Na temat globalizacji i fragmentaryzacji życia gospodarczego i związanych z nimi zjawisk etycznych
Jakie jest "dyskursywne" znaczenie "globalizacji", dość łatwo powiedzieć: "globalizacja" jest z pewnością jednym z tych słów-kluczy, czy może raczej słów-wytrychów, przy pomocy których staramy się uzyskać rozumny dostęp do sensu przemian, jakie ogarnęły ludzkość po roku 1989. "Globalizacja" ma więc znaczenie epokowe: cała epoka postkomunistyczna widzi w niej podstawowe narzędzie schematycznej samointerpretacji. Podobne znaczenie w epoce poprzedniej miały zwroty "żelazna kurtyna", "zimna wojna" czy "wolny świat".
O odpowiedź na pytanie, czym jest globalizacja w rzeczy samej, a nie w dyskursywnych schematach, znacznie trudniej. Główny pogląd, który chcę tutaj przedstawić, polega na tym, że sens rzeczowy "globalizacji" można uchwycić dopiero wtedy, gdy uzna się, iż składa się na nią bardzo niejednorodny zbiór zjawisk, procesów, tendencji widocznych w życiu ekonomicznym, społecznym i politycznym współczesnego świata.
Ów zbiór da się charakteryzować na wiele różnych sposobów. Jedna z możliwych recept: wybrać kilkanaście słów używanych najczęściej w opisach rozmaitych aspektów globalizacji, zdefiniować ich znaczenie, a następnie - czy też niejako po drodze - próbować odpowiedzieć na podstawowe pytania jej dotyczące: pytanie o jej genezę, pytanie o jej najważniejsze przejawy i pytanie o jej perspektywy. Jak łatwo się domyślić, tę właśnie receptę zastosujemy poniżej w nadziei na to, że taki słowniczek terminów dotyczących globalizacji nie tylko ułatwi rozstrzygnięcie kwestii, czym jest globalizacja, ale też będzie pomocny w rozważaniach nad etycznymi problemami, które pojawiły się bądź nasiliły w obecnej epoce.
O to, czym jest globalizacja, i o jej ocenę, spierają się autorzy ekonomicznych i politycznych prognoz, publicyści, a także filozofowie. Można sądzić na przykład, że dla wielu tzw. komunitarian impulsem dla rozważań filozoficznych jest w części właśnie pogląd na naturę globalizacji jako jednego z głównych zagrożeń dla autentyzmu ludzkich wspólnot.
Niektóre spośród licznych problemów moralnych, jakie pojawiają się w związku z globalizacją, stają się przedmiotem rozważań prowadzonych na terenie "etyki biznesu". Ta stosunkowo młoda dyscyplina, wykładana już w wielu krajach na wyższych uczelniach ekonomicznych, zaczęła się rozwijać w latach osiemdziesiątych najpierw w Stanach Zjednoczonych, a następnie w Europie i Japonii. Podobnie jak inne "etyki partykularne" - etyka ekologiczna czy bioetyka - etyka biznesu wyrasta z przekonania o tym, że zmieniona w wyniku przemian cywilizacyjnych sytuacja człowieka w świecie wymaga pogłębienia refleksji moralnej nad jego działalnością praktyczną. W przypadku etyki biznesu mamy więc na przykład do czynienia z rozważaniami nad zakresem moralnej odpowiedzialności, jaką przedsiębiorczość przyjmuje wobec swego bliższego i dalszego otoczenia, wobec klientów, dostawców, kooperantów, konkurentów, wspólnot lokalnych i regionalnych, wobec wspólnoty politycznej i globalnej. "Etyka biznesu" powstaje w znacznej części w wyniku kooperacji pomiędzy ośrodkami akademickimi a różnymi środowiskami zawodowymi. Tym tłumaczy się sięganie przez "etykę biznesu" do "analizy przypadku" jako szczególnie przydatnego narzędzia rozstrzygania zawiłych kwestii moralnych, które mnoży przedsiębiorczość uprawiana w skali globu: biznesmeni przedstawiają znane sobie z praktyki przypadki, formułując niejako prośbę o ich rozpatrzenie i o wskazówki, które pozwolą znaleźć rozwiązanie w sytuacjach podobnych.
Gdy mowa o genezie globalizacji, czyli procesu - powiedzmy dla uzyskania wstępnego porozumienia - w wyniku którego niezwykłego przyspieszenia doznał "przepływ" towarów i usług, osób i kapitałów, technologii produkcyjnych i wynalazków pomiędzy różnymi regionami gospodarczymi, państwami i całymi kontynentami, najczęściej wskazuje się najpierw na znaczenie "dekomunizacji" - rozpadu systemu państw komunistycznych. "Upadek muru berlińskiego" pociągnął za sobą upadek różnego rodzaju barier, które sprawiały, że na dużej połaci świata pojęcie "wolności gospodarczej" było pozbawione praktycznego znaczenia. Upadek systemu "realnego socjalizmu" nie jest wszakże równoznaczny z uwolnieniem świata od "dziedzictwa" pozostawionego przez ten system. Nawet w krajach najbardziej zaawansowanych w procesie transformacji ustroju gospodarczego trwają liczne i uciążliwe "ostańce" dawnego porządku. Nie wolno też zapominać, że w Chinach władza polityczna pozostaje domeną partii komunistycznej, która zezwala tylko na bardzo osobliwie dozowaną "liberalizację" gospodarki.
Innym terminem, jaki pojawia się w rozważaniach nad genezą globalizacji, jest "deregulacja". Mianem tym opatruje się cały zespół posunięć politycznych i rozstrzygnięć ustawowych, które - zwłaszcza w krajach ekonomicznie rozwiniętych - miały na celu usunięcie nadmiaru różnego rodzaju ograniczeń, krępujących swobodę stosunków gospodarczych. Dla przyspieszenia globalizacji szczególne znaczenie miała deregulacja rynków kapitałowych. Oto obserwacja znawcy tych zagadnień:
Do lat siedemdziesiątych sprawowana była szeroka kontrola nad rynkami kapitałów w większości wysoko rozwiniętych krajów. Faktem jest, że porozumienie z Bretton-Woods, które nakazywało sygnatariuszom unikać restrykcji w bieżących płatnościach zagranicznych, zezwalało na kontrolę międzynarodowych umów na podstawie przepisów artykułu IV. (...) System kontroli międzynarodowych rynków kapitału uległ w latach siedemdziesiątych stopniowej erozji, a całkowite jej zniesienie nastąpiło w latach osiemdziesiątych. Przy końcu ubiegłego dziesięciolecia prywatni właściciele kapitałów w większości krajów przemysłowych cieszyli się prawie całkowitą wolnością nabywania aktywów zagranicznych.1
Przyjęcie wielu rozwiązań deregulacyjnych było konsekwencją kolejnych "rund" negocjacji prowadzonych w ramach GATT (czyli układu w sprawie ceł i handlu, zawartego w 1947 roku przez 23 kraje). Ostatnia z siedmiu "rund" - tak zwana runda urugwajska - zakończyła się w Marakeszu w 1994 roku. Jej owocem był kolejny etap liberalizacji światowego handlu: obniżenie stawek celnych, wynegocjowanie warunków obniżenia subwencji dla rolnictwa, zawarcie układu liberalizującego wymianę usług (GATS) oraz układu o ochronie własności intelektualnej. Nad wprowadzeniem w życie ustaleń rundy urugwajskiej ma czuwać od 1 stycznia 1995 roku Światowa Organizacja Handlu.
Z pewnością akceleracja przepływu kapitałów, towarów i usług jest w dużej mierze konsekwencją "permanentnej rewolucji komunikacyjnej". Nowe środki łączności, system telekomunikacji międzybankowej, komputeryzacja gromadzenia, przetwarzania i przesyłania danych finansowych - to tylko niektóre z czynników, jakie zrewolucjonizowały rynek kapitałowy. Główne ośrodki tego rynku w coraz mniejszym stopniu zlokalizowane są w rzeczywistej przestrzeni fizycznej, stając się raczej stacjami przekaźnikowymi umożliwiającymi dokonywanie w przestrzeni informatycznej ciągłych operacji finansowych. Permanentna rewolucja komunikacyjna obejmuje swym zasięgiem nie tylko dziedzinę przekazywania informacji. Postępy w różnych dziedzinach transportu - szybsze samoloty i pociągi, większe tankowce, sprawniejsze urządzenia telekomunikacyjne - sprawiają, że nawet niewielkie firmy są w stanie prowadzić interesy na globalną skalę.
Głównym przejawem globalizacji jest "uniwersalizacja" systemu gospodarki wolnorynkowej. Likwidacja barier politycznych i prawnych, a więc dekomunizacja i deregulacja, sprawia, że "wolny rynek" rozszerza swój zasięg: jego cząstką stają się regiony, kraje, a także dziedziny życia, które jeszcze do niedawna pozostawały na uboczu światowej gospodarki. Globalny porządek gospodarczy pozwala na to, że przedsiębiorstwa stają się strukturami luźnymi, niejako rozproszonymi: wcale często zdarza się, że firma w jednym kraju ma swą księgowość, w kilku innych swe zakłady wytwórcze, a jeszcze gdzie indziej główny ośrodek zarządzania. Uniwersalny charakter tego porządku sprawia, że jedynymi kryteriami decydującymi o pozostawaniu pewnego elementu firmy w danym miejscu są względy ekonomiczne. Gdy owe względy nakazują przeniesienie w inne miejsce, następuje "delokalizacja": firma instaluje swój dział, zakład czy ośrodek dyspozycyjny tam, gdzie jej się to bardziej opłaca.
Inny rys globalizacji niektórzy nazywają "denacjonalizacją" produktu: produkt najczęściej nie ma żadnych znamion umożliwiających jego "narodową" identyfikację. Nie niesie już informacji o tym, że jest made in Sweden, made in France czy made in Germany. A to dlatego, że został wyprodukowany po części tu, po części tam, po części jeszcze gdzie indziej, tak że pewne jest tylko to, iż jest made somewhere. Jeden z autorów zajmujących się globalizacją pisze: "Naprawdę nie wiem, czy zamawiając nowy samochód Ford zakupię produkt brytyjski, japoński czy europejski. W rzeczywistości będzie to zapewne zależało od wybranego przeze mnie modelu. Jednakże zdaję sobie sprawę z tego, iż nie kupię produktu amerykańskiego, mimo że sztab główny koncernu znajduje się w Detroit."2 Niektórzy sądzą, że skoro firmy nie są związane z określonym miejscem na Ziemi ani za pośrednictwem produktu, ani wskutek umiejscowienia struktur zarządczych czy finansowych, można właściwie mówić o "deterytorializacji" przedsiębiorczości.
Owa deterytorializacja przedsiębiorczości wiąże się z inną jeszcze, ważną zmianą, jaką jest "dematerializacja" gospodarki światowej. Znaczenie ekonomicznej dematerializacji polega między innymi na tym, że niepomiernie wzrasta rola transakcji czysto finansowych. Obrót gospodarczy w skali świata w coraz mniejszym stopniu polega na wymianie produktów przemysłu czy rolnictwa, a w coraz większym na operowaniu "produktami bankowymi" czy finansowymi: bonami skarbowymi, obligacjami, akcjami, pożyczkami, odsetkami od pożyczek. Mniej ważą w gospodarce światowej takie elementy materialne, jak grunty, surowce czy maszyny. Nabierają zaś znaczenia jej elementy nie związane z przetwarzaniem materialnego substratu: wiedza naukowa, dostęp do informacji, reklama, cała sfera usług czy właśnie sfera finansów.
Ta ostatnia rozrasta się w tempie znacznie szybszym niż tempo wzrostu produkcji materialnej czy wymiany handlowej. Same tylko międzynarodowe pożyczki bankowe stanowią w krajach najbardziej rozwiniętych sektor przerastający swym rozmiarem finansowym znaczenie międzynarodowego handlu. Niezwykle szybko wzrastają bezpośrednie inwestycje zagraniczne: jeżeli porównać pierwsze trzy lata dekady lat siedemdziesiątych z ostatnimi trzema latami lat osiemdziesiątych, to okaże się, że bezpośrednie inwestycje zagraniczne wzrosły prawie dziesięciokrotnie. Ów rozrost sfery finansowej - nazywany przez niektórych autorów "financjalizacją" globalnej gospodarki, a także zerwanie związku pomiędzy operacjami finansowymi a procesami produkcyjnymi czy sferą handlu - zwane niekiedy "autonomizacją kapitału" - sprawia, że globalne procesy gospodarcze coraz trudniej poddają się kontroli: wydaje się, że nawet w razie bardzo poważnej potrzeby rządy krajów gospodarczo najsilniejszych mogą nie być w stanie zapanować nad zjawiskami, którym stopień komplikacji nadaje niekiedy cechę swoistej żywiołowości.
Wielu obserwatorów i interpretatorów globalizacji podnosi jej paradoksalny charakter. Globalizacja wywołuje bowiem zjawiska i procesy, które - jak się wydaje - nawzajem przeciwstawiają się sobie czy przynajmniej zmierzają w rozbieżnych kierunkach. I tak uniwersalizacji wolnorynkowego systemu gospodarczego towarzyszy "fragmentaryzacja" gospodarcza poszczególnych krajów, regionów ekonomicznych i globu jako całości. Pojawiają się wyraźne linie graniczne oddzielające od siebie to wszystko, co znalazło się w głównym nurcie globalnej gospodarki, od tego, co się w nim nie mieści. Dla losów poszczególnych krajów, regionów, grup etnicznych czy społecznych, grup zawodowych, instytucji lub wreszcie poszczególnych ludzi jest sprawą o zasadniczym znaczeniu, czy mają znaleźć się w tym nurcie czy nie. Outsiderzy tracą ekonomiczny dystans i zaczyna im grozić "marginalizacja". Szybko zmniejsza się ich znaczenie i przestają się liczyć w globalnej grze sił. Społeczną pochodną owej marginalizacji jest narastanie poczucia zagrożenia. Od obaw nie są wolne kraje zamożne, coraz częściej z groźbą marginalizacji muszą się nawet tam liczyć do niedawna "pewni swego" przedstawiciele klas średnich. Z drugiej strony upowszechnia się przekonanie, że odmowa udziału w procesach globalizacji po prostu nie jest już możliwa. "Próba powstrzymania czy wręcz cofnięcia rewolucyjnej przemiany byłaby czymś daremnym. Nic, ani meksykańska opozycja przeciw strefie wolnego handlu, ani awersja wobec kapitalizmu w byłym Związku Radzieckim, ani totalitarna ideologia partyjna w Chinach, ani socjalistyczna nostalgia w Europie, nie sprawi, że będzie można po prostu odtrącić proces globalizacji i nie liberalizując rynków finansowych, nie obniżając ceł, iść sobie uparcie własną narodową drogą."3
Inny rys paradoksalny globalizacji wiąże się z nieobliczalnością, nieprzewidywalnością tego procesu. Reagując na związane z tym zagrożenia, główne regiony gospodarcze świata niejako zwierają szeregi: coraz ściślej integrują się gospodarczo ze sobą, przeciwstawiając niepewnej reszcie świata własne sprawdzone rozwiązania i powiązania gospodarcze. Tak więc niejako odwrotną stroną gospodarczej globalizacji świata czy uniwersalizacji systemu wolnorynkowego jest postępująca de facto "regionalizacja" - wykształcenie się trzech głównych regionów: Unii Europejskiej, skupionej wokół Stanów Zjednoczonych północno-amerykańskiej strefy wolnego handlu i strefy azjatyckiej, której ośrodkiem jest Japonia. Charakterystyczny przejaw tej regionalizacji: kraje Unii Europejskiej dwie trzecie swego eksportu kierują na rynki krajów należących do Unii Europejskiej.
Historyk dziejów najnowszych z łatwością dostrzeże związek globalizacji z jeszcze głębiej sięgającymi dążeniami separacyjnymi: "Podczas gdy rynki podlegają globalizacji, pod pokrywką pozornie uniwersalnej kultury światowej zderzają się ze sobą coraz gwałtowniej cywilizacyjnie odmienne światy, które swym programem czynią nie integrację, lecz separację."4 Globalny charakter produkcji, obrotu handlowego i finansowego, reklamy i konsumpcji wywołuje coraz powszechniej poczucie zagrożenia własnej tożsamości; coraz wyraźniejsza staje się potrzeba ponownego kulturowego samookreślenia się, w kręgu własnej, wyraźnie od innych oddzielonej, wspólnoty. W tym kontekście dodatkowego znaczenia nabierają wspólnoty językowe, etniczne i religijne. Globalizacji towarzyszy więc "etnizacja" - wzmaganie się tendencji nacjonalistycznych i renesans różnych postaci "integryzmu religijnego". Według obrazowego ujęcia amerykańskiego politologa Benjamina R. Barbera - świat jest w pół drogi pomiędzy dżihadem a McWorld. Wszystkie te tendencje: akcentowanie wartości etnicznych, obrona narodowego państwa zagrożonego procesami globalizacji czy regionalnej integracji, wykorzystywanie tradycji i treści religijnych jako spoiwa scalającego różne grupy zagrożone w ich odczuciu przez gospodarczy i kulturowy McWorld - tworzą nowe zjawisko, które cytowany właśnie historyk proponuje nazwać "etnonacjonalizmem" i uznaje za jedną z niepokojących swoistości czasów najnowszych. Najgwałtowniejszą erupcją etnonacjonalizmu była wojna w byłej Jugosławii. "Sarajewo przestrzega", że podobne zjawiska mogą wystąpić także w innych regionach Europy i świata. Jak globalizacja - etnonacjonalizm ma coraz bardziej uniwersalny zasięg.
Ambiwalentny charakter globalizacji uwidacznia się w całym kompleksie jej konsekwencji społecznych. Z jednej strony włącza całe społeczeństwa i kraje w jeden system gospodarki rynkowej, z drugiej - powoduje "dezintegrację" przestrzeni społecznej. Społeczeństwa wielu krajów w coraz większej mierze stanowią socjologiczną mozaikę złożoną z wielu różnorodnych elementów, które uparcie zachowują odrębność. Gastarbeiterzy i imigranci ekonomiczni, a także uchodźcy i azylanci polityczni, wykwalifikowani fachowcy i meneżerowie "delokalizowanych" przedsiębiorstw żyją przez długie lata na marginesie nie tyle przyjmujących, co raczej znoszących ich społeczeństw. Dezintegracja przestrzeni społecznej w części jest konsekwencją pogłębiającego się zróżnicowania dochodów. Mierzony możliwościami finansowymi dystans pomiędzy elitą kierującą tymi dziedzinami gospodarczymi, które znalazły się w globalnym mainstream, a resztą społeczeństwa ciągle się powiększa. Ale i w niższych partiach hierarchii społecznej przybywa szczebli. W wielu krajach urzeczywistnia się podobny schemat: tylko część społeczeństwa znajduje sposób, by znaleźć się w obrębie nowego systemu gospodarczego świata. Reszta - często około 1/3 - pozostaje poza jego obrębem: ulega mniej lub bardziej trwałej marginalizacji. Szczyt nowej hierarchii stanowi międzynarodowa elita wyróżniająca się tym, że jej interesy wiążą się z globalną gospodarką w sposób bezpośredni. Rzecz charakterystyczna: także elita globalnej gospodarki - oddzielona od reszty społeczeństwa całkiem literalnie pojętymi murami zamkniętych, pilnie strzeżonych osiedli bądź posiadłości - jest bardzo niejednolita i ulega dalszemu różnicowaniu. Ricardo Petrella i Georges Corm dostrzegają w niej aż siedem odmiennych grup. Stanowią je:
1. członkowie kadry techniczno-naukowej; 2. najwyżsi funkcjonariusze narodowej i międzynarodowej technobiurokracji, którzy zdobyli fortunę, korzystając ze swych wpływów lub uczestnicząc w różnego rodzaju praktykach korupcyjnych; 3. dyrektorzy wielkich banków i przedsiębiorstw międzynarodowych; 4. wielcy finansiści, "książęta finansów", którzy gromadzą olbrzymie fortuny prawie wyłącznie dzięki operacjom na "elektronicznych" rynkach finansowych; 5. szefowie mass-mediów; 6. szefowie sieci prowadzących handel narkotykami, bronią, tanią siłą roboczą, towarami przemycanymi; 7. warstwa "błaznów nadwornych": gwiazdy telewizji, sportowcy, modelki, przywódcy bardzo rentownych sekt religijnych, słowem - "ci, którzy się bogacą, dostarczając rozrywki elicie i ludowi"5.
Jak stwierdziliśmy na wstępie, niektóre aspekty globalizacji stają się przedmiotem zainteresowania etyki biznesu. Dobrego przykładu charakterystycznych analiz dostarcza artykuł Richarda T. De Georgea Reasoning in International Business Ethics: Three Cases. Pierwszy z trzech tytułowych przypadków dotyczy pracy dzieci zatrudnionych w fabrykach tekstylnych w Pakistanie. Przypadek drugi - przedstawiciel dużej korporacji międzynarodowej musi zdecydować, czy zgodzi się wypłacić pewną sumę pieniędzy urzędnikom celnym w porcie w południowo-wschodniej Azji, by zajęli się transportem szybko psujących się towarów, które przywiózł właśnie statek stojący na redzie, czy też pozwoli na to, by ten towar zniszczał - staje się okazją do rozważań na temat znaczenia kontekstu kulturowego dla wytyczenia granicy pomiędzy "łapówką" a "napiwkiem". Opisywana w przypadku trzecim duża firma międzynarodowa chce stworzyć w Rosji sieć barów szybkiej obsługi. Miejscowy broker-konsultant stwierdza, że samo uruchomienie sieci wymagać będzie wielu łapówek, a ponadto że firma będzie zmuszona wypłacać co miesiąc sporą sumę pieniędzy miejscowej mafii, jeśli zechce uniknąć demolowania jej lokali. Wszystkie trzy przykłady są schematyczną prezentacją przypadków, które zdarzyły się w rzeczywistości. Firma Levi-Strauss nie zaakceptowała wyjaśnień swojego pakistańskiego kooperanta, który dowodził, że ośmioletnie dziewczynki są szczęśliwe, gdy mogą pracować. Rozwiązaniem problemu stało się wybudowanie szkoły i zobowiązanie się do wypłacania równowartości zarobków dzieciom do niej uczęszczającym. Materiałów do trzeciego przypadku dostarczyły doświadczenia dwóch firm amerykańskich: McDonalda i Ben&Jerry. Firma McDonald otworzyła swoje pierwsze restauracje w Moskwie, rezygnując zrazu z jakichkolwiek dostawców rosyjskich domagających się "zwyczajowych" łapówek. Przedstawiciele drugiej z firm mieszkali ponad trzy miesiące w pokoju hotelowym w Moskwie, by uzyskać - bez uciekania się do przekupstwa - zezwolenie na zbudowanie swojego zakładu w Rosji.
W komentarzu do przypadku trzeciego De George wypowiada szereg ogólnych uwag dotyczących przedsiębiorczości w krajach postkomunistycznych, a w szczególności w Rosji. Podkreśla znaczenie międzynarodowego biznesu dla wdrażania pewnych zasad postępowania, bez przestrzegania których biznes staje się niemożliwy. W przeciwieństwie do niewielkich prywatnych firm miejscowych przedsiębiorczość międzynarodowa jest w stanie przeciwstawić się korupcji, wymuszaniu i szantażowaniu i w ten sposób przyczynić się do ustanowienia zrębów nowego porządku gospodarczego. De George stwierdza: "biznes ucieleśnia i zakłada pewne normy etyczne, bez przestrzegania których nie może funkcjonować. Jego odporność na korupcję nie jest wielka, podobnie jak odporność na dezinformację, oszukiwanie i wykorzystywanie. W miarę jak mnożą się podobne zjawiska, biznes zamiera, a jego miejsce zajmuje handel wymienny i inne prymitywne formy wymiany. Obserwujemy to właśnie w Rosji i w niektórych spośród dawnych republik radzieckich."6
Ocena perspektyw globalizacji zależy w dużej mierze od tego, której z jej składowych tendencji przyda się największą wagę. Gdy na plan pierwszy wysunie się aspekty globalizacji, które każą w niej dostrzegać czynniki gospodarczej unifikacji, niwelacji różnic w globalnej skali, a także kulturowej homogenizacji, pojawia się wizja świata, w którym nie ma już miejsca na historię w dotychczasowym znaczeniu. Globalizacja tak ujęta usuwa bowiem podstawowe źródła konfliktów, których dzieje wypełniają podręczniki historii. To właśnie globalizacja zbliża nas ostatecznie do kresu historii.
Gdy na plan pierwszy wysuwa się "regionalizacja", wizja przyszłości pozostaje nadal przejrzysta, choć zawiera zapowiedź różnych form rywalizacji pomiędzy regionami. Jeśli wielkie regiony świata określa się z pomocą wyznaczników wydobywanych z tradycji głównych religii, z podstawowych treści największych kręgów kulturowych, pojawia się przepowiednia: w niedalekiej przyszłości globalizacja doprowadzi do mniej lub bardziej gwałtownej konfrontacji odmiennych cywilizacji. Gdy natomiast zasadą różnicującą regiony stają się główne czynniki gospodarcze, obraz przyszłości rysuje się odmiennie: świat, w którym militarnej osłony powszechnego porządku dostarcza jedyne supermocarstwo - Stany Zjednoczone, staje się widownią ekonomicznych batalii o supremację pomiędzy regionem azjatyckim, zjednoczoną Europą i regionem amerykańskim. Wojskowa potęga Stanów Zjednoczonych nie zapewnia im automatycznie pozycji także gospodarczego hegemona. Stąd pojawiają się rozbieżne prognozy: wiek XXI będzie "wiekiem Ameryki Łacińskiej" albo "wiekiem Pacyfiku", albo "wiekiem Azji" czy "wiekiem Chin". Stosunkowo mało prawdopodobna wydaje się autorom prognoz przewaga gospodarcza zjednoczonej Europy. Najbardziej niepokojące są te przewidywania, które za podstawową tendencję globalnych procesów uznają podbudowaną integryzmem religijnym etnizację światowej gospodarki i polityki. Zarysowuje się wtedy perspektywa globalnej "bałkanizacji".
Wydaje się, że wyważona ocena perspektyw globalizacji musi z jednej strony uwzględnić całą mnogość tendencji, o jakich tutaj była mowa. Z drugiej strony ocena taka nie może się ograniczyć do stwierdzenia, że perspektywiczny wynik globalizacji będzie zależał od relatywnej "siły" tych tendencji. Już teraz można dostrzec moc trendów, które są w stanie doprowadzić świat do globalnej dezintegracji. Wypada się więc zgodzić z Leszkiem Kołakowskim ostrzegającym w "kazaniu na koniec wieku": trzeba się spieszyć, byśmy przynajmniej pozostali w miejscu, w którym jesteśmy.
CZESŁAW PORĘBSKI, ur. 1945, dr hab., wykładowca filozofii Akademii Ekonomicznej w Krakowie. Wydał m.in.: Umowa społeczna w świetle teorii decyzji (1986), Na przykład Szwajcarzy... (1994), Polish Value Theory (1996), Czy etyka się opłaca? (1997).
Przypisy:
1. Roman Domaszewicz, Ekspansja międzynarodowych stosunków finansowych, "Zeszyty Naukowe Uniwersytetu Szczecińskiego", Nr 144, Acta Politica Nr 7, 1994, s. 14-15.
2. Stephen OBrian, Biznes wobec nowej fazy wyzwań etycznych nowej fazy gospodarki rynkowej, w: Paul M. Minus (red.), Etyka w biznesie, PWN, Warszawa 1995, s.20.
3. Hans Küng, Weltethos für Weltpolitik und Weltwirtschaft, Piper, München-Zürich 1997, s. 220.
4. Urs Altermatt, Das Fanal von Sarajevo, Verlag Neue Zürcher Zeitung, Zürich 1996, s. 161. Polski przekład: Sarajewo przestrzega, tłum. Grzegorz Sowinski, Wydawnictwo Znak, Kraków 1997.
5. Edgar Morin, Sami Nair, Une politique de civilisation, arléa, Paris 1997, s. 64.
6. Richard T. De George, Reasoning in International Business Ethics: Three Cases, w: Wojciech Gasparski, Leo V. Ryan (eds.), Human Action in Business, Transaction Publishers, New Brunswick, London 1996, s. 341.