3 rozdział książki "Wykłady z Katolickiej Nauki Społecznej - Od Ewangelii do Cywilizacji Miłości" (Wydawnictwo WAM, Kraków 2001)
W obliczu ideologii, które w tej sytuacji przekształciły się w konkretne narodowe schematy organizacji społecznej i ekonomicznej, Quadragesimo anno stawiła czoła - poszerzając w ten sposób "społeczną wypowiedź" Kościoła - kwestii trzeciego modelu, który przekładałby zasady religijne i etyczne społecznego Magisterium na pewną formę chrześcijańskiej organizacji społecznej. Pius XI zaproponował mianowicie wynalezienie w "chrześcijańskim społeczeństwie" trzeciej drogi, modelu alternatywnego zarówno dla realnego socjalizmu, jak i dla neoliberalizmu.
Idea sama w sobie nie była nową. Kościół w swoich licznych wyrażeniach kulturowych i w swych oficjalnych instancjach nigdy nie pogodził się z końcem "chrześcijańskiego świata". Ten rozbity średniowieczny model pozostał jeszcze dla wielu symbolem idealnej organizacji społeczeństwa.
Najpierw tradycjonalizm katolicki (z Louisem de Bonald), a następnie bezkompromisowy katolicyzm (z Josephem de Maistre, Felicité de Lamennais i Louisem Veuillot) obstawały przy opinii, że długą serię błędów współczesnego świata (które znalazły ujście w rewolucji francuskiej, w antyklerykalizmie liberalnym i w socjalistycznym ateizmie) należało przypisać przede wszystkim końcowi chrześcijaństwa średniowiecznego, zerwaniu przymierza między tronem i ołtarzem, oraz rozdarciu spowodowanemu przez protestancką Reformację. Aby wrócić na dobrą drogę - utrzymywano - nie ma innej możliwości, jak tylko przywrócenie "chrześcijańskiej cywilizacji", czyli takiej identyfikacji pomiędzy wiarą i społeczeństwem, jaka istniała w sławetnym Średniowieczu.
Wysiłek innych myślicieli katolickich, by zaproponować inny schemat współżycia obywatelskiego, który lepiej odpowiadałby nowym wyzwaniom nowych czasów, uważano za utopijny i niebezpieczny. Znamienne pozostaje potępienie Ruchu Sillon przez Piusa X. W liście z 25 sierpnia 1910 roku Papież ten potępił i uznał za błędną ideę "miasta przyszłości", wysuniętą przez Marca Sangniera: "Nie da się wymyślić cywilizacji, ani zbudować w obłokach nowego miasta-państwa. Ona istniała od zawsze, ona istnieje: to cywilizacja chrześcijańska, i miasto-państwo katolickie. Nie chodzi tu o nic innego, jak o ich przywrócenie i nieustanne odnawianie ich podstaw naturalnych i Boskich [...]. To pod takie właśnie społeczeństwo Kościół kładzie podwaliny i ku niemu kieruje swe prace"(56).
Pius XI wznawiając dyskusję na temat "cywilizacji chrześcijańskiej" pojmowanej jako "trzecia droga" powtórnie wybrał ten sam kierunek myślenia. Jednak w jego przypadku nie był to czysty powrót do przeszłości, ale raczej propozycja nowego modelu "cywilizacji chrześcijańskiej". To on wreszcie naszkicował jej prawną formę "korporacyjną".
Ponieważ był to okres, w którym Benito Mussolini opracował swoją "Kartę pracy", opartą na niemożliwej do przyjęcia przez Kościół faszystowskiej koncepcji korporacjonizmu, użycie przez Piusa XI tego samego terminu (chociaż w zupełnie innym znaczeniu i otwarcie krytycznym wobec faszyzmu) nie było zbyt szczęśliwe do tego stopnia, że inni papieże przestali go używać.
W rzeczywistości Pius XI pragnął wprowadzić w życie wewnętrzny i międzynarodowy porządek, oparty na sprawiedliwości społecznej, będący w stanie skoordynować aktywność ekonomiczną ze wspólnym dobrem, odtwarzając organy pośrednie o założeniach ekonomiczno-zawodowych między państwem i jednostką, oparte na wolnym i spontanicznym wzorze średniowiecznych cechów, aby jednostki i ciała pośrednie mogły wypełniać każde swoje zadania, nie będąc jednak pozbawionymi władzy centralnej. Pius XI ogłaszał więc, po raz pierwszy, tę "zasadę pomocniczości", która później miała się stać wspólnym dziedzictwem: "Nie wolno jednostkom wydzierać i na społeczeństwo przenosić tego, co mogą wykonać z własnej inicjatywy i własnymi siłami, podobnie niesprawiedliwością, szkodą społeczną i zakłóceniem porządku jest zabierać mniejszym i niższym społecznościom te zadania, które mogą spełnić, i przekazywać je społecznościom większym i wyższym"(57).
W tej właśnie właściwie rozumianej optyce "trzeciej drogi" należy postrzegać uaktualnienia głównych tematów z Rerum novarum, jakich dokonał Pius XI, aby dostosować je do zmieniających się warunków historycznych "kwestii społecznej": "słuszne płace", "społeczna funkcja" własności prywatnej, granice ingerencji państwa w gospodarkę.
A zatem granica przedstawionej przez Piusa XI propozycji "chrześcijańskiej cywilizacji" tkwi nie tyle w koncepcji "korporacyjnej" społeczeństwa, co w przekonaniu, że możliwe byłoby (w teorii i w praktyce) zrealizowanie "trzeciej drogi" katolickiej, która w jakimś stopniu odnowiłaby, między Kościołem i społecznością obywatelską, stosunki podobne do tych, jakie dały podstawy średniowiecznemu ustrojowi "chrześcijańskiego społeczeństwa".
Z tą samą barierą zderzył się Pius XII, gdy spróbował lepiej sformułować ideę Piusa XI w terminach "nowego chrześcijańskiego społeczeństwa", przyjmując do wiadomości nieodwracalność biegu historii i pozwalając upaść hipotezie korporacyjnej.
Także Pius XII wyszedł od negatywnej interpretacji współczesnego świata: "Obecne uciski i cierpienia - mówi dobitnie - są tak wymownym uzasadnieniem prawdziwości i wartości nauk i przykazań chrześcijańskich, iż może to wywrzeć większy wpływ na zwrot dusz ku prawdzie niż cokolwiek innego"; i rzeczywiście - "współcześni ludzie, dodając nowe błędy do fałszywych doktryn przeszłości stworzyli światopogląd tak krańcowo przeciwny naturze rzeczy, że naturalną jego konsekwencją mogło być tylko zamieszanie i zniszczenie". Przyczyna całego tego zła tkwi - zdaniem Papieża - w oddaleniu się (jakie spowodował współczesny świat) Europy od nauki Chrystusa i Kościoła, jakiej "ludy Europy zawdzięczają narastającą w ciągu wieków jedność duchową, powstałą z wychowania ich w duchu chrześcijaństwa. Narody te, uszlachetnione przez Krzyż, stanęły na wyższym poziomie kultury i człowieczeństwa i doszły do tak wysokiego postępu cywilizacyjnego w każdej dziedzinie, iż stały się wychowawcami innych narodów i kontynentów"(58).
Skoro nie można dzisiaj odtworzyć średniowiecznych doświadczeń, jedynym sposobem na wyjście z poważnych problemów jest obecnie odnowienie chrześcijańskiego porządku społecznego, czyli stworzenie "nowego chrześcijaństwa", opartego na prawie naturalnym i na Objawieniu Bożym, nauczanych przez Kościół. Dlatego katolicy świeccy powinni działać na polu społecznym i politycznym, aby "ponownie schrystianizować" struktury i instytucje społeczne, ułatwiając tym samym zadanie samego Kościoła, jakim jest wieczne zbawienie ludzkości.
Czy jest to może "powrót do Średniowiecza"? "Nikt o tym nie myśli - odpowiada Pius XII. - Na pewno jednak jest to powrót do syntezy religii i życia. Ta zaś nie jest bynajmniej monopolem Średniowiecza: przekraczając nieskończenie wszystkie okoliczności czasu, jest ona zawsze aktualna, ponieważ stanowi zwornik każdej cywilizacji, duszę, którą powinna żyć każda kultura"(59).
Przedstawiony przez Papieża opis tej nowej syntezy pomiędzy życiem i religią jest zasadniczo odtworzeniem klasycznego schematu chrześcijaństwa, ale dostosowanym do odmiennej sytuacji społeczeństwa, które nie jest już jednolite kulturowo. Nie wystarczy - mówi Pius XII - potwierdzić abstrakcyjnej idei chrześcijaństwa, lecz potrzebne są "konkretne działania w imię tej idei, czyli prawa, przepisy, instytucje oparte i promowane przez ludzi oddanych Kościołowi i działających pod jego kierunkiem, a przynajmniej z jego inspiracji"; winno to obowiązywać także w dzisiejszym społeczeństwie pluralistycznym: chrześcijanin nie mógłby zadowolić się współpracą na płaszczyźnie po prostu "humanistycznej", gdyż wówczas rezygnowałby z własnej tożsamości(60).
Prawdziwym teoretykiem "nowego chrześcijaństwa" był jednak dopiero Jacques Maritain, na którego dziele (Humanizm integralny, 1936) oparł się sam Pius XII. To ten właśnie wielki filozof katolicki nadał godność realnego projektu wypowiedziom Kościoła na temat "nowego chrześcijaństwa".
Rozpoczynając od jego znanego "rozróżnienia płaszczyzn" (które wywarło tak olbrzymi wpływ podczas Soboru), "nowe chrześcijaństwo" Maritaina różni się od koncepcji średniowiecznej przede wszystkim odnowioną wizją rzeczywistości doczesnej. Podczas gdy model średniowieczny był "sakralny", model Maritaina jest "świecki"; podczas gdy dla chrześcijaństwa średniowiecznego rzeczywistość doczesna miała naturę narzędzia czy też środka w stosunkach z rzeczywistością duchową, dla Maritaina rzeczywistość doczesna cieszyła się własną autonomią, której należy strzec i ją zachować, bez podważania jednak "prymatu duchowości". Nie chodzi mu więc o tworzenie "państwa chrześcijańskiego", lecz "państwa laickiego utworzonego po chrześcijańsku", z poszanowaniem uprawnionego pluralizmu(61).
Tak więc wiara przewodzi kulturze, stanowi dla niej inspirację, ale się z nią nie utożsamia. W rzeczywistości - wyjaśnia Maritain - wiara umiejscawia się na płaszczyźnie duchowej, a kultura na doczesnej: są to dwie całkowicie różne płaszczyzny. Tym niemniej nie są one rozłączalne, lecz spotykają się w człowieku. Stąd należy przezwyciężyć starą średniowieczną syntezę pomiędzy wiarą i kulturą zachodnią, z powodu której wiele osób uwierzyło, "że wiara to Europa, i że rozszerzanie Królestwa Bożego na coraz to inne ludy polega na niesieniu im cywilizacji zachodniej"(62).
Chrześcijaństwo natomiast rozwija wszystkie autentyczne wartości ludzkie, gdziekolwiek by się one nie znajdowały, pobudzając ich rozwój wewnątrz rozmaitych kultur, "nie niszczy ducha odmiennych cywilizacji, ani samo się od nich nie oddziela, lecz z powodu swej właściwej boskiej ponadczasowości może ono do nich przenikać, a zatem i przekształcać je, ale ich już nie niszcząc"(63).
Jednak pomimo wagi tych intuicji Maritain też nie wykracza poza klasyczną wizję chrześcijańskiego ustroju. I tak, o ile w swoim projekcie z jednej strony wykonuje olbrzymi krok naprzód przezwyciężając niesłuszne utożsamianie płaszczyzny wiary z płaszczyzną społeczną, to z drugiej strony upiera się jeszcze przy tym (co zresztą czynili również Pius XI, Pius XII i przedsoborowa myśl teologiczna), aby to Kościół kierował budowaniem społeczeństwa poprzez ową "płaszczyznę pośrednią", na której stykają się wiara i kultura. Rzeczywiście, również dla Maritaina owa "płaszczyzna pośrednia" przynależy do kręgu etyczno-duchowego, właściwego dla Hierarchii.
W konsekwencji, o ile maritainowskie uznanie uprawnionej autonomii rzeczywistości doczesnych otwiera przed wiernymi świeckimi nowe perspektywy odpowiedzialności w ich zaangażowaniu społecznym i politycznym, to jednak nie zmienia tradycyjnego punktu widzenia, zgodnie z którym tylko religia chrześcijańska może nakreślać model autentycznej ludzkiej cywilizacji, której realizacja powinna być kierowana przez Hierarchię.
Szybkie i głębokie zmiany społeczno-kulturalne ostatnich dziesięcioleci i eklezjologia Soboru, wykraczając daleko poza te ramy, zerwały z propagowaniem niemożliwej już do zaproponowania hipotezy "nowego chrześcijaństwa". Maritain był z tego powodu ogromnie zasmucony. I nie tylko on...
opr. mg/mg