słynne strofy...
Po czym następują takie sformułowania, jak: 'my wielcy, dumni Żydzi', 'niebiosa się przed nami rozstępują', które jakoś trudno jest pogodzić z postawą i odczuciami autora Trzech prądów, nie lubiącego przy tym uderzać, jak sam powiedział, 'w wielki dzwon'. Ta sugestia może zatem, ale nie musi być prawdą, a przez to w imię prawdy wymaga komentarza. Dziwi też, dlaczego zdaniem Autora najbardziej przekonywającą odpowiedź na pytanie o religijność Korczaka miałaby dawać modlitwa przekazana przez pewnego rabina Franciszkowi Ząbeckiemu, skoro w jej przypadku autorstwo Doktora podawane jest w wątpliwość. Można by odnieść wrażenie, że w dziele Janusza Korczaka trudno jest doszukać się innych dobitnych świadectw jego religijności, jeśli na udowodnienie swojej tezy, że postawa Doktora Korczaka inspirowana była lekturą Pisma Świętego i bliskim obcowaniem z Bogiem Starego i Nowego Testamentu, Autor musi się podpierać czymś nie do końca pewnym. Przy tym teza ta gubi się trochę i rozmywa w mnogości przytaczanych tu na temat Korczaka skrajnie różnych opinii, w pewnym stopniu nawet dezorientujących Czytelnika.
Tymczasem tak w utworach literackich, jak i publicystyce Doktora znajdziemy liczne sformułowania oraz myśli świadczące o jego głębokiej więzi z Bogiem, nie jakimś tam Bogiem osobistym, „skrojonym” według własnych potrzeb, czy na użytek sierot, lecz Bogiem przybierającym u niego wraz z upływm lat coraz bardziej konkretne oblicze Boga Starego i Nowego Przymierza, do którego pała on, tak zresztą jak do małego, biednego lub pokrzywdzonego człowieka, niespożytą miłością. Dlatego też część przypisów tłumacza — znajdują się one bezpośrednio pod tekstem Autora — zawiera fragmenty literackich i publicystycznych pism Janusza Korczaka, z których miłość ta z wielką mocą emanuje. Dowodzą one niezbicie prawdziwości tezy Autora, gdyż „Kto nie zna miłości, ten nie zna Boga, bo Bóg jest miłością” (św. Jan).
opr. ab/ab