Fragmenty książki "Janusz Korczak. Życie dla dzieci"
Erich Dauzenroth JANUSZ KORCZAK. ŻYCIE DLA DZIECI |
|
22 lipca 1878, a może dopiero 1879 roku, w Warszawie adwokatowi Józefowi Goldszmitowi i jego małżonce Cecylii, z domu Gębickiej, urodził się syn. Otrzymał imię Henryk.
Do wpisu w rejestrze stanu cywilnego warszawski prawnik Goldszmit nie przywiązywał zbytniej wagi, o czym świadczy zapisek Janusza z 21 lipca 1942 roku:
Jutro kończę sześćdziesiąt trzy albo sześćdziesiąt cztery lata. Ojciec przez parę lat wyrabiał mi metrykę. Przeżyłem z tego powodu kilka ciężkich chwil. Mama nazwała to karygodnym niedbalstwem: jako adwokat powinien był ojciec sprawy metryki nie odwlekać. (1)
O dzieciństwie, wychowaniu i atmosferze rodzinnego domu Doktora Hanna Mortkowicz-Olczakowa, córka Jakuba Mortkowicza, wydawcy Korczaka, powiedziała, że były naznaczone piętnem polskości, lecz nie bez związków z żydowską tradycją. (2)
We wspomnieniach Hanny Mortkowicz-Olczakowej, u której rodziców Goldszmit-Korczak bywał jako przyjaciel, czytamy również o tym, jak doniosłą rolę w życiu młodego Goldszmita odegrał czynnik narodowy:
Korczak był Polakiem z urodzenia, z wychowania, z sentymentu — tam, gdzie być Polakiem znaczyło: kochać, walczyć, dążyć. W okresie najcięższym politycznie, w czasach konspiracji, wojny, odbudowy1. (3)
Ze zdjęcia, zamieszczonego we wstępie książki dla dzieci Król Maciuś Pierwszy, spogląda na nas siedzący obok kwiatka w doniczce jedenastoletni chłopiec z mieszczańskiego domu, w spencerku ze sztywnym białym kołnierzykiem i jedwabną kokardą oraz w zapinanych po bokach spodenkach: można by powiedzieć: dziecko salonów, wytworne, poważne, smutne. To mały Henryk Goldszmit! (4)
Wiele z niepowetowanej utraty dzieciństwa, którego brak tak dotkliwie odczuwał Henryk z „królestwa trosk, głodu i znojnej pracy (...) Państwa smutnych myśli i czarnego chleba” (5), pisarz Janusz zawarł później w swoich zabarwionych autobiograficznie książkach dla dzieci, szczególnie zaś w Królu Maciusiu Pierwszym. (6)
Zaś „wspaniały i nieobliczalny ojciec” tak oto prezentuje się w późno napisanym Pamiętniku Doktora:Słusznie mama niechętnie powierzała dzieci opiece ojca i słusznie z dreszczem zachwytu i porywem radości witaliśmy i wspominaliśmy — siostra i ja — nawet najbardziej forsowne, męczące, nieudane i opłakane w skutkach przyjemności, jakie z przedziwną intuicją odnajdywał nie nazbyt zrównoważony pedagog-tatuś. (7)
Pomimo wszystko:
Winienem wiele miejsca poświęcić ojcu: realizuję w życiu to, do czego on dążył, do czego dziadek tak dręcząco dążył tyle lat. (8)
Choroba i śmierć ojca stanowiły ciężkie brzemię dla rodziny, szczególnie dla śmiałego i niepohamowanego w swych marzeniach Henryka oraz dla jego siostry Anny.
Popuśćmy przez chwilę wodze fantazji i wyobraźmy sobie, jak to dziecko salonów, mały Henryk, w towarzystwie panny Marii — niani w domu Goldszmitów — spaceruje po wspaniałym Krakowskim Przedmieściu z jego historycznymi, interesującymi kamienicami, mijając kościół św. Anny, klasztor Karmelitów, Pałac Radziwiłłów, barokowy pałac Potockich. Wyobraźmy go sobie w Ogrodzie Saskim, na Starówce, w malowniczych zaułkach Rynku, a teraz wraz z innymi chłopcami na ulicy Freta — tam znajdowała się prywatna szkoła Augustyna Szmurło, do której uczęszczał. Następnie mostami Wisły przechodzi na Pragę do gimnazjum2, w którym panowała surowa atmosfera, podobnie zresztą jak w szkole Szmurły. W nadwiślańskiej dzielnicy Powiśle Henryk poznaje dzieci ulicy: palących, klnących, wieszających się na dorożkach i wagonach tramwajów uliczników, „zaniedbane, głodne i brudne dzieci (...) z którymi nie wolno bawić się na podwórku”. (9)
Sześćdziesięciotrzyletni Goldszmit-Korczak tak podsumowuje w Pamiętniku siedem pierwszych lat swojego życia:
Jeśli przebiegnę życie, to siódmy rok dał mi poczucie swojej wartości. Jestem. Ważę. Znaczę. Widzą mnie. Mogę. Będę. (10)
1 Jan Piotrowski pisze: „Wiemy, że polskość serdecznie głęboko ukochał, że korzeniami najszczerszego sentymentu wrósł w kulturę polską, że mówił, pisał, a nawet myślał po polsku, że największe polskie umysły współczesne, z Żeromskim na czele, żywiły doń szacunek i otaczały go przyjaźnią. Że wreszcie poległ śmiercią bohaterską w mundurze polskiego oficera”.
2 „Buda obca, rosyjska, a Henryk (...) czuje się Polakiem, nie zna innej mowy niż polska ani kultury innej niż ta, jaką ma (...) w ich od dawna i do gruntu zasymilowanej rodzinie” (Newerly).
opr. ab/ab