ONZ - Organizacja Nadziei Zawiedzionej

ONZ - jedna z najbardziej poważanych organizacji na świecie - coraz gorzej wypełnia swoją misję

Jedną z najbardziej poważanych organizacji na świecie jest bez wątpienia ONZ. Jej autorytet i znaczenie w ostatnim czasie jednak gwałtownie maleją. l nic nie pomoże tutaj Pokojowa Nagroda Nobla...

Organizacja Narodów Zjednoczonych powstała w 1945 roku i za główne zadanie stawiała sobie utrzymanie międzynarodowego pokoju i bezpieczeństwa. Wzrost znaczenia ONZ wiązał się niewątpliwie z okresem „zimnej wojny", kiedy to dwa bloki militarno-polityczne potrzebowały jakiegoś wspólnego forum, na którym mogłyby się spierać i poszukiwać sprzymierzeńców wśród państw bezpośrednio niezaangażowanych w ich rywalizację. Po upadku komunizmu sytuacja się zmieniła i - jak uważają niektórzy politologowie - jedyne dziś supermocarstwo na naszej planecie, czyli Stany Zjednoczone nie muszą się już liczyć w swej polityce międzynarodowej ze stanowiskiem innych krajów.

Z pewnością jest w tym sporo racji, ale nie jest to cała prawda. W ostatnim dziesięcioleciu ONZ zaprezentowała bowiem kompletną bezradność w obliczu wielu konfliktów zbrojnych, a w co najmniej dwóch przypadkach swą bierną polityką nie zapobiegła ludobójstwu, któremu mogła i powinna zapobiec.

Rwanda i Bośnia

Pierwsza z owych zbrodni dotyczy Rwandy, gdzie w 1994 roku członkowie plemienia Hutu wymordowali niemal milion członków plemienia Tutsi. Doszło do tego, pomimo że w Rwandzie stacjonowały wojska ONZ. Ich dowódca, kanadyjski generał Romeo Dallaire, cztery miesiące przed masakrą zdobył informacje o planowanej rzezi i zawiadomił o tym ówczesnego asystenta sekretarza generalnego ONZ ds. operacji pokojowych - Kofi Annana. Kanadyjczyk domagał się zdecydowanego działania, jednak Annan go powstrzymał. Rezultat znamy.

Rok później doszło do największej masakry ludności cywilnej, jaka miała miejsce w Europie po II wojnie światowej. W bośniackiej Srebrenicy, która została ogłoszona przez ONZ „enklawą bezpieczeństwa", schroniło się siedem tysięcy bezbronnych muzułmanów. Holenderski kontyngent ONZ zamiast ich bronić, wydał ich w ręce serbskich oprawców, którzy wymordowali wszystkich Bośniaków. Masakrze mogły zapobiec samoloty NATO, ale Kofi Annan nie zażądał ich interwencji, do ostatniej chwili stwarzając wrażenie, że ONZ w pełni panuje nad sytuacją.

Jak pisze były wicepremier Szwecji Per Ahlmark: „To właśnie jest kultura ONZ: przypisywać barbarzyńcom najlepsze cechy, unikać wszystkiego, co mogłoby wywołać kontrowersje »na górze», a po fakcie pozwolić, by inni ponieśli konsekwencje krytyki. Nawet ujawnienie odpowiedzialności An-nana za tragedie w Rwandzie i Bośni nie zaszkodziło jego pozycji. Przeciwnie, został jednogłośnie wybrany na drugą kadencję i otrzymał Pokojową Nagrodę Nobla".

Niezdolność ONZ do zdecydowanych interwencji w obronie bezpieczeństwa międzynarodowego dała się zauważyć podczas akcji zbrojnych w Jugosławii w 1999 i w Afganistanie w 2001 roku. Obydwie kampanie zostały przeprowadzone praktycznie poza systemem bezpieczeństwa ONZ. A przecież w przeszłości wielokrotnie dochodziło do działań pod oenzetowskimi sztandarami, nawet gdy sytuację określano jedynie jako „zagrażającą międzynarodowemu pokojowi i bezpieczeństwu", jak np. w Kongu, na Cyprze, w Południowej Rodezji czy w Somalii...

USA i Izrael

Być może jednak ostatnie lata obnażyły prawdę, która wcześniej nie była tak jaskrawo dostrzegana. Jak twierdzi amerykański politolog Joshua Muravchik: „ONZ miała być narzędziem pokoju na świecie. Nigdy jednak nie pełniła takiej roli. Pokoju strzegła wojskowa potęga Zachodu, a przede wszystkim - wojska amerykańskie".

Warto zauważyć, że decyzja władz USA, by uderzyć zbrojnie na Irak w 2003 roku, bez oglądania się na zgodę Rady Bezpieczeństwa ONZ, spotkała się ze zdecydowaną aprobatą większości amerykańskiego społeczeństwa. Zadecydowało o tym także przywiązanie Amerykanów do zasad demokracji. Otóż uważają oni, że prawo do podejmowania najważniejszych decyzji politycznych mają tylko przedstawiciele wyłonieni w demokratycznych wyborach. Taką legitymacją cieszy się z pewnością George W. Bush, nie mogą się nią natomiast pochwalić mające swych reprezentantów w Radzie Bezpieczeństwa ONZ władze Chin i Rosji.

Wspomniany już Muravchik uważa, że „jeśli Stany Zjednoczone zgodziłyby się na interwencje wojskowe tylko za zgodą ONZ, to katastrofalne skutki takiej polityki odczułaby najpierw reszta świata. W Radzie Bezpieczeństwa ONZ znajdują się państwa, które nie są zainteresowane powszechnym pokojem, tylko własnymi, wąskimi interesami. Mam na myśli Rosję, Chiny i Francję. W przeciwieństwie do nich zarówno Wielka Brytania, jak i USA starają się równoważyć swoje interesy z powszechną zasadą poszanowania praw człowieka i demokracji. Jednak wszystkie państwa mają prawo weta. Jeśli zatem zgodzimy się, by interwencja wojskowa była możliwa tylko za zgodą Rady Bezpieczeństwa, to będziemy bezsilni. Na przykład wtedy, gdy Chiny zaatakują Tajwan - będą przecież mogły zawetować rezolucję Rady Bezpieczeństwa, są jej stałym członkiem. A jeśli pewnego dnia Rosjanie wkroczą na Łotwę, też nie będziemy mogli nic zrobić".

Niezależnie od tego, czy zgadzamy się z powyższym rozumowaniem, musimy przyznać, że stało się ono dominujące w amerykańskiej administracji - przekonanie, że ONZ nie jest w stanie wypełnić misji, do której została powołana, nie da się już zmienić.

Na marginesie warto dodać, że drugim państwem, które najbardziej daje wyraz swemu niezadowoleniu z działalności ONZ, jest Izrael. Aż jedna czwarta wszystkich potępiających rezolucji Zgromadzenia Ogólnego ONZ skierowana jest przeciwko Izraelowi jako okupantowi Zachodniego Brzegu Jordanu i Strefy Gazy. Zarazem to samo Zgromadzenie nie jest w stanie potępić Maroka czy Indii za analogiczne okupacje Sahary Zachodniej i Kaszmiru, dlatego że nie ma w nim odpowiedniej większości. Izrael, jedyne w miarę demokratyczne państwo na Bliskim Wschodzie, nie należy też do żadnej z oenzetowskich agend, gdyż wybór taki blokuje większość państw azjatyckich, a z drugiej strony Libia, gdzie prawa człowieka są fikcją, staje na czele oenzetowskiej Komisji Praw Człowieka. To wszystko podważa wiarygodność ONZ w oczach Żydów.

UNHCR i UNFPA

Autorytet, jakim cieszy się ONZ na świecie, znacznie zmalał też po ujawnieniu wielu afer w jej agendach. Największym echem odbił się skandal łapówkarski przy realizacji oenzetowskiego programu „Ropa za żywność" dla Iraku. Nie mniej wizerunkowi Organizacji zaszkodziło również ujawnienie praktyk stosowanych przez członków misji ONZ w Afryce, m.in. w Gwinei, Liberii czy Sierra Leone. W skrócie praktyki te można nazwać „żywność za seks". Zeznania ponad 1500 Afrykańczyków z obozów uchodźców obciążają co najmniej 67 osób z 40 organizacji humanitarnych, głównie zaś z Biura Wysokiego Komisarza ONZ ds. Uchodźców (UNHCR). Okazało się, że urzędnicy instytucji charytatywnych w zamian za podstawową pomoc humanitarną molestowali seksualnie głównie dzieci, np. w Sierra Leone obowiązywał przelicznik: jeden stosunek za kilogram soi.

Wysoki komisarz ONZ ds. uchodźców Ruud Lubbers zlekceważył jednak wyniki dochodzenia, a prowadzącą śledztwo Asmitę Naik kazał zwolnić z pracy. Co ciekawe, niedawno samego Lubbersa o molestowanie seksualne oskarżyła jedna z jego pracownic w UNHCR. Szef miał ją publicznie przyciągnąć do siebie i chwycić za pośladek. Oskarżony przyznał się, że zdarzenie takie miało miejsce, ale przedstawił je jako „serdeczny, przyjacielski gest, źle zinterpretowany przez osobę, do której został skierowany". Wewnętrzne śledztwo ONZ wykazało, że podobne „serdeczne, przyjacielskie gesty" Lubbers kierował także w stronę innych pracownic i także one „źle interpretowały" owe oznaki sympatii. Mimo to Kofi Annan nie zdecydował się w żaden sposób ukarać swojego komisarza.

Czytelnikom „Przewodnika" warto może przypomnieć, że Ruud Lubbers był wieloletnim premierem Holandii. Jako przewodniczący holenderskiej chadecji popierał legalizację aborcji, eutanazji, związków homoseksualnych i narkotyków, uważając je za zgodne z moralnością chrześcijańską.

Niezadowolenie Amerykanów z ONZ wynika również z tego, że to oni są największymi płatnikami do budżetu Organizacji. Tymczasem różne dochodzenia wykazują stale rozrzutność, marnotrawstwo i przerost biurokratyczny wewnątrz oenzetowskich organizacji. Na przykład Fundusz Ludnościowy ONZ (UNFPA) nie był w stanie rozliczyć się z 50 proc. pieniędzy przekazanych państwom lub organizacjom pozarządowym w latach 1998-99. Kontrola wykazała też, że w tych samych latach aż 75 proc. projektów realizowanych przez Fundusz „w ogóle nie przyniosło zaplanowanych rezultatów", zaś 25 proc. „nie spełniło oczekiwań".

Największe oburzenie w USA wywołał jednak fakt, że UNFPA finansuje chińską i wietnamską „politykę jednego dziecka", czyli program kontroli urodzin, w ramach którego nagminnie łamie się prawa człowieka, dokonując przymusowych aborcji i sterylizacji. Prezydent George W. Bush wstrzymał więc dofinansowywanie UNFPA przez Stany Zjednoczone.

Wszystko to sprawia, że autorytet ONZ stale maleje. Okazuje się, że organizacja, która miała być filarem międzynarodowego ładu po II wojnie światowej, coraz częściej wygląda jak atrapa.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama